Liga Narodów. Włochy - Polska. Wiemy, że nic nie wiemy, ale się dowiemy. Gdzie jest kadra Jerzego Brzęczka?

Mecze z Włochami (Liga Narodów, piątek, godz. 20.45) i Irlandią (sparing, wtorek, godz. 20.45) raczej nie dadzą odpowiedzi, ale przynajmniej powinny rozjaśnić, czy mundialowa porażka była tylko bolesnym incydentem, czy początkiem trudnego etapu reprezentacji Polski.

Niespełna 10 lat temu, pechową porażką 1:2 ze Słowacją w Bratysławie drużyny Leo Beenhakkera, zaczęły się chude lata reprezentacji Polski. To czasy tak odległe, że już prawie nikt ich nie pamięta. Tym bardziej że Adam Nawałka - mimo nieudanego występu na mundialu w Rosji - po pięciu latach pracy nie zostawia raczej po sobie spalonej ziemi. „Raczej”, bo jeśli spojrzymy na ostatnie dni i otoczkę wokół kadry, to pewności nie mamy.

>> Maciej Makuszewski doznał kontuzji. Pomocnik opuszcza zgrupowanie reprezentacji

Gdzie Arłamów, gdzie Warszawa

Środa, godz. 16, dwa dni do meczu z Włochami. Hotel DoubleTree by Hilton w warszawskim Wawrze. Nad wejściem napis witający reprezentację Polski, przed wejściem trzy taksówki i jeden wóz transmisyjny, a w środku kilku dziennikarzy oraz hotelowi goście. Bo żaden nie wygląda na takiego, który przyjechał tu specjalnie, żeby spotkać się z piłkarzami.

To zmiana. Kolosalna, jeśli przypomnimy sobie to, co działo się trzy miesiące temu w Arłamowie, gdzie kadra Nawałki kończyła przygotowania do mundialu. Ile ludzi wówczas przyjeżdżało do tej odciętej od świata wioski, koczowało tam całymi dniami, ile dzieci godzinami skandowało „Lewandowski, Lewandowski” tak głośno, że okrzyki było słychać w hotelu nawet przy zamkniętych drzwiach i oknach.

Teraz drzwi do hotelu były otwarte, ale za Robertem Lewandowskim, Grzegorzem Krychowiakiem, Wojciechem Szczęsnym czy Arkadiuszem Milikiem nikt się nie uganiał, nikt ich nie zaczepiał, kolejek, by zrobić sobie zdjęcie czy wziąć autograf, nie było.

>> Zbigniew Boniek: Nasi piłkarze będą sprzedawani za bezcen

Cel: odzyskać zaufanie

Trzy zwycięstwa, jeden remis, trzy porażki. To tegoroczny bilans reprezentacji Polski. Nie wygląda dobrze, ostatni raz kadra więcej meczów przegrała w 2013 r., czyli za czasów Waldemara Fornalika (pięć), kiedy od stycznia do grudnia rozegrała 13 spotkań; trzykrotnie poległa w eliminacjach mistrzostw świata w Brazylii (1:3 i 0:1 Ukrainą, 0:2 z Anglią), a do tego przegrała dwa mecze towarzyskie (0:2 z Irlandią i 0:2 ze Słowacją, pod tą drugą porażką podpisał się debiutujący wówczas Nawałka).

Do końca roku reprezentację Brzęczka czekają cztery spotkania w Lidze Narodów (z Włochami i Portugalią) oraz dwa sparingi (z Irlandią i Czechami). - Jesienią gramy sześć meczów z wymagającymi rywalami. Chcemy w nich odzyskać zaufanie kibiców, by znowu zaczęli nas szanować. To nasz podstawowy cel - zapowiada nowy selekcjoner.

>> Kamil Glik zapowiedział, że może zagrać na kolejnych MŚ

Czas prezesa, czas kibiców

Sprzymierzeńcem Brzęczka teoretycznie powinien być czas, bo celem postawionym przez prezesa PZPN Zbigniewa Bońka jest awans do Euro 2020, a eliminacje zaczynają się dopiero w marcu. Jesienią, również w Lidze Narodów, nowy selekcjoner może testować i eksperymentować do woli. Nikt z wyników - przynajmniej w PZPN - nie będzie go ani rozliczał, ani z ewentualnych porażek robił tragedii.

No chyba że kibice, których cierpliwość się kończy. A kolejne porażki mogą pogłębić ich frustrację, utrwalić przekonanie, że ledwo dyszy nie tylko nasza piłka klubowa, ale także reprezentacyjna.

Dlatego czas dla Brzęczka wydaje się tylko pozornym sprzymierzeńcem. Tym bardziej teraz, kiedy tak naprawdę nie wiadomo, w którym miejscu jest reprezentacja. Czy jest tak słaba, jak na mundialu, czy przez pięć lat pracy z Nawałką zrobiła tak duży postęp, że turniej w Rosji należy traktować jako bardzo nieprzyjemny, ale jednak incydent.

>> Karol Linetty był zły na Nawałkę. 'Uważam, że zasłużyłem na grę'

Mecze z Włochami i Irlandią raczej nie dadzą pełnej odpowiedzi, ale powinny rozjaśnić sytuację, pokazać przynajmniej odrobinę krajobrazu. Bo dziś wiemy bardzo mało. W zasadzie tylko tyle, że we wrześniowych spotkaniach zobaczymy inny zespół. I personalnie - Brzęczek na zgrupowanie zabrał sześciu debiutantów, a do tego zrezygnował z ulubieńców Nawałki, czyli Kamila Grosickiego oraz Thiago Cionka. I taktycznie, bo Polska w Bolonii pierwszy raz od lat może rozpocząć spotkanie bez nominalnych skrzydłowych, w ustawieniu 4-2-3-1.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.