Reprezentacja Polski. Brzęczek na niego stawia, chociaż na MŚ nie poleciał. Kamiński: Wiedziałem jak to wszystko bolało i że każdy to musi przegryźć samemu

- Pamiętam debiut Nawałki i mecz ze Słowacją, w którym grałem. Na prawej stronie był Olkowski w środku ja z Jędrzejczykiem, a na lewej Kosznik. To był dopiero eksperyment - mówi Sport.pl Marcin Kamiński, który ma teraz tworzyć nową defensywę kadry. Ostatnie MŚ oglądał jednak w domu. - Nie było to łatwe. Czułem się częścią tej drużyny.

Kacper Sosnowski: Sierpień był dla ciebie miesiącem zmian. Nowy klub, nowa reprezentacja Polski, nowy członek rodziny.

Marcin Kamiński: Córka mi się urodziła. Rzeczywiście miałem w związku z tym sporo emocji. To był lekko zwariowany miesiąc. Doszła do tego zamiana Stuttgartu na Duesseldorf. Nikt mnie co prawda z VfB nie wypychał i nie mówił, że muszę odejść, ale wszyscy razem doszliśmy do wniosku, że potrzebuję minut. W Stuttgarcie nikt nie mógł mi zagwarantować, że będę grał więcej niż w poprzednim sezonie, a nie mogłem sobie pozwolić na siedzenie na ławce lub trybunach. Podjąłem decyzję o zmianie klubu. W tym momencie najważniejsze jest dla mnie by grać. O moją sytuację podpytywał mnie też selekcjoner. To było wtedy gdy w pierwszym terminie miały być wysłane powołania (20 sierpnia – przyp. red.) Mówił, że jestem w kręgu jego zainteresowań. To mnie dodatkowo zmotywowało do działania. No i doszło do wypożyczenia.

>> Nowa twarz kadry. Na zgrupowaniu zamiast festiwalu nadęcia trwa festiwal uśmiechu

W VfB przez ostatnie trzy miesiące głównie trenowałeś. Uznajesz to trochę za czas stracony, czy jednak sama rywalizacja w mocnej grupie i mierzenie się np. z Pavardem to cenne doświadczenie.

- Pavard ma dużą jakość i potencjał. On oczywiście nie jest jeszcze ułożonym piłkarzem, bo ma 22 lata i wciąż się rozwija, ale to zawodnik niezwykle ciekawy. Zaawansowany technicznie i szybki. Dobrze ustawia się w pojedynkach, blokuje sporo uderzeń. Widać, że może być z niego wielki piłkarz. Na razie błysnął. Teraz musi potwierdzić, że jest zawodnikiem wielkiego formatu.

Co do mniejszej liczby meczów i treningów. Treningi są podstawowym i ważnym czasem, by się rozwijać. Ćwicząc z tymi piłkarzami na pewno idzie się do przodu. Jakość tych zajęć jest wyższa niż np. w Polsce. Oczywiście wszystko weryfikują potem mecze, ale jak się dobrze pracuje na co dzień, to w spotkaniach to zwykle widać. Jest możliwość wykorzystania swojej szansy. To trochę tak jak było z Janem Bednarkiem. Mówiło się, że siedzi w Southampton na ławce i nie gra. Pod koniec sezonu dostał swoją szansę i pokazał, że Premier League może grać jak równy z równym, po odpowiednim przepracowaniu treningów. 

>> Bartosz Bereszyński: Mundial? Zadra zostanie. Ale wierzę, że ta drużyna znowu będzie kochana

W Fortunie sytuacja dla ciebie jest dobra. Niby ze środkowych obrońców jest Hoffmann czy Ayhan, ale tylko ty grasz tam lewą nogą. To spory atut.

