Mariusz Stępiński: Wolałbym wskoczyć do kadry po kilku dobrych występach, a nie po kontuzji Milika

Na zgrupowanie reprezentacji Polski przed meczami el. MŚ 2017 z Armenią (czwartek, godz. 18.) i Czarnogórą (niedziela, 18.) docierają kolejni piłkarze. Również ci, dla których powołanie było sporym zaskoczeniem. Mariusz Stępiński do kadry wskoczył za kontuzjowanego napastnika Napoli. - Pech Milika jest moim szczęściem - przyznaje gracz Chievo, ale dodaje, że wolałby znaleźć się narodowej drużynie w innych okolicznościach.

Przed dwumeczem z Armenią i Czarnogórą Nawałka uznał, że musi mieć w kadrze czterech nominalnych atakujących (Robert Lewandowski, Łukasz Teodorczyk, Kamil Wilczek i Stępiński). Powołanie do kadry dla wypożyczonego niedawno z Nantes do Chievo zawodnika było dla niego sporym zaskoczeniem.

-  Zaskoczyło mnie to, bo zagrałem w Serie A dopiero parę minut. Wcześniej przecież nie występowałem regularnie. Nie ma się co oszukiwać, pech Milika jest moim szczęściem, ale szczerze to wolałbym, by Arek był zdrowy, a ja bym do kadry wskoczył po moich dobrych występach. Myślałem, że może to nastąpić w listopadzie. Trener zadecydował, że już tu jestem, więc muszę zrobić wszystko, by w tej kadrze zostać jak najdłużej – przyznał Stępiński tuż po przyjeździe do hotelu Double Tree by Hilton, gdzie stacjonuje kadra.

Stępiński realiów Serie A poznać jeszcze nie zdążył. Wypożyczony do Włoch został ostatniego dnia okienka transferowego. Od tego czasu zagrał sześć minut w wygranym 2:0 spotkaniu z Cagliari. I to był dla niego szczęśliwy mecz.

- Na razie zagrałem w Chievo jedno spotkanie, parę minut. Fajnie że udało się od razu strzelić gola, bo ten start jest lepszy. Zaczyna się jakby z innego pułapu. Daję trenerowi argumenty na to, bym grał w kolejnym spotkaniu. Muszę oczywiście dalej pracować i budować pozycję w drużynie. Rola rezerwowego w Chievo mnie nie zadowala. Chcę grać regularnie, a bramki zdobywać systematycznie – podsumowuje.

Dobra gra w Chievo ma być przepustką do kadry i wyjazdu na mundial w Rosji, o którym napastnik marzy. Szanse na minuty w biało-czerwonej drużynie ocenia jednak realnie. 

- Łukasz Teodorczyk jest w innym miejscu niż ja, bo ma za sobą bardzo dobry sezon klubowy. W kadrze też jest regularnie od roku. Ja muszę i tu i tam budować swoją pozycję, podchodzę do tego z pokorą. Jeśli awansujemy do Rosji, to zrobię wszystko by też tam pojechać. Każdy ma chyba podobne piłkarskie marzenia – przyznaje napastnik. Na razie ciężko mu prognozować czy przenosiny do Włoch, to ruch, w dobrą stronę, ale przyznaje, że tych przeprowadzek jest u niego ostatnio sporo.

- Czy to będzie dobry sezon, czy to będzie mój sezon? To będzie można ocenić po jakimś czasie. Stabilizacji na pewno mi brakuje, Co roku praktycznie gdzieś się przenoszę. Fajnie, że jestem za granicą i mogę się rozwijać, ale myślę sobie, że dobrą rzeczą byłoby dla mnie wykupienie mnie przez Chievo. Bym we Włoszech został na dłużej. Muszę na to pracować i na to się nastawiać – kończy gracz.

Na razie w klubie jest od trzech tygodni. Dopiero tydzień temu wprowadził się do własnego mieszkania, wcześniej tułał się po hotelach. Teraz liczy już na to, że głowę zaprzątać będzie mu tylko futbol. Przez najbliższy tydzień na poziomie reprezentacyjnym.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.