Na początku kadencji Jerzego Brzęczka wydawało się, że jego pomysł na grę reprezentacji jest jasny. Czwórka w obronie, czwórka w pomocy plus ofensywy duet Piotr Zieliński-Robert Lewandowski. O przekonaniu do tej idei świadczyły zresztą personalne decyzje Brzęczka, który na swoje pierwsze i drugie zgrupowanie powołał po trzech snajperów (jego poprzednik Adam Nawałka zawsze wysyłał powołania do czterech napastników). Dwa mecze rozegrane w systemie 4-4-1-1 nie utwierdziły jednak selekcjonera w przekonaniu do tej taktyki, bo już miesiąc później postanowił pójść w całkiem inną stronę. W defensywie wciąż grał kwartet kierowany przez Kamila Glika, ale ze składu zniknęli klasyczni skrzydłowi. Zamiast nich w środku pola mieliśmy trzech pomocników (choć w meczu z Portugalią wystąpił tam także skrzydłowy Rafał Kurzawa), skupionego na ataku Zielińskiego, a także dwóch napastników.
Był to niejako powrót do koncepcji, która dała Polakom nie tylko zwycięstwo z Niemcami, ale także awans na mistrzostwa Europy we Francji. Okazało się jednak, że tylko teoretycznie, bo bez wsparcia skrzydłowych Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik byli bezproduktywni. Dopiero po przerwie Brzęczek wpuścił na murawę Jakuba Błaszczykowskiego oraz Kamila Grosickiego i przestawił drużynę na system ze skrzydłowymi. Dopiero wtedy Polacy zaczęli stwarzać sobie jakiekolwiek sytuacje. Czy więc po październikowym dwumeczu – boleśnie przez Polskę przegranym – selekcjoner zamknie swe laboratorium, czy wręcz przeciwnie – rzuci się w kolejny wir poszukiwań? Bo niedoróbek w jego drużynie jest w tej chwili bez liku.
To jeden z największych dziś bóli głowy Brzęczka, choć jednocześnie i taki, o którym marzy chyba każdy szkoleniowiec na świecie – jak zmieścić na murawie Roberta Lewandowskiego, Krzysztofa Piątka i Arkadiusza Milika, a – jeśli to misja niemożliwa – to która konfiguracja da reprezentacji najwięcej? Każdy z nich posiada przecież atuty, których niewykorzystanie byłoby grzechem. Brzęczek więc szuka. W meczu z Włochami w Bolonii w ataku zagrał sam Lewandowski; trzy dni później z Irlandią wystąpili Milik z Piątkiem; przeciwko Portugalii Lewandowski z Piątkiem, a w rewanżu z Italią w Chorzowie – Lewandowski z Milikiem.
W niedzielę szukający wciąż formy z poprzednich sezonów Milik chciał robić różnicę. Tak jak w 15 min., gdy przejął piłkę w środku pola i samodzielnie ruszył na bramkę Gianluigiego Donnarummy, co skończyło się faulem jednego z Włochów. Albo kilka chwil później, gdy w momencie przyjęcia piłki odwrócił się w kierunku obrońców rywali i inteligentnym podaniem uruchomił na skrzydle Damian Szymańskiego. Snajper Napoli próbował przyśpieszać grę, potwierdzając słowa wiceprezesa PZPN Marka Koźmińskiego, który mówił Sport.pl: „Piątek to egzekutor, nie weźmie odpowiedzialności tak, jak Arek”. Różnicę chwilami widać było jak na dłoni – Piątek w meczu z Portugalią czekał na piłki, Milik w meczu z Italią ich szukał. Dwa razy był bliski pokonania Donnarummy, ale najpierw interwencja obrońcy zmieniła trajektorię lotu piłki zmierzającej do bramki, a później fatalnie z siedmiu metrów spudłował sam Milik. To były jednak tylko momenty, bo na murawie brakowało automatyzmów, co zauważył także Milik, który po dziesięciu minutach gry pokazał kolegom z pomocy, żeby patrzyli gdzie się porusza. Ci jednak jakby głusi na prośbę kolegi odcięli go od podań. Tak samo Roberta Lewandowskiego, który znów nie doszedł do choćby jednej bramkowej okazji.
Jeśli w niedzielę rano Brzęczek liczył na otrzymanie odpowiedzi na pytanie o chemię w ataku, to w niedzielę wieczorem nabrał co najwyżej kolejnych wątpliwości. Bo 24-letni Milik dał sygnał, że nie składa broni i powalczy z Piątkiem o grę u boku kapitana Lewandowskiego.
Taktyka, którą w październiku przetestował Brzęczek, nie była jego fanaberią. To raczej próba znalezienia ustawienia w którym możemy dać sobie radę bez skrzydłowych. Bo w tej chwili bocznych pomocników na wysokim poziomie i w dobrej formie niestety nie mamy. Niestety, ani niegrający w Wolfsburgu Kuba Błaszczykowski, ani Kamil Grosicki, nie są w tej chwili gwarancją bramek i asyst. Maciej Makuszewski i Damian Kądzior mają co prawda na swoim koncie po kilka asyst, ale zdaniem Brzęczka wciąż nie prezentują wystarczającego poziomu, bo selekcjoner z ich usług korzystał do tej pory epizodycznie. Z drugiej strony w obu rozegranych w Chorzowie meczach dopiero pojawienie się na murawie Kuby i Kamila dało nam choćby minimalną aktywność pod polem karnym rywali. W czwartek duetowi udało się nawet zdobyć gola; w niedzielę to oni po przerwie stali się postrachem włoskiej obrony. Trudno przewidzieć, co siedzi w głowie Brzęczka, ale szkoleniowiec byłby chyba samobójcą, gdyby w listopadzie znów zdecydował się na rezygnację z duetu naszych skrzydłowych.
