Trener PAOK Saloniki: Polacy, strzeżcie się. Ciemne czasy dla waszej piłki czają się za rogiem

Z trenerem PAOK Saloniki Razvanem Lucescu spotkaliśmy się w Atenach. - Obserwuję Polskę z dużą ciekawością. Świetna generacja piłkarzy starzeje się i nie wiem, czy macie godnych następców. Kryzys czai się za rogiem - mówi Lucescu w rozmowie ze Sport.pl

Sebastian Staszewski: Jak ważnym piłkarzem dla PAOK Saloniki jest Aleksandar Prijović?

Razvan Lucescu: Robi swoją robotę i robi ją świetnie. „Prio” to superstrzelec, a taki musi trafiać do siatki regularnie. PAOK ma wysokie cele, jesteśmy liderem ligi, walczymy o mistrzostwo i potrzebujemy najlepszych zawodników. „Prijo” takim jest. Drużyna pracuje na niego, a on odwdzięcza się pracą dla zespołu. To moja filozofia, którą Alex bardzo szybko zrozumiał.

Jest pan zdziwiony tym, jak szybko zaadaptował się w Grecji?

Jakość piłkarzy w Grecji jest wysoka, wyższa, niż w Polsce. Właściwie w większości drużyn gra wielu obcokrajowców, którzy przywieźli ze sobą bardzo dużą wartość. Grecy natomiast wnoszą do ligi zadziorność, agresywność. To sprawia, że tutejsze rozgrywki są kombinacją tych atutów. Jeśli dodamy do tego dbałość o szczegóły czy dobrą organizację taktyczną, okaże się, że poziom ligi jest niezły. „Prijo” odnalazł się tu dobrze, bo ma i jakość, i agresję. Jest w nim także wielka motywacja. Podoba mi się jego podejście do gry. Nie skupia się tylko na strzelaniu bramek, ale także na walce dla zespołu.

Nie ma pan zastrzeżeń do jego mentalności? W Legii „Prijo” był nawet zesłany do rezerw przez trenera Stanisława Czerczesowa. Obecny selekcjoner reprezentacji Rosji opowiadał mi później: „Prijović miał taaaką koronę, a ja mu ją strąciłem. Dopiero później zaczął pracować”.

Nie powiem o nim złego słowa. To dobry charakter. I w trakcie meczów, i na treningach daje z siebie maksimum. „Prijo” wie, że mój pomysł na grę jest jasny. Pierwszym obrońcą u Razvana Lucescu jest napastnik. A więc Prijović. Dopóki będzie walczył w defensywie, tak jak obrońcy pomagają mu w ataku, wszystko będzie dobrze. Nie wiem, jak było w Polsce, ale w Grecji Alex ma dobry image.

Kolejne bramki zdobywane w Grecji czy sukcesy z reprezentacją Serbii sprawiają, że Prijović rośnie, jako zawodnik? Bo mam wrażenie, że wciąż zdobywa pewność siebie.

Oczywiście, że po sukcesie reprezentacji, w którym „Prijo” odegrał niesamowicie ważną rolę, stał się pewniejszy siebie, pełen entuzjazmu, dostał zastrzyk energii. Nie ma w tym nic wyjątkowego. Ale ja staram się odciąć go od tego. Grecja to Grecja, a Serbia to Serbia. Nie chcę, aby motywację z kadry narodowej, przenosił do Salonik. Bo przede wszystkim to piłkarz PAOK, tu zarabia na życie.

Nie obawia się pan, że Prijović opuści PAOK zimą? Podobno mocno zainteresowane są nim Brighton&Hove Albion oraz Huddersfield.

W piłce takie rzeczy są możliwe. Zawodnicy zmieniają kluby, trenerzy także. Ale nie wiem czy to jest dobry moment, aby „Prijo” wyjeżdżał z Grecji. Na razie jest tu i niech skupi się na grze dla PAOK.

Dobrze wspomina pan Polskę?

Nigdy nie pracowałem z żadnym Polakiem, ale kilkukrotnie grałem przeciwko waszym drużynom. Jako trener Rapidu Bukareszt ograłem Śląsk Wrocław w kwalifikacjach Ligi Europy. Później grałem z Legią.

I dwukrotnie pan przegrał.

