Polska - Czechy. Strzelecka niemoc na 1138 minut. Lewandowski i Milik czekają na gola, Piątek czeka na grę

W czasach kiedy Polska reprezentacja dysponuje jednymi z najlepszych napastników w historii o zdobywanie bramek zrobiło się trudno. Po przegranej z Czechami 0:1 Lewandowski z Milikiem nie mogą strzelić gola od 1138 minut. Piątek też trafić nie może, bo siedzi na ławce.

115 mln euro – to według portalu Transfermarkt łączna wartość Lewandowskiego, Milika i Piątka (wycenianych odpowiednio na 80, 20 i 15 milionów). Być może gdy dojdzie do sprzedaży tego ostatniego suma ta okaże się jeszcze wyższa. W czasach gdy „Lewy” cyklicznie zdobywa korony króla strzelców w Bundeslidze, czy eliminacjach ME lub MŚ i jest jednym z najbardziej znanych na świecie Polaków, Milik z 32 milionami euro wciąż pozostaje naszym najdrożej sprzedanym graczem, a o Piątka bije się pół ligi włoskiej, korzyści polska reprezentacja z tego nie ma. Przynajmniej jeśli chodzi o to co dzieje się w drugiej połowie 2018 roku.

Lewandowski i Milik. 100 milionów czyli 1089 minut

W tym stwierdzeniu nie ma zbytniej przesady. 115 milionów (z czego 100 milionów za duet Lewandowski - Milik) to przy naszych napastnikach najbardziej efektowna liczba. Inne są dużo gorsze. Król naszego ataku odbierający w Gdańsku pamiątkową koszulkę i paterę za niedawny 100. występ w kadrze jest o krok od drugiej najgorszej serii w reprezentacji jeśli chodzi o strzelecką niemoc. Snajper Bayernu nie trafił do bramki rywala od 642  minut. Inne liczby też chwalebne nie są. W swoich 7 ostatnich spotkaniach, wliczając to z Czechami, zanotował dwie asysty. Łącznie oddał na bramkę oponentów 14 strzałów z czego tylko 5 celnych. 5 celnych uderzeń przez 642 minuty! Ostatnie spotkania są pod tym względem szczególnie słabe. W starciach z Portugalią i Włochami licznik trafień wynosił zero. Na meczu z Czechami drgnął do dwóch uderzeń. Celne było tylko to z rzutu wolnego.

Kwintesencją tej niemocy, a może i pecha była sytuacja z 55 minuty. Lewandowski otrzymał od Frankowskiego podanie na 4 metr. Był niekryty, stał przed pusta bramką. W Bundeslidze często takimi sytuacjami nabija sobie strzelecki licznik i dziękuje kolegom za zrobienie roboty. Tym razem piłka przeszła mu między nogami. Zamiast „dziękuje” do pomocnika Jagiellonii było przekleństwo pod nosem.

Kadra to nie pustynia

Lewandowski często w pomeczowych komentarzach podkreśla, że w klubie strzeleckich sytuacji ma więcej. Nie jest jednak tak, że nie trafiają mu się one w kadrze. Stuprocentowe lub znakomite okazje ma. Jednak pędząc na bramkę Senegalu rywal go fauluje, w końcówce meczu z Japonią po idealnie wyłożonej w polu karnym piłce strzela nad poprzeczką. Z Włochami w Bolonii jego uderzenia w 66 proc. są niecelne, a z Portugalią i Italią w Chorzowie bardziej zwraca uwagę machaniem rękami niż grą nogami. Jakby dobrze te siedem spotkań prześledzić coś jeszcze w antystrzeleckim archiwum Roberta by się z pewnością znalazło. Znalazłyby się też słowa o naszej grze z mocnymi rywalami. Jednak na skuteczność strzału z 4 metrów do pustej bramki, klasa rywala dużego wpływu raczej mieć nie powinna.   

Lewandowski po spotkaniu w Czechami był mocno niezadowolony. Po 5 miesiącach bez gola nie ma mu się co dziwić. Jak z Portugalią nie trafi w pierwszym kwadransie, rozpocznie swój drugi najdłuższy strzelecki impas w koszulce z orzełkiem na piersi.

Milik goni Lewandowskiego

Wydawać by się mogło, że z zacięcia Lewandowskiego mógłby skorzystać podstawowy napastnik Napoli. Tyle, że Milik z golami też ma spory problem. W matematyce wyrażony jest on liczbą 496. Od tylu minut wychowanek Rozwoju Katowice czeka na trafienie w kadrze. Czeka dokładnie 14 miesięcy! Scenariusz w jego przypadku jest jeszcze gorszy niż u Roberta. Marnowane sytuacje Milika wręcz denerwują. Mecz z Senegalem woła o pomstę. Kolejne spotkania z przeciętnymi rywalami (Irlandią czy Czechami) tylko potwierdzają przypuszczenie, że jak ktoś ma zdobyć w tej reprezentacji bramkę, to nie będzie miał „siódemki” na plecach. Z Wyspiarzami po podaniu Milika z gola cieszył się Klich, chociaż snajper Napoli też miał swoją „setkę”. Z Czechami to Klich znów był bliższy trafienia. Trzy razy uderzał na bramkę rywala, a w dwóch przypadkach były to celne i ładne technicznie uderzenia. Groźne, choć szkoda, że nie mocniejsze. Milik chociaż z Czechami grał krótko, też miał swoją sytuację. Ekwilibrystyczne uderzenie nie wyszło. Efekt jest taki, że Milik i Lewandowski razem czekają na gola od 1138 minut.

Pora na Piątka?

W tej całej niemocy naszych nominalnych napastników wydawało się, że nowe siły ofensywie może zapewnić Krzysztof Piątek. Zawodnik Genoi czekał na debiutanckiego gola w kadrze tylko 79 minut. Po niepełnym występie z Irlandią strzelił go w meczu z Portugalią. Na tym jednak jego dokonania się skończyły. Nie dlatego, że się zaciął. Po prostu w kolejnych spotkaniach nie był przez Brzęczka wykorzystywany. Z Włochami w Chorzowie publiczność głośno domagała się jego wejścia na boisko już w drugiej połowie, ale selekcjoner musiał zrobić inną zmianę. W meczu z Czechami trener też nie chciał sprawdzić czy Piątek będzie miał więcej szczęścia od swoich kolegów. Dodajmy, że to jedyny z naszych napastników, który w ostatnich 8 meczach wpisał się na listę strzelców. Biało-czerwoni zdobyli w tym czasie 6 bramek, stracili 11. Nie wygrali kolejnych 5 meczów. Z wyjazdem do Portugalii możemy łączyć poważne obawy. Od pewnego czasu braków w defensywie nasz atak nie potrafi  zrekompensować, a 5. spotkanie bez wygranej jest najsłabszą serią od 2013 roku.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.