MME U21. Polska - Portugalia 0:1. Poprzeczka nie do przeskoczenia

Dwie twarze kadry młodzieżowej. Jedna należy do całkiem konsekwentnej obrony ze skazą w postaci straconej bramki i kilku spadków koncentracji. Druga to ta ofensywna - świadoma własnych ograniczeń, bazująca na zaangażowaniu.

Różne perspektywy

Zawsze trzeba obrać jakiś punkt odniesienia. Nie inaczej było tym razem, bo przecież nie da się całkowicie wyizolować meczu, jednocześnie całkowicie pomijając relację przyczyna-skutek, możliwości zawodników i ich rywali. W porównaniu z poprzednimi spotkaniami, podopieczni trenera Michniewicza rozegrali całkiem niezłe zawody. Postawa graczy jest jednak trudna do oceny, bo na wszystko – zorganizowane powroty do obrony, wsparcie bocznych sektorów, zryw w końcówce starcia – rzutuje jeden element. Zaangażowanie.

Polska - Portugalia. Pół godziny planu, złość Kownackiego i zmiany, które odmieniły grę, ale nie wynik

Prawie wszyscy są już zmęczeni docenianiem cech wolicjonalnych. I jest to jak najbardziej zrozumiałe, bo ile można podkreślać po porażce, że gracze pokazali serducho albo walczyli do upadłego. Tymczasem polski futbol jest w tym momencie na takim etapie, że z jednej strony każdy ma dość chwalenia za gryzienie trawy, a z drugiej wie, że może to jedyny pozytyw.

Właśnie w tym leży cały problem z pierwszym meczem z Portugalią – można dojść do bardzo smutnych wniosków, że gdyby zaangażowanie było na podobnym poziomie w poprzednich starciach, to baraże nie byłyby koniecznością. 

Michniewicz: Na rewanż jedziemy z nadzieją, którą dały nam ostatnie minuty

Walka z wiatrakami

Krzywdzącym byłoby jednak sprowadzanie konsekwentnej gry z tyłu tylko do determinacji. Polacy przez większą część meczu (poza straconą bramką i pojedynczymi trudnościami w bocznych sektorach) byli skoncentrowani na sprawnym przesuwaniu dwóch linii tak, aby chociaż spróbować ograniczyć pole manewru przeciwnikowi.

.. .

Gospodarze zaczęli w systemie 4-5-1 z najbardziej wysuniętym Kownackim. Warto zaznaczyć, że do momentu straty gola, nie było mowy o przechodzeniu na „szóstkę” czy „siódemkę” w jednym bloku, jak to miało miejsce w Aalborgu.  Bliskie ustawienie miało umożliwić sprawną reakcję po stracie i zablokować dostęp do własnej „szesnastki”. Od czasu do czasu jeden zawodnik odrywał się od drugiej linii (wymiennie Kapustka z Żurkowskim) celem pressingu.

Cały szkopuł w tym, że doskok do rywala miał jedynie charakter symboliczny. Brakowało konkretnego nakierowania nacisku, przez co kończyło się na co najwyżej pressingu umownym. To wszystko sprawiło, że od 30. do mniej więcej 70.-75. minuty  dało się odczuć, iż Biało-Czerwoni zaakceptowali swoje ograniczenia. Robili, co mogli, mając świadomość, że to może nie wystarczyć. Tym samym pojawiał się ruch do ograniczenia przestrzeni mimo tego, że przeciwnik miał już zaplanowaną grę na kilka kroków do przodu.

.. .

Na powyższej grafice widać, że goście nie tylko nic sobie nie robią z pressingu, ale również czerpią z niego korzyści. Każde podanie jest przygotowane, dokonywana jest realna ocena sytuacji. Dlatego akcja nie będzie kontynuowana bocznym sektorem, a Eustaquio przeniesie ciężar gry do środka. Sytuacja obrazuje także, że Portugalczycy zawsze starają się mieć kilka możliwości zagrania. Ruch do piłki, jakość przyjęcia, regulowane tempo – to wszystko robi kolosalną różnicę.

.. .

Ta sama akcja, kilka sekund później. Polacy dali się wciągnąć w grę, w której byli z góry skazani na pożarcie. Ograniczona przestrzeń tylko nakręcała podopiecznych trenera Ruiego Jorge. Naprawdę trudno się dziwić, że Biało-Czerwoni skapitulowali i przez dłuższe momenty nawet nie starali się doskoczyć do przeciwnika. Pewnych ograniczeń po prostu nie da się przeskoczyć.

Gdy konsekwencja to za mało

Warto również zauważyć, że chociaż gospodarze całkiem nieźle trzymali odległości między liniami, to Portugalczycy i tak nie mieli większych trudności, żeby balansować między nimi. Świetnie było to widoczne na przykładzie współpracy tercetu Goncalves-Horta-Felix.

.. .

