Reprezentacja. Makuszewski: Dostałem zaufanie trenera Brzęczka, teraz czekam na szansę. W kadrze chcę być skuteczny jak w klubie

Jest nowy trener i jest nowe rozdanie. Każdy szkoleniowiec preferuje innych piłkarzy. Trener Jerzy Brzęczek zaufał mi, od razu wysłał powołanie, a więc widocznie ma mnie w planach - powiedział Sport.pl Maciej Makuszewski, reprezentant Polski i skrzydłowy Lecha Poznań.

Sebastian Staszewski: Mawiano kiedyś, że Polska skrzydłowymi stoi, ale ostatnio wiele się zmieniło. Na zgrupowaniu reprezentacji w ogóle nie pojawił się Kamil Grosicki, a Kuba Błaszczykowski – który ostatecznie otrzymał powołanie – w tym sezonie rozegrał ledwie siedem minut. Dzięki temu piłkarze, którzy u Adama Nawałki stali w drugim szeregu, jak pan czy Przemysław Frankowski, zaczęli pukać do podstawowego składu.

Maciej Makuszewski: Kamil miał problemy z regularną grą, ale to chyba przez transfer. U trenera Nawałki był przecież ważnym ogniwem. Uważam, że jeżeli zacznie występować, to wróci do reprezentacji i znów będzie robił dobrą robotę. Musi tylko uporządkować sprawy w Anglii. Wierzę też, że do gry wróci Kuba. To piłkarz wysokiej klasy. Jego doświadczenie i zaangażowanie zawsze były na najwyższym poziomie, a to pomagało mi czy dużo młodszym chłopakom. Kuba był wzorem. Fakt, nasi czołowi skrzydłowi mają problemy, ale są kolejni. Od selekcjonera chcielibyśmy więc dostać szansę, zagrać i zostawić pozytywne wrażenie.

Błaszczykowski to serce reprezentacji, ale w tym sezonie ma pan niemal tyle samo asyst, co Kuba rozegranych minut. W grudniu skończy 33 lata, jest blisko drugiego brzegu. A pan ma najlepszy start sezonu w karierze. To musiało wyostrzyć panu apetyt na grę.

Również rok temu miałem mocne wejście w sezon. Teraz też zacząłem mocno i to pomimo, iż nie gram na mojej nominalnej pozycji, czyli jako skupiony wyłącznie na ataku skrzydłowy. W Lechu Poznań trwa obecnie zmiana ustawienia, jestem wystawiany jako wahadłowy. Staram się jednak na każdej pozycji dać z siebie wszystko. Na razie idzie dobrze, bo zbieram asysty i to w ważnych momentach. Cieszę się, że pomagam Lechowi. Teraz walczę o zaufanie trenera Brzęczka. Mam swój mały plan, aby bramki i asysty zacząć zbierać także w reprezentacji.

Problemy kolegów mogą okazać się pana szczęściem, bo w hierarchii skrzydłowych wydaje się pan być wyżej, niż za kadencji poprzedniego selekcjonera.  

Jest nowy trener i jest nowe rozdanie. To naturalna sprawa. Każdy szkoleniowiec preferuje innych piłkarzy. Jerzy Brzęczek mi zaufał, od razu wysłał powołanie, a więc ma mnie w swoich planach. Ale sądzę, że notowania będziemy mogli poznać dopiero za jakiś czas.

Cieszy pana to, że reprezentacja Polski ma grać w ustawieniu 4-4-2?

Każdy trener ma preferencje personalne, ale i taktyczne. Piłkarzy dobiera pod system. Ja jestem zawodnikiem, który jakość może dać w różnych ustawieniach. Czy przyzwyczaiłem się do bycia wahadłowym? Nie do końca. Potrzebuję czasu, aby ograć się na nowej pozycji. A gram na niej dopiero od półtora miesiąca. Cały czas czegoś się uczę. 4-4-2 to natomiast naturalne dla mnie ustawienie. W nim kadra grała dobrze i wygrywała. Oby znów tak było.

Z drugiej strony w preferowanym obecnie w Lechu systemie 3-5-2 idzie panu wybornie.

Ale w tamtym sezonie też miałem dobry start, dorzuciłem nawet jakieś bramki. Chociaż tylu asyst faktycznie nie miałem. Liczby pokazują jednak, że w tym sezonie jest dobrze, choć chcę wykręcić jeszcze lepszy wynik. W każdym meczu będę próbował dawać drużynie coś ekstra.

Co z pana kolanem?

Bardzo dobrze, dziękuję.

Po zerwaniu więzadła krzyżowego przeszedł pan ekspresową drogę z sali operacyjnej na murawę. Czy w głowie nie została jednak blizna, która na boisku każe czasem odpuścić?

Od początku nie podchodziłem do tego tak, że coś mi się może stać.

Wie pan, że może. Przekonał się o tym Arkadiusz Milik.

Oczywiście, że cały czas słyszałem o przykładzie Arka, który dwa razy zerwał więzadła. Niedawno nawet o tym rozmawialiśmy, o leczeniu, rehabilitacji. Arek wspominał, że od pierwszego urazu do drugiego minął prawie rok i ta druga kontuzja była niespodziewana. Dlatego podchodzę do tego tak, że jeśli coś ma się wydarzyć, to się wydarzy. Nie myślę o tym, aby czasem odpuścić. Taka myśl tylko zwiększyłaby ryzyko. A jeśli coś się stanie? To znów wrócę po czterech miesiącach. Ale rozsądek zachowuję. Od początku zresztą. Mogłem wrócić szybciej, ale wiele osób wokół mnie martwiło się o mnie i studziły mój optymizm.

I tak wrócił pan w niesamowitym tempie.

Diagnoza lekarzy była taka, że dopiero teraz powinienem wrócić do formy. A ja trenuję od kilku dobrych miesięcy, mam pięć asyst, gram regularnie i jestem powołany do reprezentacji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.