Bereszyński dla Sport.pl: Na lewej obronie mogę grać do końca kariery Łukasza Piszczka

Nie mam sobie wiele do zarzucenia, ale głowy w chmurach nie zamierzam nosić. Zawsze mogło być lepiej - mówi w rozmowie ze Sport.pl obrońca reprezentacji Polski Bartosz Bereszyński.

Sebastian Staszewski: W Erywaniu zagrał pan po raz czwarty w reprezentacji Polski. Po raz pierwszy jednak walczył pan o punkty eliminacji. Jest pan zadowolony z tego „debiutu”?

Bartosz Bereszyński: Mecz z Armenią faktycznie trzeba nazwać debiutem. I na dodatek nie na nominalnej pozycji. Myślę, że z tego spotkania mogę być zadowolony. Najważniejsze było to, jak funkcjonował zespół, choć ja też nie mogę narzekać na formę. Oczywiście, że można znaleźć kilka błędów w ustawieniu, ale to chyba naturalne.

Będzie przesadą jeśli powiemy, że to był występ bezbłędny?

Zawsze może być lepiej. Mogłem przecież strzelić bramkę, zanotować asystę. Ale fakt, nie mam sobie wiele do zarzucenia. Nie będę jednak nosił głowy w chmurach.

Kiedy dowiedział się pan, że wystąpi na lewej obronie w meczu z Armenią?

O tym, że to możliwe, wiedziałem wcześniej, bo selekcjoner Nawałka coś sygnalizował. Mieliśmy świadomość, że Maciek Rybus ma problemy zdrowotne, były informacje, że zabraknie Artura Jędrzejczyka. Natomiast pewność zyskałem dopiero dzień przed meczem, po rozmowie z trenerem. Powiedział, że chce mi zaufać. To samo czułem na treningach.

Była jakaś obawa? Po raz ostatni na tej pozycji grał pan w Legii, gdy jej trenerem był Henning Berg.

Czyli ponad trzy lata temu, dawno to było. Kluczowe było poukładanie tego wszystkiego w głowie. A to się udało. Czułem się dobrze, pewnie, nie miałem powodów, aby było inaczej. To, czy to była prawa strona czy lewa, nie miało większego znaczenia. Jeśli piłkarz jest w formie fizycznej i psychicznej, poradzi sobie na każdej pozycji.

Kuba Błaszczykowski i Kamil Grosicki biegali w Erywaniu za dwóch. Pan tez musiał się nabiegać.

Czuję się zmęczony. I czuję ten mecz w nogach. Dałem z siebie 100 proc. To dlatego, że nie kalkulowaliśmy.

Czy mimo to wynik was zaskoczył?

Przede wszystkim jesteśmy z niego dumni. Mieliśmy świadomość, że im dłużej będzie bezbramkowy remis, tym bardziej Armenia będzie wierzyła, że coś ugra. Ale 1:0 prowadziliśmy już po 2 minutach i to ułożyło rywalizację. Mieliśmy co prawda krótką chwilę dekoncentracji, straciliśmy nawet bramkę, ale poza tym fragmentem kontrowaliśmy mecz.

Wyobraża pan sobie swoją przyszłość na lewej stronie defensywy? Kiedyś drogę z prawej na lewą obronę przeszedł Artur Jędrzejczyk.

Nie jest tajemnicą, że wolę grać na prawym boku, ale pozycja Łukasza Piszczka w kadrze jest niepodważalna. Moim zdaniem to jeden z najlepszych defensorów w całej Europie. Dlatego jeśli trener Nawałka będzie widział mnie na lewej obronie, to nie mam z tym problemu. Czułem się tu dobrze. A najważniejsze jest przecież granie.

Czyli dopóki kariery w kadrze nie zakończy Piszczek, jest pan gotowy, aby grać na lewej obronie?

Oczywiście, że tak.

Więcej o:
Copyright © Agora SA