Portugalia - Polska. Szczęsny: Kac po mistrzostwach świata niedługo minie

Trwa moment, który trzeba przeczekać. Patrzę na nas i mam przekonanie, że to nie jest nasza prawdziwa twarz. Oblicze tej kadry jest takie, jakie widzieliśmy przez ostatnich kilka lat. Kac po mundialu niedługo minie - powiedział bramkarz reprezentacji Polski Wojciech Szczęsny.

Zwycięstwa z Portugalią potrzebujemy jak tlenu?

Wojciech Szczęsny: Wygrana dodałaby nam pewności siebie; pewności, że możemy osiągnąć dobry wynik w meczu z silnym rywalem. Wiemy, że tak jest, ale jednak w ostatnim czasie tej wiary w momencie wyjścia na murawę brakuje. Nie dlatego, że nie mamy argumentów, ale dlatego, że w piłce czasem przyzwyczajasz się do triumfów, a czasem do porażek. Zazwyczaj przychodzi to serią i nie jest to przypadek. Kiedy jesteś po złej stronie, ciężko to odwrócić.

Spirala niepowodzeń.

Dokładnie. Jej powodem jest to, że tak duża część futbolu rozgrywana jest w głowach, a nie w nogach. Gdyby o wynikach decydowały tylko umiejętności piłkarskie, to te byłyby znacznie bardziej sprawiedliwe: lepsi by wygrywali, a gorsi by przegrywali. Tak jednak nie jest, bo olbrzymie znaczenie mają aspekty mentalne. A w tej chwili te nie są naszą mocną stroną.

"Cieszę się, że Lewandowskie nie zagra"

W Turynie przyzwyczaił się pan do smaku zwycięstw. Na kadrze czuje pan ostatnio głównie gorycz porażek. To irytuje?

Czuję odpowiedzialność za tę drużynę. Nie przyjeżdżam na kadrę z myślą, że w Turynie wygrywam, więc to nie ja jestem problemem. W reprezentacji wszyscy ponosimy porażki.

Kiedy może się to zmienić? Dostrzega pan jakąś tendencję wzrostową?

Patrząc na mecz z Czechami, to pewnie nie, ale czuję przekonanie, że zmieni się to na wiosnę, kiedy przyjdą mecze eliminacyjne. Wtedy będziemy zespołem, który zacznie wygrywać.

Reprezentacji brakuje dziś personalnej stabilizacji? Gdy drużynę prowadził trener Adam Nawałka, jedenastkę można było typować w ciemno. Teraz ciągle coś się zmienia.

Podejrzewam, że kiedy była stabilizacja, to wielu z was narzekało, że nie ma rotacji. A kiedy jest rotacja, to narzekacie, że nie ma stabilizacji.

Bo jej nie ma.

Nie wszystkie zmiany spowodowane są widzimisię trenera. Karierę w reprezentacji skończył jeden z najlepszych polskich piłkarzy ostatnich lat [Łukasz Piszczek], kontuzjowany jest Kamil Glik, zgrupowanie opuścił Robert Lewandowski. To nie są komfortowe warunki i ta rotacja wynika z przymusu. A po drugie, i to jest kluczowe w tej sprawie, pytam: kiedy mamy rotować, jeśli nie teraz? Potrzebujemy zawodników, którzy być może nie będą dziś stanowić o sile drużyny, ale za to będą przygotowani do zastąpienia tych, którzy są już po trzydziestce. Oni właśnie teraz powinni dostawać pierwsze minuty, powinni integrować się z zespołem.

Kiedy przyjdzie czas na stabilizację?

Stabilizacja będzie potrzebna, kiedy rozpoczną się eliminacje. Wtedy fajnie byłoby wiedzieć na dwa tygodnie przed meczem, jaka będzie obrona. Kiedy liczy się wynik, a w eliminacjach liczy się tylko wynik, nikt nie chce szukać nowych rozwiązań. Dlatego też tak wyglądało to u selekcjonera Nawałki. Nie chciał zmieniać składu, bo wyniki były dobre i dobra była gra.

Czas testów nie jest czasem straconym? I tak dowiedzieliśmy się tego, co wiedzieliśmy: że na lewej stronie prawdopodobnie będzie grał Maciej Rybus, że w ataku wystąpi duet Robert Lewandowski-Piotr Zieliński i że nie potrafimy grać w ustawieniu bez skrzydeł.

Chcieliśmy szukać innego lewego obrońcy, to szukaliśmy. Mówicie, że nie możemy grać bez skrzydłowych. To wasza opinia, nie moja. Ale jeśli jest prawdziwa, to przynajmniej się o tym dowiedzieliśmy. Nie uważam, że testowanie, które daje nam odpowiedzi, że i tak musimy robić coś po staremu, to stracony czas. Dzięki testom doszliśmy do kilku ważnych wniosków.

Który jest najważniejszy? Ten, że nie ma co kombinować, tylko trzeba grać tak, jak umiemy najlepiej, czyli z czterema obrońcami, ze skrzydłowymi i kontratakami?

