Utarło się, że polski futbol nie może istnieć bez skrzydłowych. To oni siali zamęt w szeregach rywali: od zdobywającego koronę króla strzelców mistrzostw świata Grzegorza Lato po Jacka Krzynówka, który atomowymi uderzeniami straszył bramkarzy w całej Europie. Gdy więc trener Jerzy Brzęczek podjął decyzję o grze bez bocznych pomocników, zawrzało. No bo jak? Nagle na drugi plan zeszły problemy kadrowiczów, którzy w klubach albo grali mało, albo w ogóle. Próba znalezienia alternatywnego rozwiązania jednak się nie powiodła, a w meczach z Portugalią i Italią straciliśmy cztery bramki i zapewniliśmy sobie spadek z pierwszej dywizji Ligi Narodów. Odniesione na Śląsku porażki wystarczyły 47-latkowi, by porzucił nowatorskie zapędy i ogłosił powrót do tego, co podobno Polacy umieją najlepiej: gry ze skrzydłowymi.
Polska - Czechy. Jerzy Brzęczek: Koniec eksperymentów, wracamy do sprawdzonego systemu
Nieudana próba zamaskowania braków
Październikowa decyzja Brzęczka wcale nie była szaleństwem. Tak samo jak szaleństwem nie była próba wprowadzenia przez Adama Nawałkę systemu z trzema obrońcami, który od końca 2017 roku reprezentacja intensywnie testowała. Po pierwsze chodziło o zwiększenie możliwości w ataku i sprawienie, aby styl gry kadry był mniej przewidywalny, po drugie: o zamaskowanie braków. Nawałka często wspominał o tym w nieformalnych rozmowach. On i jego sztab szybko dostrzegli zagrożenie, którym są problemy z grą czołowych kadrowiczów. I ustawienie 1-3-5-2 miało zminimalizować rolę tych, którzy mecze oglądali z ławek i trybun.
Taki sam cel przyświecał Brzęczkowi. Gdy rozpoczynało się zgrupowanie w Katowicach, kluczowi dla reprezentacji skrzydłowi byli w dołku. Błaszczykowski w Wolfsburgu nie grał w ogóle (tuż przed przyjazdem na kadrę złapał 12 minut w meczu Werderem Brema, do dziś to jego ostatnie rozegrane w Niemczech spotkanie), Kamil Grosicki dopiero zdobywał zaufanie Nigela Adkinsa, a Rafał Kurzawa incydentalnie pojawiał się na boiskach Ligue1, mając za sobą nieprzepracowany okres przygotowawczy. Ryzykowna z pijarowego punktu widzenia taktyka 1-4-3-3 była próbą wykorzystania potencjału tych, dla których nie było miejsca w systemach 1-4-4-2 i 1-4-2-3-1. Skończyło się tak, że boczni obrońcy, zgodnie z założeniami, nie wskoczyli w miejsce skrzydłowych, a na boku pomocy wylądował Robert Lewandowski, który nie czuł się tam najlepiej. Po meczu z Włochami to właśnie on najgłośniej mówił to, o czym myślała cała drużyna: że musimy grać ze skrzydłowymi, bo bez nich tracimy naszą siłę.
– W ostatnich meczach, które rozegraliśmy w Chorzowie, trochę eksperymentowaliśmy. Ale później był z mojej strony jasny komunikat, że na dzień dzisiejszy optymalne i skutecznie dla nas ustawienie to taktyka ze skrzydłowymi. W meczu z Czechami spróbujemy wykorzystać ich w skutecznej, dobrej grze – przyznał na przedmeczowej konferencji prasowej selekcjoner.
Adam Buksa asem w rękawie Brzęczka?
Statystyki naszych skrzydłowych są przytłaczająco słabe. Wspomniany Błaszczykowski w Niemczech rozegrał tylko 19 minut. Kurzawa grał nieco więcej, ale jego forma jest tak daleka od tego, co prezentował wiosną, że na zgrupowanie w Sopocie nawet nie przyjechał. W Jagiellonii Białystok regularnie występuje Przemysław Frankowski, ale w jego przypadku na kolana nie rzucają statystyki: trzy bramki i trzy asysty. Lepsze ma Maciej Makuszewski, ale on rehabilituje dziś uszkodzony bark. W teorii w najlepszej dyspozycji jest Damian Kądzior – w Chorwacji zdobył cztery bramki i zanotował dziesięć asyst. Paradoks polega jednak na tym, że choć 26-latek regularnie pomaga kolegom w wygrywaniu, to sam jest w Dinamie Zagrzeb tylko rezerwowym. Stąd powołanie dla napastnika Adama Buksy, który może grać także na skrzydle (na tej pozycji występował w Lechii Gdańsk, którą prowadził Brzęczek). Być może to on na finiszu przygotowań do eliminacji Euro 2020 okaże się odkryciem selekcjonera.
- Media dopominają się skrzydłowych, a oni czasem nie są w dobrej formie. Później mówi się, że potrzeba innego systemu. Na ten temat zawsze będą dyskusji – powiedział Brzęczek, a Kamil Grosicki dodał: „Czy mamy zawodników na tę pozycję, którzy mogą zastąpić Kubę i mnie? Chciałbym, aby tak było, ale ja miejsca za darmo nie oddam. Kuba też nie, co pokazał choćby w meczu z Portugalią, gdy wszedł na boisko i strzelił bramkę. Młodzi wchodzą do reprezentacji, czujemy rywalizację, ale my z Błaszczykowskim na pewno się nie poddamy”.
Polska - Czechy. Kamil Grosicki: Zapowiadałem, że przyjadę w lepszej formie. I jestem
Grosicki: Wracam do kadry w lepszej formie
Brzęczek stoi pod ścianą. Z jednej strony chciałby poszukać alternatywnych rozwiązań, ale z drugiej nie ma już na to czasu. Na grę ze skrzydłowymi naciskają piłkarze, którzy dość jasno wyrazili swoją opinię po meczu z Italią. Nawet prezes PZPN Zbigniew Boniek stwierdził w końcu, że skoro kadrowicze oczekują takiej taktyki, to warto im pójść na rękę. Jednocześnie tylko jeden zawodnik jest w tej chwili pewny gry od początku. To wspomniany Grosicki, który wrócił do formy. W ostatnim meczu Hull City z Birmingham nie tylko trafił do siatki z rzutu wolnego, ale zanotował także asystę. – Cieszę się, że wywalczyłem sobie miejsce w składzie. Na ostatnim zgrupowaniu powiedziałem, że na kolejne przyjadę w lepszej formie. I z taką formą przyjechałem do Sopotu. Teraz muszę udowodnić to na boisku, bo mecze w klubie i mecze w reprezentacji to zupełnie inny poziom – wyjaśnił na konferencji Grosicki.
Kto będzie drugim skrzydłowym? Biorąc pod uwagę to jak dotychczas postępował Brzęczek, można pokusić się o stwierdzenie, że zagra Kuba Błaszczykowski. Po przerwie zapewne zmieni go któryś z młodszych piłkarzy. – Mogę stwierdzić, że zawodnicy, którzy są z nami na zgrupowaniu, prezentują jakość. Są tacy, którzy mają duże doświadczenie, ale mamy też młodych, którzy dopiero zaczynają wchodzić do kadry. Powiem szczerze: jestem spokojny o ich formę - stwierdził przed meczem Brzęczek. Obyśmy tę jakość zobaczyli już w czwartek.