Mecz Irlandii z Danią jak z baśni Christiana Andersena. Pogromcy Polaków chcą nas na mundialu. "Jak popatrzymy na drużyny w pierwszym koszyku, to dobra opcja"

W barażach rozgromili Irlandię 5:1. Wydarzenia w Dublinie przyrównują do tych z baśni Christiana Andersena, gdzie dzięki charakterowi i uporowi przychodzi happy end. Przed nimi mundial i spore oczekiwania. - To jest ekipa, która wciąż rośnie. Buduje ją każdy kolejny mecz. Od ponad roku nie przegraliśmy - chwali Sport.pl duński komentator i dziennikarz TV2 Martin Gottschalk Rasmussen. Nie ukrywa, że spotkanie z Polską na MŚ, uznano by za szczęśliwe losowanie.

Kacper Sosnowski: Świętowanie po awansie na mundial było równie imponujące jak wtorkowe zwycięstwo?

Martin Gottschalk Rasmussen: Ja akurat pracowałem, ale kibice bawili się niesamowicie. W mediach określamy wydarzenia z Dublina jako magiczną noc. Któryś z naszych piłkarzy powiedział, że to było jak baśń Hansa Christiana Andersena. Cały świat zobaczył co znaczy charakter i działanie w sytuacji, której coś nie idzie. Bohaterowie dali radę, no i zakończenie było szczęśliwe.  

Bo jak to w baśniach, wszystko zaczęło się źle, trochę dramatycznie. Przegrywaliście po 6 minutach. Przez kolejnych kilkanaście, mimo dobrych sytuacji, Irlandczycy bronili wszystko.

- No i było takie deja vu pierwszego meczu w Kopenhadze. Wtedy też przy naszej dobrej grze, znakomita irlandzka obrona jeszcze lepiej i szczęśliwiej się broniła. To nie zapowiadało łatwego spotkania. Nasi gracze już po meczu mówili jednak, że szybko stracona bramka wiele nie zmieniła. Oni grali swoje. Mieli pewność, że w końcu strzelą, że wygrają to spotkanie. Nikt jednak nie myślał, że będzie aż 5:1.

Te 5:1 poszło w świat. To najwyższy wynik w tegorocznych europejskich barażach. Wierzycie, że macie drużynę nieprzewidywalną, o wielkich możliwościach?

- Cały czas podkreślam, dla mnie to jest ekipa, która wciąż rośnie. Każdy miesiąc na zgrupowaniach, każdy kolejny mecz buduje tę drużynę. To jest reprezentacja, która od ponad roku nie przegrała żadnego spotkania, a grała sporo i w eliminacjach i towarzysko, m.in. z Niemcami. To daje pewność siebie. Było ją widać wczoraj. Nawet jak coś szło źle, to nie było załamania, tylko zawodnicy pokazali charakter. Tego w ostatnich latach nam brakowało.

Im dłużej trwało spotkanie, tym bardziej Irlandczycy wam zadanie ułatwiali.

- Wiem, że na Wyspach była krytyka Martina O'Neilla. Irlandzcy eksperci i byli piłkarze mówili, że trener nie pomógł ekipie. Wybrał złą taktykę, robił dziwne zmiany. Zostawił sporo miejsca Christianowi Eriksenowi. Ten mógł grać, to co najlepiej mu wychodzi. Nasz pomocnik już w meczu z Polakami pokazał, że z każdej sytuacji jest w stanie strzelić gola. Czy lewą czy prawą nogą nie ma to dla niego znaczenia. We wtorek znów potwierdził, że jest gwiazdą.

O te gwiazdy chciałem cię spytać. Kilkanaście lat temu mieliście ekipę z Peterem Schemichelem, braćmi Laudrupami, Martinem Jorgensenem. Jeszcze niedawno z Denisem Romedhalem czy Christianem Polulsenem. Ta reprezentacja ma ich następców?

- Christian Eriksen jest teraz prawdopodobnie w najwyższej, życiowej formie. To zawodnik, który może zrobić różnicę. Widać to było też w rewanżowym meczu z Polakami, gdy nasi mieli nóż na gardle i musieli to spotkanie wygrać. Do tego mamy jeszcze kilku graczy, dla mnie na międzynarodowym poziomie. Przekonacie się o tym na mundialu.  

Na MŚ graliście ostatnio w 2010 roku, uczestniczyliście też w polskim Euro. Głodu wielkich imprez chyba nie macie. Czy ten awans na mundial przyjmowany jest spokojnie? Pytam, bo sąsiednia Szwecja szaleje ze szczęścia.

- We wszystkich mediach to jest duże wydarzenie. W Danii mamy teraz wybory samorządowe. Bardzo ważne dla poszczególnych regionów. Tematem numer jeden jest jednak awans na mundial. Wszyscy zastanawiają się jaka to dla Dani może być impreza. Podgrzewa się atmosferę, mówiąc, że ta młoda drużyna może grać jeszcze lepiej. Istotne dla nas będzie grudniowe losowanie. Za chwilę okaże się, w którym koszyka się w nim znajdziemy. Jeżeli Nowa Zelandia wygra czwartkowy mecz z Peru, to my będziemy w drugim koszyku, jeśli przegra to będziemy w trzecim. To szalenie istotne, bo lepsze rozstawienie pozwala nam uniknąć konfrontacji z Hiszpanią czy Anglią.  

Niezależnie, w którym koszyku będziecie, to i tak możecie trafić na Polaków. Dobra opcja?

- Jak popatrzymy na reprezentacje, które są w pierwszym koszyku, to zdecydowanie bardziej chcielibyśmy uniknąć gry z Brazylią, Francją, czy Niemcami. Oczywiście przed Polakami mamy respekt, ale wylosowanie was to nie byłaby zła opcja. Przecież w pamięci mamy nasz mecz z Kopenhagi. Wiemy, że to rywal, z którym można wygrać. Mimo porażki w Warszawie, też nie graliśmy wtedy źle. To była dobra nauka. Jesteśmy o to spotkanie mądrzejsi. Dania od tamtego czasu jest silniejszą drużyną. Polska mimo dużej klasy, to jeszcze nie Francja.

Skandynawia w tym roku futbolem stoi. Wy rozgromiliście Irlandię. Szwedzi zamknęli drogę na mundial Włochom.

- Fajnie jak skandynawskie drużyny dobrze sobie radzą. Mamy tę samą mentalność, podobną kulturę. To co oni zrobili we Włoszech wzbudziło tu spore uznanie. Zresztą o przegranej Italii mówi cały świat. Tak jak wszyscy żałujemy trochę MŚ bez Buffona, ale szanujemy wyczyn naszych sąsiadów. Zawsze mamy do nich respekt.

Na koniec jeszcze jedna rzecz. Nawiązując do Andersena, trochę z innej baśni. Rozumiem, że wtorkowa przegrana młodzieżowej reprezentacji Danii w el. ME z Polską jest teraz dla was najmniejszym problemem?

- Ten mecz medialnie był przykryty przez ten późniejszy naszej pierwszej drużyny. O U21 praktycznie nie wspomina się teraz słowem. Nadal jesteśmy zresztą liderami w grupie eliminacyjnej, więc na razie nic złego się nie stało. Zobaczymy co będzie dalej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.