Liga Narodów. Polska - Włochy. Polska spada do drugiej dywizji! Sytuacja w grupie. [TABELA GRUPY 3]
Pod nieobecność tej dwójki ciężar gry spada na środkowych pomocników. Dlatego Brzęczek poszukuje tam intensywnie, być może intensywniej, niż na innych pozycjach. Szuka nie tylko tych, którzy mogą grać u boku Grzegorza Krychowiaka, ale także tych, którzy mogą grać za niego. Krychowiak, w tej chwili najlepszy polski środkowy, daleki jest od formy z 2016 roku. Na dodatek na kadrę przyleciał z urazem mięśnia czworogłowego, którego nabawił się w derbach Moskwy z CSKA. Po meczu z Portugalią piłkarzowi Lokomotiwu kontuzja zaczęła doskwierać jeszcze bardziej i ostatecznie sztab medyczny wraz z selekcjonerem zdecydowali się nie ryzykować zdrowiem 28-latka. Szansę dostali więc Jacek Góralski, Karol Linetty i Damian Szymański, który po raz pierwszy w karierze zagrał w podstawowym składzie kadry. Żaden z nich nie zdał egzaminu, choć Szymański dwoił się i troił, aby zapracować na dobre oceny. Niewiele jednak z tego wynikało, a selekcjoner już w przerwie zmienił i Linettego, i Szymańskiego. Gra Góralskiego do końca ograniczyła się natomiast do biegania. Kolejny raz potwierdziło się, że piłkarz Łudogorca Razgrad zaoferować może co najwyżej ambicję. To jednak zdecydowanie za mało na Włochów, którzy – szczególnie do przerwy – zdominowali środek boiska. Na razie nie Brzęczek nie ma więc ani piłkarza, którzy jest faworytem do gry u boku Krychowiaka, ani tym bardziej takiego, który mógłby pomocnika Lokomotiwu zastąpić.
Trener ma świadomość, że siła jego zespołu jest taka, jak jego najsłabsze ogniwo. Dlatego już od pierwszego dnia pracy rozpoczął poszukiwania zastępców liderów kadry. Ta grupa została wyselekcjonowana szybko: Arkadiusz Reca, Damian Szymański, Rafał Pietrzak, Adam Dźwigała i odkurzony po trzech latach Mateusz Klich. Ostatnio dołączył do niej również nieobecny w kadrze od trzech lat Paweł Olkowski. O tym, jakie nadzieje Brzęczek pokłada w wytypowanych przez siebie zmiennikach, świadczy statystyka: Reca wystąpił już w trzech meczach kadry i za każdym razem pojawiał się na boisku od pierwszej minuty, trzy razy zagrali także Szymański i Klich, natomiast Pietrzak – dwa razy. Bez debiutu pozostał tylko Dźwigała, ale pod jego nieobecność do zespołu wrócił Artur Jędrzejczyk, czyli alternatywa nie tylko na środku obrony, ale i na jej lewej stronie. To właśnie ta flanka jest w tej chwili naszą najsłabszą. W meczu z Portugalią współpraca Jędrzejczyka z Rafałem Kurzawa okazała się katastrofą. Polacy nie nadążali za szybszymi rywalami, jakości nie dawali także w ataku.
Gry kadry nie odmienił także Reca, który w niedzielę otrzymał kolejną szansę. Włosi szybko zorientowali się, że dużo łatwiej będzie im grać nie na jednego z liderów Sampdorii Genua, a na permanentnego rezerwowego Atalanty i to właśnie lewą stroną konstruowali swoje ataki. Tylko w pierwszym kwadransie meczu trzykrotnie przebili się właśnie tą flanką. To po centrze z lewej strony głową uderzył Giorgio Chiellini, gdy tylko kapitalna interwencja Wojciecha Szczęsnego uratowała nas przed utratą gola. Podobnie było w końcówce pierwszej połowy, gdy piłka znów przedarła się w nasze pole karne ze strony Recy i znów tylko dzięki rozgrywającemu dobry mecz Szczęsnemu Alessandro Florenzi nie cieszył się z trafienia.
Wynik słaby, gra jeszcze słabsza – tak najkrócej można podsumować przegrany 0:1 mecz. Na Stadionie Śląskim zabrakło bramek, ale pojawiło się kilku istotnych dla Brzęczka sugestii. W jakim ustawieniu jesteśmy groźniejsi w ataku? Ze skrzydłowymi. Czy mamy w środku pola piłkarzy mogących dorównać Grzegorzowi Krychowiakowi w formie? Nie w tej chwili. Czy Arkadiusz Reca jest gotowy na podjęcie równorzędnej rywalizacji z Maciejem Rybusem? Nie. Czy duet z Robertem Lewandowskim powinien stworzyć Arkadiusz Milik czy Krzysztof Piątek, a może kapitan winien mieć za sobą wyłącznie Piotra Zielińskiego? Nie wiadomo…
Wiadomo coś innego: Brzęczek nie ma już czasu na poszukiwania. Za miesiąc w Guimaraes i Gdańsku jego drużynę czekają ostatnie próby przed marcowymi eliminacjami Euro 2020.
Liga Narodów. Polska przegrała z Włochami. Spadliśmy do niższej dywizji
Liga Narodów. Polska - Włochy. Jak Polska zagrała z Włochami? [OCENY]