- Jest jeszcze Bormuth, który też w zeszłym sezonie sporo grał. W sumie jednak rzeczywiście jest 4 głównych kandydatów do gry, a ja jestem z nich najstarszy i jedyny lewonożny. Wiedziałem na co się piszę i gdzie idę. Przeszedłem tam, by grać. Oczywiście gwarancji nikt na to nie dał, ale swoje szanse na występy mocno zwiększyłem. Trener też wiedział czego potrzebuje. Przy grze trójką z tyłu ciężko wystawić wszystkich prawonożnych piłkarzy.

Na ostatnim meczu z  Lipskiem trener Funkel wystawił cię właśnie w trójce defensorów. Odpowiadało ci to?

- Jak najbardziej. We wstępnych rozmowach już uprzedzał mnie, że gra też trójką obrońców. To nie jest jednak jego przewodni system. Wiadomo, że trzeba się przygotowywać pod konkretnego rywala i przystosować do warunków.

Walcząca o utrzymanie Fortuna to dla obrońców miejsce specyficzne. Spada na was duża odpowiedzialność.

- Wiem, ale oprócz gry na zero, trzeba też strzelać gole. Z samymi remisami daleko nie zajdziemy. Wszystko zaczyna się jednak od defensywy, żeby to dobrze ustawić, żebyśmy byli dobrze zabezpieczeni. Podobnie było zresztą w Stuttgarcie. Przyszedł trener Korkut i podstawą, nad którą pracowaliśmy była defensywa. Wiedzieliśmy, że mamy jakość, że możemy stwarzać sobie sytuacje, a do tego traciliśmy jeszcze mało bramek. Wygrywaliśmy mecze po 1:0, ale nie piękna gra była najważniejsza, tylko gra skuteczna, dająca punkty. Tu może być podobnie.

>> Liga Narodów jako eliminacje Euro 2020? Kuriozalny regulamin baraży

Pierwsze wrażenie po trafieniu do Fortuny...

Było bardzo dobre. Atmosfera ok. Chłopaki fajnie mnie przyjęli. Boiska treningowe są super, tak jak całe zaplecze. Stadion duży - na 55 tysięcy miejsc. Trudno coś więcej mi powiedzieć, bo byłem tam tydzień. Póki co wszystko jest tak jakbym chciał.

Powróciłeś też do kadry, z którą o włos nie pojechałeś do Rosji. Mundial oglądałeś jednak tylko w telewizji. Z czerwca masz zatem smutne wspomnienia.

- Wiadomo, że chciałbym być w Rosji z drużyną. Wszystko potoczyło się tak, że musiałem siedzieć w domu. Nie było to łatwe, ale też wiedziałem, że byłem o krok od tych mistrzostw. Czułem się zatem częścią tej drużyny.

Kontuzjowany Kamil Glik, który ostatecznie na mundial pojechał nie grał w dwóch pierwszych meczach. Nie było ci szkoda, że z tobą w kadrze Nawałka miałby więcej opcji?

- Nie zastanawiałem się nad tym. Decyzja zapadła przed mundialem, więc starałem się nie analizować czy ja bym mógł dać tej reprezentacji więcej. Raczej trzymałem kciuki by Kamil zagrał. 

Byłeś w kontakcie z kolegami?

- Pisałem SMSy czy rozmawiałem głównie z Bartkiem Bereszyńskim, ale też wiedziałem, kiedy sobie odpuścić. Byłbym pewnie jednym z wielu, który po meczu chce pocieszyć, czy pogadać. Czekałem dzień czy dwa, bo wiedziałem jak każdego to wszystko bolało. Nie chciałem się narzucać. Wiedziałem, że każdy to musi „przegryźć” samemu.

>> Damian Kądzior. Od pierwszoligowca do reprezentanta Polski

Teraz w kadrze nowe otwarcie. Najbardziej przez zakończenie kariery Piszczka i kontuzję Rybusa, pozmienia się w obronie.

- My sami nie wiemy jak pod względem personaliów może to wyglądać z Włochami. Ćwiczymy, przygotowujemy się jesteśmy częścią tej nowości.

