Armenia - Polska, czyli... "gala KSW" w Erywaniu: wstrząśnienia mózgu, rozruszane zęby, kopniaki w żebra i prawy prosty Świerczewskiego

To, co się działo na boisku, trudno nazwać meczem piłkarskim - mówił wściekły trener Jerzy Engel po słynnym spotkaniu Armenia - Polska 16 lat temu, w trakcie którego na boisko kilka razy dochodziło do awantur. W czwartek wielki rewanż. Początek pierwszej próby awansu na mundial w Rosji o godz. 18.

6 czerwca 2001 r. Eliminacje do mistrzostw świata w Korei i Japonii. Erywań: Stadion Republikański im. Wazgena Sargsjana. 

Po szalonym meczu reprezentacja Polski prowadzona przez Jerzego Engela niespodziewanie remisuje 1:1. Gra była bardzo brutalna, doszło do kilku bijatyk między piłkarzami obu drużyn. - Pierwszy raz mój zespół jest tak poturbowany - mówił po meczu Engel.

Gospodarze kończyli mecz w ósemkę. Sędzia z Belgii wyrzucił z boiska trzech zawodników. Mimo to biało-czerwoni nie potrafili zdobyć zwycięskiej bramki. - Rywale byli przemotywowani. Momentami można było odnieść wrażenie, że pomylili mecz piłki nożnej z ustawką pseudokibiców - dodawał były selekcjoner kadry. 

Polacy też nie pozostawali dłużni. "Piotr Świerczewski popisał się prawym prostym, jakiego nie powstydziłby się bokser, i trafił w twarz Sarkisjana. Cios kapitana polskiego zespołu widział arbiter techniczny, ale sędzia główny nie zdecydował się ukarać Polaka kartką." - opisywała spotkanie "Gazeta Wyborcza".

 

Każdy wyskok = rozbita głowa

Przed meczem uczulał swoich zawodników przed możliwymi prowokacjami. - Mówiłem: nie dajcie się sprowokować. Przewyższamy rywali o kilka klas, a jedyną ich szansą jest przerywanie akcji, wybijanie was z rytmu, prowokowanie, przeszkadzanie, faulowanie. Nie pomyliłem się, ale zawodników poniosły nerwy.

I dodaje: - Nie było łatwo uciec od tych prowokacji. Boisko było małe, nierówne, mogliśmy zapomnieć o normalnej grze w piłkę. Każdy wyskok do główki kończył się rozbitą głowa, każde przyjęcie piłki - niebezpiecznym faulem z tyłu w nogi. Belgijski arbiter kompletnie nie panował nad tym co się działo. Kiedy odnalazł się w tym chaosie, to było już za późno, bo sprawy zaszły za daleko.

Wstrząśnienia mózgu, kopniaki w żebra

Skutki kopaniny z Armenią były dramatyczne. Mariusz Kukiełka - na początku meczu doznał wstrząśnienia mózgu, Hajto po uderzeniu w twarz miał rozruszane wszystkie zęby. Radosław Kałużny skończył spotkanie z kontuzją, Bogu ducha winny Jacek Bąk dostał czerwoną kartkę po tym, jak chwilę wcześniej dostał kopniaka w plecy od Chaika Geworgjana. - Poczułem, że ktoś kopie mnie w plecy, więc uciekłem poza linię końcową. To była masakra - opowiada Jacek Bąk.

Kukiełka: - Nie wiem, o co chodziło naszym przeciwnikom, bo zamiast grać w piłkę, polowali na nasze kości.

Engel: - Tak porozbijani jeszcze nie byliśmy. Ale tego uniknąć się nie dało. Z boku łatwo było krytykować, ale jak co chwila jesteś kopany po nogach, w zęby, w żebra, po głowie, to w którymś momencie coś puszcza i zaczynasz oddawać. 

Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Wyborcza.pl

Jak będzie w czwartek?

Były selekcjoner ma kilka porad dla trenera Nawałki. - Nie wolno Ormianom dać miejsca na grę. Musimy zacząć agresywnie. Zastosować pressing, bo oni tego nie lubią. Zdecydowanie lepiej czują się, kiedy mają trochę więcej miejsca. Niestety, naszej kadrze zdarza się od czasu do czasu oddać inicjatywę przeciwnikowi na pięć lub dziesięć minut. W czwartek to będzie niedopuszczalne. Nie możemy przespać nawet najkrótszego okresu gry. Koncentracja przez 90 minut - radzi Engel.

I dodaje na koniec: - Bardzo się cieszę, że do kadry wraca Grzegorz Krychowiak. On będzie kontrolował środek pola. Właśnie tam rozegra się to, co najważniejsze w tym meczu. Powrót pomocnika West Bromwich będzie kluczowy dla nadchodzącego dwumeczu tych eliminacji.

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.