Horta bardzo często przesuwał się nieco bliżej flanki, zmniejszając jednocześnie odległości w obrębie całej formacji. Polacy schodzili głębiej, przez co środkowa strefa była do dyspozycji przeciwnika. Jednocześnie decydowała dokładność wymiany piłek między duetem Goncalves-Felix. Na grafice powyżej widać, że ten drugi i Jota doskonale wklejają się w wolną przestrzeń, będąc cały czas w gotowości do podania. Taka „mała gra” ciągle na planie trójkąta zwiększającego lub zmniejszającego powierzchnię sprawiała, że Pestka i Szymański często zostawali w sytuacji 1v2. Wyglądało to tak, jakby ich myśli nie nadążały za działaniem rywala.

Podobnych prób rozegrania było znacznie więcej i właściwie można by było wyciąć kilkanaście takich wielopodaniowych akcji, żeby tylko wskazać różnicę w podejściu do futbolu. Trudno nagle oczekiwać, że drużyna, która męczyła się z Wyspami Owczymi i do pewnego momentu murowała z Gruzją, nagle obudzi w sobie umiejętności na najwyższym poziomie. Nie chodzi o samą taktykę, a traktowanie piłki – biorąc pod uwagę zwyczajne ograniczenia, Polacy mogli bazować jedynie na zaangażowaniu, żeby chociaż zminimalizować wymiar kary.

Do momentu utraty gola w 30. minucie ta korekta ustawienia mimo wszystko wychodziła nieźle. Portugalczycy mieli przestrzeń do gry, ale ostatecznie Biało-Czerwonym bez schodzenia do „siódemki” z tyłu udawało się oddalać zagrożenie. Punktem zwrotnym była stracona bramka.

.. .

Do linii pola karnego Gumny trzyma się Diego Joty po czym nagle, nie wiedzieć czemu, po lekkim odepchnięciu, odbija się od niego, umożliwiając mu opanowanie piłki, którą zagrywał Joao Felix. Całą akcję szybkim atakiem rozpoczął Eustaquio po tym, jak wygarnął futbolówkę Szymańskiemu. Warto również zwrócić uwagę na brak asekuracji Pestki oraz krycie na radar Wieteski, który najpierw gwałtownie wystartował do przeciwnika, a następnie nie za bardzo wiedział, co dalej zrobić.  

.. .

Skazą na obrazie całkiem niezłej linii obrony są również momenty przyspieszenia gry Portugalczyków. Okazuje się bowiem, że gdyby rywal rozkręcił swoje możliwości na maksimum, to prawdopodobnie byłoby znacznie gorzej. Po zagraniu Fernandesa, futbolówkę opanował Tavares, który wyskoczył zza defensorów. W tym momencie wydarzyły się co najmniej trzy rzeczy: Polacy ustawili się z tyłu bardzo wąsko, przez co nie było asekuracji na bokach, cała linia zeszła głęboko we własne pole karne, w ogóle nie zwracając uwagi na Carvalho i Leao, wreszcie środkowa strefa nie zapewniła wsparcia. To wszystko sprawiło, że Carvalho miał świetne warunki do oddania strzału.

Brakujący element

Tak samo, jak można by było zrobić kompilację z modelowych schematów rozegrania ataku pozycyjnego Portugalczyków, dałoby radę zebrać kilka wzorcowych akcji z udziałem Bielika. Stoper nie tylko był dyrygentem całego bloku obronnego, ale przede wszystkim pokazał coś, czego strasznie brakowało w poprzednich meczach eliminacyjnych.

.. .

Mowa o jednym z bardziej podstawowych elementów, jakim jest wprowadzenie piłki do gry. Zamiast typowego obrazka z szeroko rozstawionymi środkowymi obrońcami na skrajach pola karnego i Grabarą szykującym lagę w kierunku ataku, był Bielik, który bardzo odważnie odrywał się od linii. Niejednokrotnie, jak na grafice powyżej, robił to z rywalem na plecach. W powyższej sytuacji zrobił kółeczko wokół Carvalho, a następnie podał w głąb boiska mając obok dwóch przeciwników.

20-latek pewnie by nie zagrał w tym meczu, gdyby nie przeziębienie Bochniewicza (etatowy stoper młodzieżówki). W efekcie stał się jedną z najjaśniejszych postaci tego spotkania – nie bał się ryzyka, nie obawiał się, że przeciąży go odpowiedzialność.

Tym samym można dojść do bardzo smutnej konkluzji, że tak samo, jak chwalone jest zaangażowanie, za moment stawiany na piedestale będzie najmniejszy przejaw odwagi. Naprawdę świetnie, że młody defensor gra tak dojrzale, ale jego postawa jeszcze mocniej uwypukla braki innych młodzieżowców. I to wypada uznać za pierwsze ograniczenie, które blokuje reprezentację niezależnie czy mowa o u21 czy seniorskiej: nie podniesiemy poziomu, jeśli za każdy przejaw zaangażowania będziemy bić brawo.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.