Eliminacje MŚ 2018 Jak pokonać Armenię? Nie dać się zwieść pozorom

Zbierają czerwone kartki, ale nie grają bardzo brutalnie. Potrafią napsuć krwi nawet w wysoko przegranych meczach. I bardzo lubią, gdy się wszyscy skupiają na Henrichu Mchitarjanie. Mecz Armenia - Polska w czwartek o godz: 18.

Armeńska duma w sporcie to zapasy i szachy. I to bardzo pasuje do historii meczów Polski w Erywaniu. W 2001 za Jerzego Engela było 1:1 po zapasach na boisku i czterech czerwonych kartkach. A w 2007 za Leo Beenhakkera 1:0 dla gospodarzy po partii szachów przed meczem i na boisku: wystarczyło kilka podstępów organizacyjnych, mądre ustawienie drużyny, wyćwiczone schematy i faworyt odjechał bez punktów. Ale w Polsce mocniej trzyma się legenda krzywdy z 2001, gdy trzeszczały kości, a Mariusz Kukiełka grał ze wstrząśnieniem mózgu.

Legenda pierwsza: banda rębajłów

Patrzymy nadal na reprezentację Armenii jak na bandę rębajłów, statystyka czerwonych kartek z obecnych eliminacji zdawałaby się to potwierdzać (trzy czerwone), ale oglądanie meczów już nie. Te kartki to były raczej indywidualne przypadki zaćmienia czy braku rozsądku, a nie planowe obrzydzanie życia rywalom. W większości ostatnich meczów nie trzeba było z Armenią iść na bitwy, nadstawiać łokci, uciekać z kolanami (świetna informacja dla polskiej kadry, w której o jedną kartkę od zawieszenia są Robert Lewandowski, Kuba Błaszczykowski, Łukasz Piszczek, Piotr Zieliński, Krzysztof Mączyński). Wystarczyło lepiej grać w piłkę, a z tym wielu miało problemy. I nawet gdy Armenia grała już w osłabieniu, rywalowi wcale nie było wiele łatwiej. Polska wygrała dopiero po golu w doliczonym czasie, mimo że ponad godzinę grała w przewadze. Rumunia po golu w doliczonym czasie mimo ponad pół godziny gry jedenastu na dziesięciu.

Legenda druga: drużyna własnego boiska

Sama statystyka nie powie też prawdy o sile Armenii na własnym stadionie. Niby punkty w obecnych eliminacjach zdobywała tylko tutaj, wygrywając z Czarnogórą i Kazachstanem. Ale tutaj przeżyła też największy koszmar ostatnich miesięcy, 0:5 z Rumunami po szybkiej czerwonej kartce. Druga najwyższa porażka, czyli 1:4 z Danią, też zdarzyła się w Erywaniu. Armenia jest drużyną bardzo szybkich kontrataków, bardzo często po serii podań z pierwszej piłki. Nie ma dla niej wielkiej różnicy, czy gra na wyjeździe czy u siebie. Najmocniejsza Armenia ostatnich lat, ta z eliminacji Euro 2012, w których była o krok od awansu, potrafiła wygrać na wyjeździe z Danią, z Czechami, a we Włoszech zremisowała. Stadion w Erywaniu nie słynie ze szczególnie żywiołowego dopingu, zwłaszcza teraz gdy w rozmowach o piłkarzach dominuje drwina i brak wiary. Jakieś znaczenie ma natomiast na pewno wysokość, Adam Nawałka przypominał, że na 1000 m n.p.m. ważna jest dobra rozgrzewka, bo za pokpienie sprawy można zapłacić zadyszką na początku meczu.

Legenda trzecia: upilnuj Mchitarjana i wszystko będzie dobrze

Hasło: Mchitarjan. Odzew: niejednoznaczny. „To biedak, nie ma z kim grać w kadrze”.  „To …, nie chce mu się grać w kadrze”. I tak na przemian: raz zniechęcenie, że miejscowa piłka nie wychowała następnych Mchitarjanów, raz podejrzliwość, czy Mchitarjan się przypadkiem nie oszczędza przed powrotami do Manchesteru. Na pewno bywały dla niego w kadrze lepsze czasy, we wspomnianych eliminacjach Euro 2012 strzelał gola za golem. Teraz zdarzają mu się mecze, gdy jest mniej widoczny. Tak było choćby w ostatnim spotkaniu z Danią. Ale to wcale nie oznaczało, że Duńczycy byli bezpieczni. Znów: suche 4:1 dla Danii nie mówi całej prawdy o tym meczu. Duńczycy musieli odrabiać straty, ale nawet gdy odpowiedzieli dwiema bramkami, Armenia się nie poddała i do 80. minuty walczyła o wyrównanie. Opór złamały dopiero dwa późne gole Thomasa Delaneya, który był ostatnio w wyśmienitej formie, o czym i Polacy się przekonali. Zresztą, przekonali się też w Warszawie, jak się można umęczyć z Armenią grającą bez Mchitarjana w składzie. W składzie na Danię był, Duńczycy go uważnie pilnowali, ale nie tylko on w kadrze umie przyspieszyć kontratak dobrym podaniem. W akcję na 1:0 nie był zamieszany, wszystko rozegrało się w dwóch podaniach: z obrony do Kamo Howchanisjana, i od Howchanisjana do Rusłana Korjana, który uderzył z dystansu.

Jak z nimi grać?

Trzeba się dobrze organizować po stracie piłki, uważać na prostopadłe podania. Zwłaszcza na początku meczu, Duńczycy przez pierwszy kwadrans zupełnie sobie nie radzili. I trzeba być cierpliwym, bo Armenia ma piłkarzy dobrze przygotowanych fizycznie i nieustępliwych. Czasem trzeba, jak Polacy i Rumunii, uciekać się do ostatniej szansy w doliczonych minutach. Warto próbować dośrodkowań, bo robią wiele zamieszania w polu karnym Armenii, a na mecz z Polską rywal ma zdekompletowaną obronę (wypadło trzech środkowych). Warto też uderzać z dystansu. Ale najważniejsze, być cierpliwym. Nawet gdy zostały cztery sekundy, a nadal jest remis. Polacy coś o tym wiedzą.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.