Rafał Wolski jak Neo z "Matrixa". "Którą pigułkę wybierasz: pierwszy skład na mundialu czy mistrzostwo Polski z Lechią?"

- Selekcjoner przyznał, że zapracowałem sobie na występ w Erywaniu. Dla niego każdy trening jest ważny, zwraca uwagę na wszystkich zawodników. Dla nas to jasny sygnał i motywacyjny kopniak, żeby starać się jeszcze bardziej - mówi Rafał Wolski, 25-letni pomocnik Lechii Gdańsk, który w meczu z Armenią strzelił pierwszego gola w reprezentacji.

Damian Bąbol: Po ponad trzech latach znowu zagrałeś w reprezentacji Polski. Powrót marzenie. Strzelony gol, w dodatku wysokie zwycięstwo z Armenią (6:1). 

Rafał Wolski: Ostatni mecz w kadrze zagrałem w meczu towarzyskim z Niemcami w 2014 r. w Hamburgu. W czwartek po raz pierwszy zasmakowałem gry o punkty w eliminacjach do wielkiego turnieju. Wyszło super. Przyjechałem na zgrupowanie po naukę, bezcenne doświadczenie, ale szczerze mówiąc raczej nie spodziewałem się, że zagram.

Byłeś zaskoczony, kiedy w 72. min trener Adam Nawałka wpuścił cię na boisko za Kamila Grosickiego?

- Bardzo się ucieszyłem. Szanse są po to, żeby je wykorzystywać i tak starałem się do tej sytuacji podejść. W końcu po to się trenuje, marzy o grze na wielkich turniejach. W tych 20 minutach chciałem się zaprezentować jak najlepiej i chyba wyszło całkiem nieźle.

Jakich wskazówek udzielił ci selekcjoner tuż przed wejściem?

- Chciał, żebym grał odpowiedzialnie, nie tracił piłek w głupi sposób. Powiedział też, żebym robił to, co najlepiej potrafię i co pokazywałem na ostatnim treningu przed wylotem do Armenii. Selekcjoner przyznał, że właśnie na wtorkowych zajęciach zapracowałem sobie na występ w Erywaniu. Dla niego każdy trening jest ważny,  uważnie zwraca uwagę na wszystkich zawodników.  Dla nas to jasny sygnał i motywacyjny kopniak, żeby starać się jeszcze bardziej

Cała reprezentacja zagrała na wysokim poziomie, ale oglądając mecz jeszcze z perspektywy ławki, nie byłeś zaskoczony tak słabą postawą i prostymi błędami piłkarzy Armenii?

- Gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Od początku chłopaki wyszli bardzo skoncentrowani. Szybko strzelony gol też nam ułatwił sytuację. Ale rzeczywiście niektóre błędy gospodarzy były wręcz zadziwiające. Szczególnie moment, kiedy bramkarz złapał piłkę po podaniu swojego obrońcy. Na pewno to nie było dobre spotkanie w wykonaniu Ormian, ale też nie pisałbym, że byli tylko tłem dla nas. Mamy jakąś dziwną cechę, że lubimy wpadać ze skrajności w skrajność. Grzegorz Krychowiak dobrze to opisał na Twitterze. Przed meczem z Armenią słusznie wszyscy mówili, że to trudny rywal i czeka nas bardzo wymagająca przeprawa. Niestety, po naszej wygranej coraz częściej słyszę opinie, że w sumie nie ma się czym ekscytować, bo przeciwnik był żałośnie słaby. Trochę to dziwne, ale chyba musimy się do tego przyzwyczaić.

Fakt, że Ormianie wykorzystali nasz moment zagapienia w pierwszej połowie i strzelili gola oraz kilka razy przejęli inicjatywę, świadczy o tym, że to nie jest drużyna słabeuszy. Poziomu San Marino z pewnością nie prezentowali. Natomiast każdy kolejny gol nas dodatkowo nakręcał. Czuliśmy się mocni i chcieliśmy to jak najbardziej skutecznie wykorzystać.

Spokojnie zareagowałeś na swojego pierwszego gola w reprezentacji.

- W głębi serca bardzo się cieszyłem, ale prowadziliśmy tak wysoko, że można było sobie odpuścić specjalne „cieszynki”. Przybiłem piątkę z Robertem Lewandowskim, uśmiech długo nie schodził z twarzy, bo gol dla drużyny narodowej to naprawdę coś wyjątkowego. Znalazłem się w odpowiednim miejscu. Jak tylko piłka odbiła się od obrońcy, praktycznie bez namysłu uderzyłem w kierunku bramki.  Nie trzeba było tu za dużo kombinować, znalazłem lukę, uderzyłem mocno i wpadło.