Zawsze byłem zdania, że taktyka nie przeszkadza w graniu w piłkę. Odniosę się do meczu z Włochami, bo w nim zagrałem. Jeśli dziesięć razy podajesz niedokładnie o dziesięć metrów, to nie jest to wina taktyki. Taktyka może pomóc, może wyciągnąć z zespołu to, co najlepsze i ukryć jego wady. Ale nie przeszkadza w graniu, w podawaniu do kolegi. Nie może być więc wymówką. Nawet jeżeli po tej negatywnej próbie mamy takie wnioski, to przynajmniej je mamy. Nikt nie powie, że może bez skrzydłowych poszłoby nam lepiej. Bo wiemy już, że nie.

Juventus planuje kolejny wielki transfer

Uważa pan, że wszystko idzie w dobrą stronę?

Tak. Trwa moment, który trzeba przeczekać. Patrzę na nas i mam przekonanie, że to nie jest nasza prawdziwa twarz. Oblicze tej kadry jest takie, jakie widzieliśmy przez ostatnie kilka lat. Może przez to, że przyzwyczailiśmy się do dobrych wyników, do zwycięstw, do niezłej gry z najlepszymi w Europie, teraz znosimy to tak ciężko. Mówię przede wszystkim o naszej grze, bo na boisku nie wygląda to dobrze. Prawda znajduje się jednak gdzieś pośrodku. Oceniając obiektywnie naszą siłę, to nie jesteśmy zespołem, który może regularnie pokonywać Niemców 2:0. Ale nie jesteśmy też na tyle słabi, aby nie dać sobie rady w rywalizacji z Czechami.

Irytuje was krytyka: liczenie minut bez gola, liczenie meczów bez zwycięstwa?

Jestem do tego przyzwyczajony. Nikt nie narzeka, gdy z przesadą nas chwalicie, więc głupio narzekać, gdy z przesadą nas krytykujecie. Gdy grasz w piłkę, musisz akceptować zarabianie wielkich pieniędzy, ale i wielką krytykę. To część naszego zawodu. Dla mnie najważniejszą opinią i tak jest ta, którą mam głowie. Po słabym meczu wiem, że był słaby. Nie jest tak, że otwieram gazetę, patrzę na notę i mówię: ty, ja źle zagrałem! Wiem to, zanim coś przeczytam.

Drużyna nie reaguje jednak na kolejne porażki zwieszonymi nosami? Kadrze nie zaczęło brakować wigoru, który kiedyś bił z filmików na kanale „Łączy nas piłka”?

Nie mamy przekonania o tym, że pójdzie po naszej myśli. I to nie jest przypadek, że dzieje się to po mistrzostwach świata. Tam mieliśmy wielkie oczekiwania i nie poszło. Pomijam temat presji z zewnątrz, bo w Rosji najbardziej zawiedliśmy samych siebie. Zaraz po turnieju wiara zaczęła szwankować. Wiem jednak, że kac minie. Skończy się rok 2018 i zapomnimy o tym.

Krzysztof Piątek stawia wymagania

Zgodzi się pan z tezą, że łatwiej wywalczyć miejsce w bramce Juventusu niż w kadrze?

Nie, nie uważam tak.

Tam jednak wygrał pan rywalizację, a ta w kadrze wciąż trwa. Podobał się panu pomysł, abyście z Łukaszem Fabiańskim zagrali w Lidze Narodów po dwa mecze?

Czy mi się podobał? Akceptowałem go. Był w miarę sprawiedliwy. Trener miał czas, aby nas ocenić, zobaczyć na boisku. Z tego, co selekcjoner nam mówił, w eliminacjach będzie inaczej.

Jak dziś ocenia pan tę rywalizację? Kto jest jej faworytem?

Do marca, kiedy zaczniemy eliminacje, jest jeszcze bardzo dużo czasu. Już kiedyś w przerwie zimowej straciłem miejsce w składzie. Do meczu z Gruzją w listopadzie grałem wszystko, ale miałem kłopoty w klubie i w marcu byłem rezerwowy. Dlatego uważam, że w rywalizacji bramkarzy wielkie znaczenie forma klubowa. Bo istotniejsze niż to, że we wrześniu obroniłem trzy strzały w meczu z Włochami, będą miały moje występy w styczniu i lutym.

Ale dobry mecz z Portugalią może ustawić pana na pole position w tym wyścigu.

Parę okrążeni do końca jeszcze mamy. Zobaczymy, kto się zmęczy jako pierwszy.

***

Wiemy, ile zarabia Robert Lewandowski. Niemieckie media ujawniły listę

Niemiecki portal vermoegenmagazin.de ujawnił zarobki piłkarzy Bayernu Monachium. Pierwsze miejsce na liście najlepiej zarabiających zawodników mistrzów Niemiec zajął Robert Lewandowski. Czytaj więcej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.