Polakom z Austrią będzie łatwiej niż ze Słowenią? Dzięki temu, że będziemy mieć rzadziej piłkę

- W tym momencie Austria jest faworytem tego meczu, są na fali, ale gramy u siebie. Potrafimy też reagować po tych pierwszych nieudanych meczach, więc wierzę, że w Warszawie będziemy dobrze przygotowani - mówi Robert Lewandowski przed spotkaniem z Austrią. O tym jaki to będzie mecz, bardziej niż to, kto jest faworytem, zdecyduje układ tabeli.
Zobacz wideo

W tym jednym meczu ze Słowenią, Polacy mogli wyrównać aż pięć rekordów: kolejnych wygranych, meczów bez porażki, bez straconej bramki, ze strzelonym golem i meczów wyjazdowych ze zdobytą bramką. Wyszło odwrotnie, bo za jednym zamachem ucięli wszystkie te serie. Zagrali słabo, oddali jeden celny strzał, napastnicy ze sobą nie współpracowali, okazji mieli jak na lekarstwo, a obrońcy popełnili proste błędy. Stopniała do trzech punktów przewaga nad Austrią, więc jeśli w poniedziałek rywale wysoko wygrają, mogą zostać liderem grupy. Teoretycznie sytuacja Polski jest więc bardzo trudna. 

Ale przypominam sobie rozmowę z Grzegorzem Krychowiakiem jeszcze sprzed meczu ze Słowenią, kiedy zapytany, które z nadchodzących spotkań będzie trudniejsze, niemal bez zastanowienia odpowiedział, że to pierwsze: bo na wyjeździe, bo oddadzą piłkę i będą dobrze zorganizowani, a w takich meczach reprezentacji Polski gra się najgorzej. I to wszystko się sprawdziło. Austria, choć teoretycznie mocniejsza od Słowenii, piłki nam nie odda, przed swoim polem karnym się nie zabarykaduje i czekać nie będzie. Bo nie może – to przede wszystkim jej zależy na zdobyciu trzech punktów, żeby dogonić Polskę, o czym otwarcie mówił trener Franco Foda. Austria wciąż ściga się z nami o pierwsze miejsce, tym bardziej teraz, gdy jest znacznie mniej odległe niż było w piątek przed ich imponującym zwycięstwem 6:0 nad Łotyszami i naszą porażką.

Austria musi, a my możemy to wykorzystać

Austria jest pierwszym rywalem, z którym spotkamy się w tych kwalifikacjach po raz drugi. Pół roku temu, to meczem z nią zaczęliśmy walkę o awans na Euro 2020. To były wyszarpane trzy punkty: Austriacy zdecydowanie dłużej utrzymywali się przy piłce, mieli więcej okazji do zdobycia bramki, chętnie uderzali z dystansu, łatwo zdominowali nas na naszej prawej stronie. Polacy byli jednak agresywniejsi, dobrze nastawieni do tego meczu, dzięki czemu wygrywali większość pojedynków w środku pola, zbierali tzw. „drugie piłki”, doskakiwali do rywali i po odbiorze starali się wyprowadzać kontrataki. Gola strzelili jednak po stałym fragmencie – piłkę do bramki wcisnął Krzysztof Piątek. Wtedy szukały go wszystkie piłki na świecie. 

O ile w przypadku polskiej reprezentacji od marca zmieniło się niewiele, bo prawdopodobnie poza bramkarzem dojdzie w składzie tylko do dwóch zmian względem tamtego meczu, o tyle Austriacy przeszli taktyczną rewolucję: nie grają już trójką obrońców, należy spodziewać się wymiany trzech piłkarzy w składzie i starannie budowanych akcji – „TVP Sport” podaje, że ich ataki pozycyjne są czwartymi najdłużej rozgrywanymi w Europie. – Wcześniej dostosowywaliśmy swój styl gry do rywala. Nasze pierwsze spotkanie z Polską było bardzo wyrównane, mieliśmy w nim sytuacje, by zdobyć bramkę, ale się nie udało. Zdecydowały niuanse i myślę, że w Warszawie będzie podobnie. Na pewno musimy zwrócić uwagę, by dłużej utrzymywać się przy piłce, nie pozwalać Polakom rozwijać skrzydeł, ale i być gotowym na wysokie tempo gry oraz wystrzegać się błędów w defensywie – mówił Foda na konferencji prasowej. Jerzy Brzęczek różnic względem poprzedniego meczu doszukuje się głównie w wyższej formie poszczególnych piłkarzy. - Austriacy po tamtym falstarcie na początku kwalifikacji poszli do przodu. Ich zawodnicy, przede wszystkim ci z Bundesligi, a więc grający w Bayernie, Lipsku, Bayerze prezentują bardzo wysoki poziom i są w dobrej formie. Przyjeżdża do nas drużyna z trzema zwycięstwami z rzędu, która ma dziewięć punktów. Ale my znamy swoją wartość i spodziewamy się wyrównanego meczu – stwierdził. 

