Janusz Wójcik: graliśmy bez bramkarza

Nie udał się debiut Janusza Wójcika w roli trenera Widzewa Łódź. Dyskobolia Grodzisk pokonała łodzian 3:0 (2:0) i skróciła ich drogę do III ligi.

Mniejsza jednak o wynik meczu. Ważniejszy był raczej styl porażki Widzewa. Grodziszczanie, którzy mieli w nogach morderczy mecz z środy w Pucharze Polski z Wisłą Kraków, nie ruszyli od początku na przedostatni zespół ligi. Łodzianie cofnęli się głęboko i czekali na kontrataki. Piłkarze Jacka Zielińskiego nie mieli pomysłu, by sforsować obronę Widzewa. Ten pokonał się więc sam. W 19. min były piłkarz łódzkiego klubu Jarosław Lato dośrodkował piłkę z rzutu wolnego. Ta leciała dość długo, minęła wszystkich graczy w polu karnym i skozłowała przed Bartoszem Fabiniakiem. Wyjątkowo niepewny w sobotę bramkarz łodzian przewrócił się na plecy, zdążył trącić piłkę i właściwie wrzucił ją sobie do bramki.

Kolejne nieporozumienie w polu karnym Widzewa skończyło się drugim golem. Tym razem samobójczym, strzelonym przez Ugo Ukaha. Stoper gości był najwyraźniej zaskoczony, że Fabiniak nie złapał piłki dośrodkowanej z rzutu rożnego przez Mariusza Muszalika i z kilku metrów strzelił do własnej bramki. Po półgodzinie gry było więc 2:0, mimo że Dyskobolia na poważnie nie zagroziła Widzewowi!

Jak powiedział po meczu Wójcik, Fabiniak poprosił w przerwie o zmianę, ale trener Widzewa nie zdecydował się na to. W drugiej połowie Fabiniak spisał się już lepiej, wybronił w kilku sytuacjach sam na sam i uratował swój zespół przed pogromem. Przy ładnym strzale kadrowicza Radosława Majewskiego nie popełnił raczej błędu.

Widzewiacy nie mieli sensownych okazji na zmniejszenie rozmiarów porażki i zasłużenie przegrali, choć za wysoko, bo obrona i bramkarz w normalnej dyspozycji nie dopuściliby do straty dóch pierwszych bramek. Tyle że łódzka defensywa gra ostatnio fatalnie.

Janusz Wójcik, trener Widzewa Łódź

Jakie to uczucie wrócić do ligi? Żadne, bo pracowałem blisko 25 lat w klubach ligowych i za granicą, z reprezentacjami. Akurat był taki okres, że nie pracowałem, był parlament, ale wiedziałem co się dzieje w piłce. Przegraliśmy zasłużenie, a o naszej porażce zdecydowała słaba postawa bramkarza. On odebrał ochotę do grania całemu zespołowi. Jego błędy były przerażające, to nie jest gra na miarę I ligi. Piłka leci w stronę bramki, on ma 196 cm wzrostu, a kładzie się na ziemi i czeka aż ktoś wbije piłkę. Takich cudów nie widziałem jak trenuję. To były cuda! Graliśmy dziś bez bramkarza.

Co robili panowie trenerzy, którzy przygotowywali tego zawodnika, wiedząc, że popełnia takie błędy?! Rezerwowy bramkarz jest zdolny, ale ma 6 kg nadwagi. Drużyna nie ma dziś człowieka, który mógłby bronić w meczu na poziomie I ligi.

Jakieś decyzje muszą zapaść, może będzie nowy bramkarz.

Jacek Zieliński, trener Dyskobolii Grodzisk

Walczymy Na trzech frontach, a nie mamy szerokiej kadry, więc obawiamy się każdego meczu. Chłopakom powoli zaczyna już brakować paliwa i mam dal nich wielki szacunek, że wygrywają. Pomogła nam dziś niedyspozycja obrony Widzewa, ale to też trzeba umieć wykorzystać. My analizowaliśmy grę Fabiniaka przed tym meczem i tyle, więcej nie powiem na jego temat. Ważne, że zespół wierzy w siebie i liczy się to, że wciąż jesteśmy w grze o wicemistrzostwo. Chwała dla zawodników, bo włożyli mnóstwo sił w środowy mecz, dziś walczyli, a w następną środę czeka nas kolejne spotkanie całą stawkę z Wisłą w pucharze.

Martwią mnie mikrourazy, ale mam nadzieję, że zdążą wyleczyć do środy. Takie kontuzje jak ma Lato, Kumbev czy Świerczewski to błahostki, ale gdy gra się co trzy dni, nawarstwiają się stają się problemem.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.