Nowe zgrupowanie, stare problemy. Bereszyński: Nie ma co się oszukiwać i czarować, że dobrze czuję się na lewej stronie

W poniedziałek rusza zgrupowanie piłkarskiej reprezentacji Polski przed meczami z Łotwą i Macedonią. Wróci na nim kilka starych spraw. Jedną z nich będzie obsada lewej obrony, na której notorycznie wystawiany jest Bartosz Bereszyński. - Nie ma co się oszukiwać i czarować, że dobrze się tam czuję. Tak nie jest - mówił Sport.pl gracz Sampdorii.

Od początku sezonu 2018/19, aż do teraz na prawej obronie w lidze zagrał 27 razy. Na środku obrony wystąpił w trzech meczach. To w kwestii jego ustawienia na boisku byłoby właściwie wszystko. Na siłę można by przypomnieć o jednym występie na lewej stronie. Tyle, że było to w Pucharze Włoch.

Bereszyński licznik występów na lewej stronie defensywy nabija właściwie tylko w kadrze i to od niedawna. Za czasów Adama Nawałki wystąpił tam co prawda trzy razy, ale większość meczów w kadrze rozgrywał wtedy jednak na swej nominalnej pozycji. U Brzęczka też zaczynał na prawej stronie, ale w listopadzie selekcjoner uznał, że obrońca Sampdorii rozwiąże problemy tam, gdzie kadra miała je zawsze i piłkarz musiał biegać z drugiej strony boiska. Z Austrią Bereszyński obchodził nawet mały jubileusz. Na lewej stronie w kadrze obsadzony był już po raz dziesiąty, ale wielu powodów do zadowolenia - nie tylko przez wyniki biało-czerwonych - nie miał. Był za to szczery.

"Nie jest mi łatwo"

- Nie ma co się oszukiwać i czarować, że dobrze się czuję na tej stronie. Tak nie jest. Nie jest mi łatwo tam występować. Wszyscy zdają sobie sprawę, że moją nominalną stroną jest prawa. Tak jak w defensywie jeszcze jakoś sobie z tym radzę, tak w ofensywie uważam, że gdybym występował na prawej stronie, to wyglądałoby to znacznie lepiej - mówił Sport.pl pytany o odczucia po kolejnych grach. Dość precyzyjnie wyjaśniał też problem, co zobaczyć można w poniższym wideo.

Zobacz wideo

- Moją wiodącą nogą jest noga prawa. To jej cały czas podświadomie szukam. Nie dlatego, że lewa służy mi tylko do podpierania, ale dlatego, że grę prawą mam zakodowaną w głowie. To są automatyzmy. Muszę sobie to jakoś poprzestawiać, wkodować na nowo żeby używać lewej nogi i nią grać. Na razie jednak 11,5 miesiąca w roku w klubie korzystam głównie z prawej nogi, a pół miesiąca, gdy jestem na kadrze, z lewej. Trudno pewne schematy mi zatem wyprzeć. Muszę nad tym pracować i tyle - opisywał Bereszyński. Piłkarz zdaje sobie sprawę, że Brzęczek wie o tych ograniczeniach czy niedogodnościach, bo panowie o tym rozmawiają. Ewentualne minusy czy problemy selekcjoner wrzuca w koszty operacji tworzenia nowego polskiego lewego obrońcy. Bereszyński albo może na tej operacji ucierpieć i cyklicznie narażać się na frustrację, albo zyskać i stać się bardziej wszechstronnym piłkarzem. Wiadomo, że początki są zwykle najtrudniejsze. Zawodnik na razie nieco zaciska zęby i z nowej roli stara się wywiązywać, jak może. Szuka i dostrzega pozytywy.

"Jestem szczęśliwy, że gram"

- To są decyzje trenera, ja to szanuje, jestem szczęśliwy, że gram. Jak będę polepszał swoją lewą nogę i swoje zachowanie w tej części boiska, to będę lepszym piłkarzem i mam nadzieję pomogę tej reprezentacji. Jeśli trener uważa, że już jej pomagam, to chcę to robić dalej - zaznacza i przypomina, że na sześć meczów eliminacji Euro 2020 kadra nie straciła gola w pięciu spotkaniach.

- W takich czasach, z takimi reprezentacjami, to dobry rezultat. Uważam, że obrona jest fundamentem tej reprezentacji. Z przodu musimy strzelać oczywiście tych bramek więcej, a przede wszystkim stwarzać sobie więcej sytuacji. Nie mówię tu o napastnikach, ale też o nas, o bocznych obrońcach. Musimy napastnikom te piłki posyłać sprawniej. W formacji ofensywnej mamy zawodników światowej klasy, więc jak będą sytuacje, to będą też bramki. To będzie bardzo istotne w meczach z Łotwą i Macedonią, teoretycznie słabszymi rywalami. Te sześć punktów, które w tych spotkaniach trzeba zdobyć, może okazać się kluczowe, jeśli chodzi o awans na mistrzostwa Europy - mówi Bereszyński.

Październikowe zgrupowanie pod względem obsady lewej strony obrony może być jednak ciekawsze niż poprzednie. O ile we wrześniowych meczach z mocnymi rywalami Brzęczek nie był skłonny zmieniać obsady w linii obrony, tak starcia z teoretycznie słabszą Łotwą i Macedonią mogę popchnąć go do sprawdzenia innego personalnego wariantu. Wśród zawodników powołanych na najbliższe mecze jest dwóch nominalnych lewych defensorów - to wspominany już Rybus i Arkadiusz Reca, który po tym jak przeprowadził się do SPAL, wreszcie w Serie A zaczął grać. W tym sezonie w lidze zaliczył trzy mecze, czyli tyle, ile w całym ostatnim. Tyle, że Reca obecnie w SPAL gra w pomocy.

Na lewej stronie obrony może zagrać też w kadrze Artur Jędrzejczyk, który w tym sezonie w Legii zaliczył już kilka takich występów (licząc z europejskimi pucharami). W kadrze ostatnio zagrał jednak rok temu. Było to w meczach Ligi Narodów z Włochami i Portugalią, gdzie znalazł się właśnie po lewej stronie. Paradoksalnie najmniej minut na boisku za czasów Brzęczka spędził ten, który w klubie z lewej strony gra najwięcej, czyli Rybus.

Lewi obrońcy u Jerzego Brzęczka oraz w lidze (2019/20):

  •  Bartosz Bereszyński - 7 meczów, 630 minut (w Sampdorii jako lewy obrońca - 0 meczów)
  •  Arkadiusz Reca - 4 mecze, 339 minut (w SPAL jako lewy obrońca - 0 meczów)
  •  Artur Jędrzejczyk - 2 mecze, 93 minuty (w Legii jako lewy obrońca - 1 mecz, 90minut)
  •  Maciej Rybus -1 mecz, 20 minut (w klubie jako lewy obrońca - 7 meczów, 622 minuty.
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.