Lech wiceliderem, Wisła - już mistrzem

Przez prawie godzinę dziesięciu piłkarzy Lecha Poznań broniło minimalnego prowadzenia w ostatnich derbach Wielkopolski. ?Kolejorz? pokonał Dyskobolię Grodzisk 2:1 - sam został nowym wiceliderem ekstraklasy, a jednocześnie... zapewnił tytuł mistrzowski Wiśle Kraków.

Już w 65. sekundzie meczu Marcin Zając zagrał piłkę do Piotra Reissa, ten oddal piłkę Zającowi, a prawy pomocnik Lecha dośrodkował w pole karne. Rafał Murawski z bliska wbił futbolówkę do bramkę. - Rzadko zapędzam się tak daleko, raczej stoję za polem karnym. To dla mnie nowość - mówił pomocnik Lecha. Obie drużyny grały dość odważnie, często zapędzały się pod bramkę rywala. Filip Ivanovski z Groclinu z dwóch metrów nie trafił do bramki, w odpowiedzi Hernan Rengifo zmarnował sytuację sam na sam, zaś obrońca Lecha Dawid Kucharski omal nie zdobył z 40 m gola... samobójczego! Kotorowski cudem wybił piłkę z bramki.

Kluczowa dla losów meczu była 31. min - wtedy Ivan Djurdjević pozwolił, by piłka przeleciałą mu nad głową, a po chwili taktycznie sfaulował Ivanovskiego. Dostał za to żółtą kartkę - drugą tego dnia, czyli czerwoną. Już po raz drugi tej wiosny Serb osłabił Lecha.

"Kolejorz" znalazł się więc w dokładnie odwrotnej sytuacji, niż tydzień temu w Warszawie. Wtedy poznaniacy przez ponad połowę meczu grali w przewadze i tę w końcu wykorzystali. Teraz musieli się bronić. Zresztą Groclin też był w odwrotnej sytuacji niż w poprzedniej kolejce. Wtedy bowiem grodziszczanie strzelili bramkę Zagłębiu Lubin już w 3. min - teraz stracili gola jeszcze szybciej.

Po przerwie goście postawali wszystko na jedną kartę. Za obrońcę Junisoglu wszedł pomocnik Muszalik i Groclin uzyskał miażdżącą przewagę w środku pola. Sytuacje pod bramką Kotorowskiego mnożyły się - to Sikora nie trafił w piłkę, to Ivanovski z kilku metrów trafił w Kotorowskiego. W 81. min piłkarze Groclinu już jednak przesadzili - sami są winni, że nie doprowadzili do remisu. Najpierw mocny strzał Rockiego bramkarz Lecha odbił na poprzeczkę. Dobijał Muszalik, ale piłkę z linii bramkowej wybił Wojtkowiak. Kolejna próba - tym razem Majewskiego i znów górą bramkarz Lecha!

W 85. min kilkanaście tysięcy cały czas śpiewających kibiców Lecha nie miało się ze szczęścia - Tomasz Bandrowski po indywidualnej akcji zdobył drugiego gola. Goście dopiero w ostatniej minucie doliczonego czasu strzelili bramkę - po błędzie niezawodnego wcześniej Kotorowskiego, który tym razem dwukrotnie nie złapał piłki.

Powiedzieli po meczu

Jacek Zieliński, trener Dyskobolii: Gratuluję Lechowi zwycięstwa, bardzo ważnego i odniesionego w spektakularnym stylu. Twierdzę, że zespół poznaje się wtedy, gdy potrafi poradzić sobie w osłabieniu. A Lech grał dzisiaj z serduchem, widać było, że im bardzo zależy. My przeważaliśmy, graliśmy ładnie, ale to nie łyżwiarstwo figurowe. Musimy się podnieść, zostały cztery kolejki, postaramy się zdobyć jak najwięcej punktów w tych meczach.

Owszem, "Kotor" bronił niesamowicie, ale jak mu się strzela z metra, dwóch metrów, trzech metrów i nie wpada, to wychodzi brak umiejętności. "Kotor" jest w gazie, miał dzień konia, ale my mu tego konia pozwoliliśmy dziś wwieźć na scenę. No cóż, nie zawsze jest Matki Boskiej Pieniężnej, jak my to mówimy, dziś się nie udało.

Gramy o wszystkie cele - w lidze, o Puchar Polski i Puchar Ekstraklasy, ale zapewniam, że żadnego z tych celów nie odpuścimy.

Franciszek Smuda, trener Lecha: Każdy się wiele spodziewał po tym meczu, bo ten mecz to był krok do jakiegoś celu. Jakiegoś, bo tego celu ani oni, ani my jeszcze nie osiągnęliśmy. To spotkanie byłoby jeszcze bardziej dramatyczne, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu. Do momentu gdy tak graliśmy, to była to wymiana ciosów. Ani my się nie broniliśmy, ani oni. Żałuję, że Ivan tak szybko dostał te dwie żółte kartki. Do Ivana pretensji nie mam i nigdy nie będę miał. A do sędziego? Hmmm. To pytanie do bazy.

Mogę pochwalić mój zespół, bo dał z siebie wszystko. Nawet wtedy, gdy grali w dziesięciu. Obojętnie, czy to napastnik czy pomocnik - dali wszystko. I za to zostali nagrodzeni bramką Tomka Bandrowskiego.

Tomasz Bandrowski, pomocnik Lecha Poznań: To jedna z ważniejszych bramek do tej pory w karierze. Dała nam spokój w końcowej fazie spotkania. Ale to już było, teraz trzeba iść dalej. Mamy ważne spotkanie w Krakowie i obyśmy tam nie zaprzepaścili tego, co tu zdobyliśmy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.