Portugalia - Polska 1:1. Thiago Cionek - żywy dowód na niekonsekwencję Jerzego Brzęczka. Nie podejmował ryzyka przez słowa selekcjonera?

Thiago Cionek do taktyki Jerzego Brzęczka zaczął pasować z dnia na dzień. Selekcjoner przekonał się do jego umiejętności dopiero, gdy kontuzja przekreśliła występ Kamila Glika. Cionek zagrał w meczu z Portugalią i wypadł nad wyraz przeciętnie. Wydaje się, że ograniczały go przede wszystkim słowa Brzęczka z konferencji prasowej.

W połowie września Jerzy Brzęczek przekonywał, że Thiago Cionek nie pasuje do jego taktyki. Po dwóch miesiącach już się nadawał. Tak bardzo, że selekcjoner wystawił go w pierwszym składzie na mecz z Portugalią. Trudno nie mieć wrażenie, że jego występ jest najlepszym podsumowaniem ostatniego półrocza naszej kadry. Pełnego niekonsekwencji, szukania rozwiązań po omacku i personalnej biedy na pozycji środkowego obrońcy.

Cionek bez ryzyka

Gdyby Thiago Cionek we wtorkowy wieczór zamiast w meczu z Portugalią wystąpił w teleturnieju „Milionerzy”, to już po dwóch pytaniach zostałby bez koła ratunkowego. Najpierw wziąłby pół na pół, później zapytałby publiczność i jeszcze dla pewności zadzwonił do przyjaciela. Mając gwarantowany tysiąc wycofałby się z gry. Taka była jego skłonność do podjęcia ryzyka.

Da się to nawet wytłumaczyć. Bo jak Cionek miał być pewny siebie, skoro doskonale wiedział, że gdyby nie kontuzja Kamila Glika, to tego powołania by nie dostał? Wrócił do kadry po 136 dniach, kibice wciąż pamiętają mu samobójczego gola z Senegalem na mundialu, a Jerzy Brzęczek decyzję o niepowoływaniu go na pierwsze zgrupowania tłumaczył w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” tym, że „nie jest to obrońca, który daje bezpieczeństwo w rozegraniu.” Cionek podawał więc niemal wyłącznie do Wojciecha Szczęsnego i Jana Bednarka. Najdalej zagrał piłkę na jakieś 20 metrów, pomimo że Portugalczycy w żaden sposób nie ograniczali jego możliwości. Obrońca miał od nich zielone światło na rozgrywanie i przez większość meczu nie był nawet atakowany. Nikt nie wywierał na nim presji, ale on zupełnie tego nie wykorzystywał. Najważniejsze, że Brzęczek nie zarzuci mu w szatni, że popełnia błędy w wyprowadzeniu piłki. Cionek popadł w skrajność, ale wydaje się, że zrobił to świadomie.

Lepszy zachowawczy Cionek, niż anemiczny Kamiński

I trzeba mu oddać, że poważnego błędu nie popełnił. Na początku drugiej połowy chciał wyprzedzić Andre Silvę, ale sprytny ruch napastnika sprawił, że Cionek zaliczył pusty przelot, przeszedł za linię piłki i w tej akcji już nie uczestniczył. Na szczęście Portugalczycy nie wykorzystali przewagi i stracili piłkę.

Dlaczego Milik powtarzał rzut karny?

Poza tym jednym wyjątkiem Cionek był pewnym punktem polskiej defensywy. Agresywnie doskakiwał do przeciwników. Wystarczyło mu szybkości, żeby dogonić Renato Sanchesa i wślizgiem wybić mu piłkę spod nóg na rzut rożny. Można było odnieść wrażenie, że Cionek chce dać reprezentacji to, czego nie gwarantuje Marcin Kamiński. Obrońca SPAL wygrał więc większość pojedynków główkowych i nieźle prezentował się fizycznie. Silva przepchnął go tylko raz, więc w tym względzie Cionek na pewno zagrał na miarę oczekiwań, ale na jego występ i tak cieniem rzuci się olbrzymia zachowawczość. Jeśli Jerzy Brzęczek traktuje go choć trochę poważnie i kilkoma zdaniami zdoła dodać mu pewności siebie, to zyska lepszą alternatywę dla Glika czy Bednarka, niż ratowanie się Kamińskim.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.