Po cichu liczysz na występ w niedzielę z Czarnogórą?

- Chciałbym zagrać. Po udanym występie i strzelonym golu, apetyt rośnie. Fajnie byłoby rozegrać pełne 45 minut, ale spokojnie do tego podchodzę. Najważniejsze, żebyśmy wygrali i przypieczętowali awans na mundial. Nie spodziewam się dużych roszad w składzie. Żaden z zawodników zagrożonych absencją nie otrzymał żółtej kartki. W dodatku na szczęście nikt nie narzeka na kontuzje. Zobaczymy, jaką jedenastkę wystawi trener. Na pewno wiele będzie zależało od sobotniego treningu. Oczywiście znów zamierzam na nim pokazać się z jak najlepszej strony.

W samolocie mocno trzymaliście kciuki za remis Czarnogóry z Danią?

- Właśnie nie. Wiedzieliśmy, że swoją robotę zrobiliśmy i z tego najbardziej się cieszyliśmy. Jasne, że śledziliśmy to, co się dzieje w Podgoricy, ale nie wyczułem w drużynie jakiegoś mega ciśnienia i oczekiwania na remis. Chyba nawet lepiej się stało, że mamy szansę fetować na naszym Narodowym i przy komplecie kibiców. To na pewno będzie niesamowite przeżycie, ale najpierw musimy zrobić ten ostatni krok. Dopóki nie mamy zagwarantowanego miejsca na mistrzostwach, trzeba zachowywać pełną koncentrację.

Czarnogóra wydaje się rozbita. Z powodu kartek i kontuzji przyjedzie w bardzo osłabionym składzie.

- Wiemy o tym. Czekamy na dalsze informacji z obozu rywala. Zobaczymy co ze Stevanem Joveticiem, który podczas meczu z Danią doznał kontuzji. Ale przede wszystkim patrzymy na siebie. Jeżeli wyjdziemy odpowiednio przygotowani i nastawieniu, to przy wsparciu naszego stadionu jesteśmy w stanie poradzić sobie z każdym rywalem.

Występ na mistrzostwach świata to twój najważniejszy cel w przyszłym roku?

- Na pewno byłoby to spełnienie marzeń. Do tej pory nie występowałem na żadnym wielkim turnieju. Wprawdzie w 2012 r. podczas mistrzostw Europy byłem w kadrze,  ale nie zagrałem ani minuty. Do czerwca zostało już niewiele czasu, dlatego w każdym meczu i treningu muszę potwierdzać swoją przydatność do reprezentacji. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby polecieć z kadrą do Rosji. Na pewno będzie wiele zależało od meczów towarzyskich. W tym roku czekają nas sparingi z Meksykiem i Urugwajem. Bardzo ciekawi rywale. Powoli sztab szkoleniowy szykuje nas do tego, z kim możemy rywalizować w Rosji.

Koledzy z Lechii Gdańsk gratulowali dobrego występu w kadrze?

- Tak. Mocna ekipa z Sebastianem Milą, Kubą Wawrzyniakiem, Grzegorzem Kuświkiem i Sławkiem Peszką, cieszyła się z mojego gola. Od każdego dostałem sympatycznego SMS. To bardzo miłe.

W ekstraklasie nie idzie wam najlepiej, ale strata do czołówki nie jest bardzo duża. Po przyjściu nowego trenera Adama Owena ruszycie w górę tabeli?

- Taki jest plan. Wiadomo też jaka jest ekstraklasa. Każdy może wygrać z każdym. Nie wiem, czy to dobrze czy nie, ale takie są fakty. Mamy dobry zespół, tylko potrzebujemy serii wygranych meczów i wtedy na pewno pójdziemy za ciosem. Liczę, że pierwszy krok zrobimy już w najbliższej kolejce z Legią w Warszawie.

Na koniec scena z „Matrixa”.  Mamy czerwiec 2018 r. Po zażyciu czerwonej pigułki grasz w pierwszym składzie na mistrzostwach świata. Po wzięciu niebieskiej – cieszysz się ze zdobycia mistrzostwa Polski z Lechią Gdańsk. Którą wybierasz?

(chwila ciszy)

- Wybieram grę na mundialu. To wyjątkowy, najbardziej prestiżowy turniej dla każdego piłkarz i mój największy cel, o którym marzę. A z Lechią Gdańsk powalczymy mogę powalczyć o mistrzostwo też w kolejnym sezonie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.