Byliśmy lepsi, lepiej graliśmy w piłkę; mieliśmy też trudny moment. W tamtych dniach z klubu odszedł prezydent, który walczył z właścicielem, zaczęły się jakieś kłótnie, spory o kasę. Te niesnaski sprawiły, że piłkarze nie mogli skupić się na grze. Brakowało stabilizacji. Byliśmy zupełnie innym zespołem, niż ten, który pokonał Śląsk. Ale mimo to nie zagraliśmy słabo. Przecież w Warszawie dominowaliśmy, w pierwszej połowie nie straciliśmy bramki, ale plany pokrzyżowała nam czerwona kartka Dana Alexa.

Wcześniej pokonał pan Polskę jako trener reprezentacji Rumunii.

To był 2009 rok, jeden z pierwszych meczów w reprezentacji rozgrywał Robert Lewandowski.

Dokładnie 15.

Czyli był na początku swojej drogi. Wtedy w Warszawie nie zagrał zbyt dobrze. Wygraliśmy 1:0. Pamiętam, że po meczu byłem z siebie bardzo zadowolony.

Myślał pan kiedyś o sprowadzaniu do klubu jakiegoś Polaka?

Chciałbym Roberta Lewandowskiego, ale to raczej niemożliwe. O, albo Piotra Zielińskiego. Bo Zibi Boniek i Grzegorz Lato już nie grają, prawda? Tak naprawdę jednak jako trener nie lubię zajmować się negocjacjami z zawodnikami. To sprawa dyrektora sportowego.

Polski futbol przeżywa obecnie okres prosperity podobny do tego, jaki w latach 2005-2009 nastąpił w rumuńskiej piłce? Byliście bardzo wysoko w klubowym rankingu UEFA, Steaua i Rapid Bukareszt, którego był pan trenerem, mierzyły się ze sobą w 1/4 Pucharu UEFA. W Polsce natomiast świetnie radzi sobie reprezentacja, która obecnie w rankingu FIFA zajmuje szóste miejsce.

W przypadku Polski chodzi o generację. Pojawiła się u was podobna do tej, która odnosiła sukcesy w 1974 i 1982 roku. Przecież Adam Nawałka był na mistrzostwach świata w Hiszpanii, jako piłkarz [Nawałka grał na MŚ w Argentynie w 1978 r. – red.], a teraz pojedzie na mundial jako trener. Jest mostem łączącym te dwa świetne pokolenia. Przyglądałem się Polsce na Euro 2016 i chociaż nie była w najsilniejszej grupie, to okazała się tam najlepszym zespołem, lepszym nawet od Niemiec.

Podobnym okresem dla rumuńskiego futbolu reprezentacyjnego był początek lat 90.? Na mistrzostwach świata w USA zespół z Gheorghe Hagim, Gheorghe Popescu, Ilie Dumitrescu i Danem Petrescu awansował do ćwierćfinału, a cztery lata później we Francji – do 1/8.

Niestety po upadku komunizmu zmieniła się mentalność naszych piłkarzy. Kiedyś walczyliśmy, bo było o co. A teraz? Po kilku słabszych momentach Rumunom odechciewa się, odpuszczają.

Polscy piłkarze zyskali w Europie renomę?

To zawodnicy, którzy są dobrze przygotowani fizycznie, a także lubiący ciężką pracę.

To zabawne. Kiedy w 2009 roku spotkałem się w Hiszpanii z Petrescu, byłym trenerem Wisły Kraków, mówił coś zupełnie innego: „Polacy to lenie! Chcą, aby szkoleniowiec był ich kolegą”.

Wiele się zmieniło. Nasza liga jest bardzo słaba. Mamy wiele talentów, ale mają one braki w edukacji. A to wynika z braku pieniędzy. Kiedy upadł komunizm, upadł system szkolenia. Pokolenie, które grało świetne mecze w 2005 i 2006 roku było ostatnim tchnieniem starych czasów.

Jaka przyszłość czeka nasz futbol?

Nie jest ona pewna. Problemem jest piłka klubowa. Nawet Legia, która jest wielkim zespołem, nie awansowała do Ligi Europy. Jeśli nie zaczniecie pracować z dziećmi, za chwilę możecie mieć duży problem. Przecież generacja Lewandowskiego starzeje się. Fabiański, Glik, Piszczek, Błaszczykowski, Grosicki, Pazdan - oni wszyscy mają po 30 lub więcej lat. Pewien cykl zaczyna dobiegać końca.

Są Piotr Zieliński, Arkadiusz Milik, Dawid Kownacki.

Nie jestem pewny, czy macie aż tylu dobrych następców. Jeżeli ich zabraknie, za kilka lat nastąpi kryzys, który już czai się za rogiem. Dlatego przyglądam się wam z dużą ciekawością.

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.