Reprezentacja Polski. Piłkarskie know-how robi różnicę. Profesor Błaszczykowski jednak się nie cieszył

Mimo tego, że w meczu z Portugalią przy 103. występie w reprezentacji stał się piłkarskim profesorem, to radości nie było. Znów musiał coś komuś udowadniać. W skali 12 lat to dość męczące. - Sumiennie pracuję i walczę, bo to jest najważniejsza rzecz, którą mogę zrobić - mówił po meczu.

- Co robiłeś wieczorem 11.10.2006 roku – zapytałem przed meczem z Portugalią Bartosza Bereszyńskiego. - Nie pamiętam. Trzeba by spytać moich rodziców – odparł z uśmiechem.

Trudno się dziwić. Miał 14 lat, a w obecnej kadrze są też piłkarze od niego młodsi. Gdy Polska grała wtedy z Portugalią, 10-letni Jan Bednarek był w 4. klasie szkoły podstawowej. Do Chorzowa na Stadion Śląski przyjechał za to m.in. Paweł Olkowski. Daleko nie miał, bo za piłką biegał wtedy w Zabrzu. Pewnie nie przypuszczał, że za 12 lat kolejny mecz z tym rywalem znów obejrzy z trybun tego obiektu, ale już jako reprezentant Polski.

Jedynym człowiekiem, który łączył dawne i obecne starcie z Portugalią był Jakub Błaszczykowski, to m.in jego triumf nad Deco i Ronaldo oklaskiwała wtedy część obecnych reprezentantów. On pewnie też wówczas nie przypuszczał, że 12 lat później na odnowionym Śląskim przejdzie do historii ze 103. spotkaniem w kadrze. Tym bardziej, że w 2006 roku był nowicjuszem z 5. meczem z orzełkiem na piersi. W dodatku piłkarzem niepewnym swojego występu. Dwa spotkania wcześniej zawalił przegrany 1:3 mecz z Finlandią. Leo Beenhakker zdjął go z boiska po 45 minutach. Kuba mocno to przeżywał, ale jedyną rzeczą jaką pragnął była szybka rehabilitacja i pokazanie, że wypadek przy pracy nie zdarzy się więcej niż raz. Z Portugalią dostał 66 minut. Nie zawiódł. Zagrał w jednym z najlepszych spotkań biało-czerwonych w XXI wieku. 12 lat później w piłkarskim życiu Kuby niewiele się zmieniło. Przynajmniej w kwestii atmosfery wokół niego. Znów chciał, a w opinii niektórych musiał coś udowadniać. 

Piłkarskie know-how

Spotkanie z Portugalią Błaszczykowski oraz Grosicki rozpoczęli na ławce. Polskie skrzydła w meczu z Portugalią wyglądały słabo. 

Na prawej stronie coś próbował robić Bartosz Bereszyński, który dość często włączał się w ofensywne akcje, ale dostał mocny cios w głowę i po przerwie musiał zejść z boiska. Mateusz Klich był niewidoczny, a z drugiej strony niewiele drużynie dawał Rafał Kurzawa. Wrażenie, że gramy bez skrzydłowych z minuty na minutę się potęgowało. Przynajmniej do czasu gdy na placu gry pojawiła się doświadczona dwójka pomocników.

Kuba Błaszczykowski miał celność podań na poziomie 70 proc. Wygrał jeden powietrzny pojedynek, popisał się dobrym odbiorem i co najważniejsze oddał jeden celny strzał na bramkę rywala – tyle jeśli chodzi o kluczowe liczby. Często jednak nie one są najistotniejsze. 

Adam Nawałka mawiał o Kubie, że niezależnie od tego, czy jest w rytmie meczowym, czy nie, chciał go na boisku. Wolał gracza, który potrafił mądrzej stać, niż głupio biegać. Zwracał uwagę, że Kuba swym ustawieniem, sprytem, sposobem poruszania się bardzo pomagał drużynie. Miał, mówiąc obrazowo, tak zwane know-how.

Błaszczykowski z Portugalią z pewnością nie stał. Walczył, ganiał za piłką, w kilku akcjach wyszło jego doświadczenie, gdy dobrze blokował futbolówkę wymuszając faul rywala. W 77. minucie był tam gdzie powinien. Po dośrodkowaniu Grosickiego piłka przeszła przez Roberta Lewandowskiego, ale tuż za polem karnym dopadł do niej zawodnik Wolfsburga. Uderzył w swoim stylu - mocno i precyzyjnie. Mieliśmy kontaktową bramkę, a Kuba pocałował orzełka. Stadion Śląski znów skandował jego nazwisko i wyraźnie odżył, bo dwubramkowa strata do rywali odebrała kibicom chęć do dopingu. Kuba przynajmniej na kilkanaście minut dał fanom nadzieję.

103. mecz jednak wielkim świętem dla niego nie był. Głównie przez okoliczności. Znów był na cenzurowanym.

- On nie podchodzi do tego meczu jako rekordowego. Myśli tylko, żeby dobrze się zaprezentować. Przy całej otoczce - zarzutach, że nie gra, że nie zasługuje na kadrę, że ma rodzinne koligacje, trudno się zachwycać tym, że może zagrać w reprezentacji po raz 103 – mówił Sport.pl jego brat, Dawid Błaszczykowski jeszcze przed spotkaniem. Kuba zabrał najlepsze noty w polskiej drużynie. 

Sport.pl docenił go nie tylko za gola, ale też asekurację w obronie. Do szczęścia zabrakło jeszcze choćby punktu biało-czerwonych. Z golem na koncie, ale i przegraną reprezentacji z meczu cieszyć się nie mógł. Najpierw drużyna, potem on – tak zawsze powtarzał we wszelkich rozmowach.

Plan na przyszłość

Mecz z Portugalią zamknął usta krytykom Kuby. Oczywiście najlepiej, by był gotowy na więcej niż pół godziny. Oczywiście dobrze, by w klubie nie siedział na ławce, ale i na to jest ponoć plan. Błaszczykowski przyznał w pomeczowej rozmowie z Polsatem Sport, że wraz z trenerem Brzęczkiem mają jakieś rozwiązania na wypadek, gdyby w Wolfsburgu nadal brakowało mi minut.

- Jest pomysł na moją przyszłość - potwierdził tajemniczo piłkarz. - Na razie koncentruję się na klubie i myślę, że przyjdzie czas, żeby podjąć odpowiednie decyzje. Na razie jest trochę za wcześnie. Cały czas ciężko i sumiennie pracuję i walczę, bo to jest najważniejsza rzecz, którą mogę zrobić – dodał.

W niedzielny wieczór być może znów dostanie szansę na walkę. Tym razem z Włochami. Ze stadionu w Chorzowie na razie ma więcej pozytywnych niż złych wspomnień. Oprócz 2:1 z Portugalią to właśnie tu Polska z jego udziałem wygrywała z Belgią (2:0), zdobywała punkty eliminacyjne z Czechami, a on cieszył się w tym spotkaniu z gola i asysty. To tu nasza kadra z Kubą remisowała z Irlandią (1:1) i w meczu bez stawki przy październikowym śniegu przegrywała ze Słowacją (0:1). Kawał współczesnej historii naszego futbolu, którą Kuba tworzył. Ciągle w niej uczestniczy. Wymienione spotkania inni jego koledzy (oprócz Roberta Lewandowskiego) pamiętają głównie z opowieści lub telewizji. Niektórzy o to, co robili podczas ich trwania być może też musieliby zapytać rodziców. Futbolowy profesor w kadrze zawsze się przydaje.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.