Zbigniew Boniek postawił przed Jerzym Brzęczkiem dwa cele: awans na Euro i odmłodzenie kadry. Oba udało się spełnić, ale tylko drugi w sposób spektakularny. Kadrze przyda się Krystian Bielik, Dawid Kownacki również, ale to Sebastian Szymański wydaje się rozwiązaniem na już. Nie trzeba na niego czekać, ogrywać, wprowadzać. Zagrał tylko w czterech meczach kadry, ale z każdego z nich można wyciągnąć coś do zapamiętania: asystę, soczysty strzał w słupek, awans, porozumienie z Zielińskim, pracę w defensywie - i wreszcie – pięknego gola na początku meczu ze Słowenią. - Przeczuwałem, że go strzelę, bo już w meczu z Izraelem miałem szasnę. Teraz chce się nim cieszyć – mówił po meczu.
Wszędzie było go pełno. Był przy linii bocznej, gdy piłkę miał Łukasz Piszczek, a później Tomasz Kędziora (współpraca między nimi wygląda coraz lepiej, coraz bardziej naturalnie). Często zbiegał do środka i tam współpracował z Piotrem Zielińskim i Robertem Lewandowskim. Chcą ze sobą grać, bo nadają na podobnych falach, postrzegają piłkę w ten sam sposób. Szybko zdobył zaufanie starszych. Przeciwko Macedonii Północnej Lewandowski oddał mu nawet wykonanie rzutu wolnego przy wyniku 0:0 i z pozycji, z której mógłby sam przymierzyć.
Wtorkowy mecz zaczął od groźnego dośrodkowania z rzutu wolnego. Słoweńcy wybili piłkę za linię końcową i po tym rzucie rożnym stracili pierwszego gola. Szymański huknął idealnie – mocno i celnie sprzed pola karnego. Premierowy gol go pokrzepił, sprawił że był jeszcze odważniejszy i powinien w drugiej połowie cieszyć się z asysty po przytomnym podaniu do Zielińskiego. Ten jednak nie trafił do siatki. Jerzy Brzęczek podzielił stałe fragmenty właśnie między nich. I to Szymański wykonywał je lepiej. Na minus: odpuścił Josipa Ilicicia przed golem na 2:2.
- Po 180 sekundach spotkania miał na koncie dobre dośrodkowanie z rzutu wolnego i gola. Pierwszego w kadrze. Zresztą kolejne stałe fragmenty w wykonaniu gracza Dinamo Moskwa też mogły się podobać. Plus za piękną wrzutkę do Lewandowskiego, wielkie chęci. Schodząc z boiska w końcówce spotkania dostał wielkie brawa – argumentowaliśmy wystawienie Szymańskiemu „czwórki” w pomeczowych ocenach.
Jerzy Brzęczek musiał poczekać na młodych piłkarzy, aż spuentują mistrzostwami Europy grę w młodzieżówce, by móc ich bez przeszkód i wyrzutów sumienia powoływać do dorosłej reprezentacji. Przy czym, na kilku zawodników z kadry Czesława Michniewicza czekało się bardziej niż na Szymańskiego, który wydawał się niegotowy na tak wysoki reprezentacyjny poziom, zbyt drobny, by zderzać się na treningach z Glikiem czy Lewandowskim. Dopiero co odszedł z Legii Warszawa do Dinama Moskwa, radził sobie przeciętnie, a sam kierunek też wielu dziwił. Ale Brzęczek był przekonany: zabrał go na wrześniowe zgrupowanie, wpuścił na dwadzieścia minut przeciwko Austrii, a miesiąc później wystawił w obu meczach (z Łotwą i Macedonią Północną) w pierwszym składzie. Listopad też należał do niego, bo najpierw strzelił pierwszego gola w klubie, później w reprezentacji. Ze wszystkich grających u Brzęczka piłkarzy - on jest najmłodszy. Patrząc na ostatnie lata reprezentacji, niewielu zawodników wchodziło do niej tak szybko i grało w wyjściowym składzie. Szymański ma 20 lat. Młodszy od niego był Bartosz Kapustka, który mając 18 lat strzelił gola w debiucie z Gibraltarem w el. Euro 2016. W awansie na turniej pomogły wtedy gole 20-letniego Arkadiusza Milika. Będący w podobnym wieku Piotr Zieliński i Karol Linetty nie grali wówczas u Adama Nawałki tak często, jak Szymański u Brzęczka.
