El. MŚ 2018. Polska - Kazachstan. Pomagało nam szczęście i reakcje trenera.

Z Polską nie wygrali nigdy, ale pojedynki z Kazachstanem zawsze należały do trudnych i zapadających w pamięć. To w zapewnieniu korzystnego wyniku pomogła nam awaria jupiterów. - Choćby światło zgasło, trzy punkty trzeba zdobyć i teraz - uśmiecha się pamiętający boje z Kazachami Jacek Bąk. A Tomasz Hajto zwraca uwagę na zmiany. Mecz Polska - Kazachstan o 20.45.

Na cztery mecze trzy zwycięstwa i jeden remis. W niedługiej historii spotkań między dwoma ekipami tylko drużyna Adama Nawałki po końcowym gwizdku z Kazachstanem mogła mieć nietęgie miny. Mimo prowadzenia do przerwy 2:0 Polska 4 września 2016 roku w Astanie tylko zremisowała 2:2.

- Ostrzegaliśmy zawodników przed tym, co będą chcieli robić Kazachowie, czyli chaotyczną grą. Nie wyciągnęliśmy wniosków, straciliśmy dwie bramki i później rywal grał głęboką defensywą – tłumaczył wtedy Adam Nawałka. O lekceważeniu rywala ponoć nie było mowy, ale po spotkaniu odbyła się w kadrze męska rozmowa. Zawodnicy zresztą sami za fatalny początek eliminacji MŚ 2018 byli na siebie mocno źli.

„Wstrząs wpłynął pozytywnie” czyli filozofia zmian

Faktem jest jednak, że wcześniejsze spotkania z Kazachstanem, mimo iż zwycięskie, też nie przebiegały po myśli biało-czerwonych. Przynajmniej te o stawkę. W październiku 2006 roku w Ałmatach, w starciu eliminacji mistrzostw Europy w Austrii i Szwajcarii, do przerwy był bezbramkowy remis i... sporo nerwów. Prowadzący wówczas kadrę Leo Beenhakker nie bał się reagować szybko. Już w 31 minucie ściągnął z boiska gwiazdę Szachtara Donieck Mariusza Lewandowskiego. Ten nie podał nikomu ręki, z murawy zszedł wprost do szatni.

- Mnie to zdenerwowało, to pewnie był też szok dla drużyny. Myślę jednak, że wstrząs wpłynął na wszystkich pozytywnie. Czasami takie kroki są potrzebne, nie tylko dla samej zmiany gracza, ale sygnału dla drużyny – tłumaczy to teraz były obrońca kadry. Polacy ostatecznie wygrali wtedy 1:0, bramkę zdobyli tuż po przerwie.

Zmiany i reagowanie na boiskowe wydarzenia w tamtejszym dwumeczu z Kazachami to były sprawy kluczowe. W rewanżu w Warszawie holenderski trener dwóch zawodników naszej kadry zmienił już w przerwie!

- Skoro ostatecznie wygraliśmy, to znaczy, że trener miał rację – tłumaczy teraz grający wtedy Jacek Bąk.

Nawałka do tej pory lubił długo grać wyjściowym składem. W większości sytuacji trudno było mu się dziwić. Mecze toczyły się pod jego dyktando, drużyna wygrywała. W Danii, nie licząc wymuszonej zmiany mającego problemy żołądkowe Piszczka, za modyfikacje składu wziął się dopiero po ponad godzinie gry, przy wyniku 0:3. W swoim pierwszym spotkaniu z Kazachstanem mimo wyrównania gospodarzy w 58 minucie, nasz trener wymienił jednego gracza. Na ostatnie siedem minut za Kapustkę wszedł Linetty.

- Żeby się nie okazało, że przez to, że nie robimy zmian, jesteśmy przewidywalni. U nas właściwie zawsze wiadomo, jak ten skład będzie wyglądać – komentował pytany przez nas o sprawę Tomasz Hajto.

Światło po naszej stronie

Wracając do rewanżowego meczu z Kazachstanem w Warszawie z października 2007 roku. Po 20 minutach przegrywaliśmy 0:1. Do przerwy wynik się nie zmienił. W drugiej połowie i wprowadzeniu dwóch nowych graczy Polakom z pomocą przyszła... awaria prądu na obiekcie Legii.

- Światło zgasło, bo musieliśmy się otrząsnąć i odwrócić losy meczu - śmieje się teraz Bąk. Obrońca przyznał, że był to dodatkowy czas, w którym zawodnicy i sztab mieli możliwość na dłuższą wymianę uwag.

- Rozmawialiśmy, że trzeba na nich usiąść, nie odpuszczać, żeby poczuli, że grają w Polsce. Spotkanie na szczęście trwa 90 minut, udało się ich dogonić - dodaje były kadrowicz.

- Pamiętam, że zrobiliśmy korekty w ustawieniu, widzieliśmy jak na drugą połowę wyszedł przeciwnik. To dało nam możliwość reakcji, a w konsekwencji upragnione bramki – dodaje Lewandowski.

Chociaż trzy gole strzelił Euzebiusz Smolarek, nikt po meczu nie mówił, że punkty przyszły łatwo, a błyszczący w eliminacjach ME zawodnicy Beenhakkera mecz w nogach czuli mocno.

- Teraz też trzeba będzie to spotkanie wybiegać i dać z siebie maksimum. Zawodnikom włączy się pewnie sportowa złość po Danii, dlatego o wynik się nie boje – uzupełnia Bąk.

- Nie można myśleć, że to słabszy przeciwnik. Każde punkty zbliżają do upragnionego celu. Do kolejnych rywali trzeba podchodzić z taką samą determinacją – doradza Lewandowski. - Najważniejsze, by po Danii była szybka reakcja i powrót na właściwy tor – dodaje grający niegdyś na Ukrainie piłkarz. Reakcja – to słowo w kontekście samych zawodników, ale też pracy trenera kadry słowo kluczowe. W piłce nie zawsze szczęście sprzyja teoretycznie lepszym. My w tych eliminacjach jego limit wykorzystaliśmy już chyba w meczu z Armenią, też na narodowym.

- Choćby światło zgasło, paru graczy nie dotrwało do końca meczu, trzy punkty z Kazachstanem trzeba zdobyć - stawia sprawę jasno Bąk. Początek meczu o 20:45. Relacja live na Sport.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.