Trafne słowo. Ty w przeciwieństwie do Fabiańskiego nie musiałeś sprawdzać kim jest Pietrzak czy Dźwigała, ale w jakiej są formie pewnie nie śledziłeś?

- Znam ich z czasów reprezentacji młodzieżowej. Wiem w jakich klubach grają. Nie zastanawiałem się czy nie dziwiłem w związku z powołaniami. Przeciwko Adamowi grałem w lidze, jak był w Lechii, a może nawet Jagielloni. Przeciwko Rafałowi występów nie pamiętam, ale znam człowieka.

Znasz ludzi. Kibice poznają jak ci ludzie będą wyglądać zestawieni razem.

- Trudno mi coś wyrokować. Przychodzi trener, który ma swoją koncepcję, który nam ją przekazuje. Dopiero w to wchodzimy, sprawdzamy się na treningach. Chcemy jakoś w tym zafunkcjonować, poczuć o co chodzi, zrozumieć partnerów. To będzie nowa linia obrony, więc chwilę to pewnie zajmie. Na pewno nie jeden dzień. Nowy selekcjoner chce nadać drużynie nowy sposób funkcjonowania, nowy ton. Po to są te mecze, chociaż wszyscy chcemy, żeby one już jakoś wyglądały. Żeby to od razu zadziałało. Może tak będzie. Kto wie?

>> Felix Zwayer sędzią. Kiedyś przerwał mecz, bo obraził się na trenera

Brzęczek chce grać czterema obrońcami, czyli tak jak wszyscy się przyzwyczaili. Nie ma jedynie pewności jacy to mogą być piłkarze i czy nie zaskoczy nas tak jak przy kilku powołaniach.

- Eksperymenty i testy były zawsze. Pamiętam debiut Nawałki i mecz ze Słowacją, w którym grałem. Na prawej stronie był Olkowski w środku ja z Jędrzejczykiem, a na lewej Kosznik. To był dopiero eksperyment. Tak to jest. Coś trzeba sprawdzić, coś musi się dotrzeć.

Teraz jest natomiast Bartek Bereszyński, który coraz więcej gra w reprezentacji. Jest Kamil Glik, czyli filar naszej obrony, który ją scala i trzyma. Zobaczymy kto będzie obok, czyli na środku obrony i na lewej stronie.

>> Jakub Błaszczykowski gotowy do gry w najbliższych meczach kadry

Twój konkurent do gry Jan Bednarek ma po MŚ w kadrze dobre notowania? I czy ma dobre noty też u ciebie?

- Dobrze się znamy. Z jego bratem grałem w reprezentacjach wielkopolski. Wtedy przyjeżdżał z nim taki mały chłopiec, który też chciał kopać piłkę. Od tego czasu bardzo się rozwinął i kopie ja nieźle. Ma swoje ambicje, cele i idzie do przodu. Początek sezonu jest dla niego trudny, ale widać po nim, że cały czas pracuje, a resztą się nie przejmuje.

>> Wojciech Szczęsny o swojej wpadce w meczu z Włochami: Z trafienia Balotellego byłem niezadowolony

Po kilku dniach na kadrze możesz powiedzieć jak współpracuje ci się z nowym trenerem?

- Trochę jeszcze za krótko, by jakoś się w tym temacie rozwijać. Kiedy jednak pierwszy raz rozmawiałem z trenerem przez telefon, to już wtedy czułem, że ma swój plan. Wierzy w to co robi i jest spokojny. To były optymistyczne rozmowy. Jak przyjechałem do Warszawy, też pogadaliśmy w cztery oczy. Widać, że selekcjoner wie czego chce. To w tym momencie jest ważne. Zdajemy sobie sprawę, że nasza drużyna ma wielu klasowych zawodników, ma swój potencjał i to wspólnymi siłami trzeba teraz pokazać na boisku. Przecież nie zapomnieliśmy jak się gra w piłkę. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.