Na pierwsze zgrupowanie przyjechał nabuzowany. - W Polsce co mecz były takie opinie: słaby zawodnik, takim meczem na transfer nie zapracuje. To było dla mnie niezrozumiałe – tłumaczył. Był zestresowany. Dinamo zajmowało wtedy miejsce w strefie spadkowej, a on wprawdzie grał regularnie, ale brakowało mu asyst i goli. - W Rosji stałem się pewniejszy siebie. Ludzie interesują się tam tylko tym, co robię na boisku. Z kolei ta pewność siebie przekłada się na wszystko. Chociażby: częściej wchodzę w pojedynki – przekonywał. Docenili to kibice Dinama, którzy wybrali go najlepszym piłkarzem października, mimo że wtedy wciąż nie miał jeszcze ani jednego gola.
Sam tłumaczył, że transfer do Rosji to kroczek naprzód. Nie krok. Ale tacy, co jednym susem przechodzili dalej, dzisiaj oglądają mecze kadry w telewizji. Szymon Żurkowski we Florencji, Filip Jagiełło w Genui, a Patryk Dziczek w Salerno. I chociaż rosyjska Priemjer-Liga brzmi mniej ekskluzywnie niż włoska Serie A, to jednak pozwala grać regularnie tydzień w tydzień. A i nauczyć się w takim Dinamie można całkiem sporo. Jego nowy trener, Kiriłł Nowikow uczy piłkarzy nowego ustawienia: 1-3-4-2-1. Szymański gra w nim za plecami napastnika lub jako boczny pomocnik, co zmusza go do pracy w defensywie. Ciężkiej, bo to przeciwnicy Dinama zazwyczaj przejmują inicjatywę. Polak robi spore postępy, dzięki czemu gra we wszystkich ligowych meczach.
Wracając do jego współpracy z Zielińskim: wydaje się, że obaj się nią cieszą i obu może pomóc. Od piłkarza Napoli odciągnie chociaż część uwagi kibiców, która nie pozwalała mu rozwinąć skrzydeł. Kibice chcieli widzieć w nim lidera, on nigdy nim nie był. Piłkarza następnego po Lewandowskim, choć on w tej kolejce wolałby stać nieco dalej. Można się oczywiście zżymać, że z takim talentem i umiejętnościami technicznymi powinien dawać reprezentacji więcej. Ale można też mieć nadzieję, że na podobnym piłkarzu u boku, który jednak lepiej radzi sobie z presją i nie ma problemu z wzięciem odpowiedzialności za zespół, Zieliński wyraźnie skorzysta. - Fajnie mi się gra z „Zielem”, bo za każdym razem czuje, że on chce dostać ode mnie piłkę. Wciąż podchodzi blisko, stwarza opcję dla każdego zawodnika do rozgrania. Cieszę się, że w gra po mojej stronie, bo naprawdę dobrze się rozumieliśmy – mówił Szymański po październikowych meczach.
To inny typ skrzydłowego niż pozostali, których Brzęczek powołuje do kadry. Szymański jeszcze szybciej myśli na boisku niż biega z piłką. Ciągnie go do środka pola, szuka kombinacyjnej gry, a nie tylko przestrzeni, by się rozpędzić. Ma inne zalety niż Kamil Grosicki, a jednocześnie obaj są na tyle wszechstronni, że można zamienić ich pozycjami w trakcie meczu w zależności od potrzeb zespołu i rywala.
Szymański walczy też jak na młodego, wchodzącego do reprezentacji piłkarza przystało. O każdą piłkę, w każdym sektorze, momentami na czworakach - jak w meczu z Macedonią Północną. - Reprezentacja to naprawdę wysoki poziom, na którym każdy musi bronić i jestem tego świadomy. Chcę pomagać drużynie walką w defensywie i robię to, co każe mi selekcjoner – twierdzi. A Brzęczek to docenia, długo trzyma go na boisku i tak przygotowuje do Euro 2020. Wydaje się bowiem, że do wyścigu skrzydłowych o miejsce w składzie startuje z pole position.