To, co przede wszystkim zmieniło się od tamtego spotkania, to pozycja wyjściowa obu zespołów. O wiele ważniejsze niż to, kto jest faworytem (Lewandowski wskazuje na Austrię, jej trener stanowczo stwierdza, że Polska, zgadza się z nim kapitan Julian Baumgartlinger), jest układ tabeli, w którym to Polska pozostaje liderem. Austrii remis niewiele da, musi wykorzystać okazję i nas pokonać. Należy się więc spodziewać, że zagra dużo odważniej niż Słowenia, którą przed meczem z nami niemal wszyscy skreślali. A taki styl gry reprezentacji Polski pasuje dużo bardziej. Wolimy przecież rozegrać szybką kontrę niż budować atak pozycyjny, gdy brakuje nam pomysłu co zrobić z piłką i wyćwiczonych schematów, do których można by się było w takich sytuacjach uciec. Lubimy mieć przestrzeń, bo gdy na boisku jest mało miejsca, to Polaków, którzy sobie dobrze poradzą naliczymy dwóch. Maksymalnie trzech. Łotwa i Macedonia Północna oddały nam piłkę, ustawiły się przed polem karnym, a my męczyliśmy się niesamowicie. Słowenia zrobiła to samo i wygrała. Miała lepszych piłkarzy z przodu, a nam zabrakło złotego dotknięcia piłki – jak wcześniej Piątka lub Lewandowskiego. Izrael popełnił błąd, bo poszedł na wymianę ciosów, mimo że chodzi w zupełnie innej wadze. Austria choć jest pod tym względem do Polski bardziej zbliżona, zmuszona grać w ten sposób, też może nam ten mecz ułatwić.

Pięć i pół roku bez porażki na Narodowym

Poza tym, gramy na Narodowym, gdzie jesteśmy niepokonani od pięciu i pół roku. Ostatni raz reprezentacja Polski przegrała tutaj 0:1 w meczu towarzyskim ze Szkocją 5 marca 2014 roku. W kolejnych piętnastu meczach remisowała lub wygrywała. Serię zaczęła pamiętnym zwycięstwem z Niemcami, po drodze wygrywała z Danią i Rumunią, a ostatnio zagrała najlepszy mecz w tych eliminacjach przeciwko Izraelowi. Ale ważniejsze od wsparcia kibiców, może okazać się to, że Polacy dotychczas dobrze reagowali na porażki w eliminacjach. - Potrafimy reagować po tych pierwszych nieudanych meczach, więc wierzę, że w Warszawie też będziemy dobrze przygotowani – mówił Robert Lewandowski zaraz po zakończeniu spotkania w Lublanie. I rzeczywiście po każdym zawodzie w eliminacjach, reprezentacja od czasów Adama Nawałki, grała lepiej: po sromotnej porażce 0:4 z Danią, przyszła seria trzech wysokich zwycięstw z Kazachstanem, Armenią i Czarnogórą. Gdy zaczęła te eliminacja od remisu 2:2 z Kazachstanem, to w kolejnym meczu prowadziła z Danią 3:0 do przerwy, a skończyło się 3:2. Gdy „Przegląd Sportowy” ujawnił aferę alkoholową, Polska zagrała jeden z najlepszych meczów za Nawałki i wygrała 3:0 w Bukareszcie.

- Gdy pojawi się niepowodzenie, mobilizacja może być większa. Sam wspomniany bodziec w postaci niepowodzenia, szczególnie w kontekście meczu, może rzeczywiście sprzyjać większej mobilizacji i determinacji, zarówno na poziomie indywidualnym każdego z zawodników, jak i zespołu jako całości. Warto zastanowić się w tym kontekście z perspektywy psychologii nad tym, jaki jest bazowy poziom determinacji i motywacji oraz jakie są jej źródła. Same reakcje w postaci większej mobilizacji i poprawy jakości wykonania sportowego mogą także wskazywać na to, jak drużyna wykorzystuje dostępny potencjał i w jakich momentach jest w stanie osiągać jego maksymalny poziom – tłumaczy Daria Abramowicz, psycholog sportu. - Dość istotna może być także kwestia stylu przywódczego i umiejętności społecznych liderów. Być może są oni w stanie niejako „używać” niepowodzenia do tego, aby „wycisnąć” z zespołu więcej zasobów – dodaje.

Czy Jerzy Brzęczek będzie podobnie jak Nawałka potrafił zarządzać porażką, okaże się już w poniedziałek. Początek meczu Polska – Austria o godz. 20.45. Relację LIVE można będzie śledzić na Sport.pl.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.