Hat-trick Roberta Lewandowskiego zamazał obraz kłopotów Bayernu [TAKTYCZNE PODSUMOWANIE WEEKENDU]

Hat-trick Roberta Lewandowskiego nieco zamazał obraz kłopotów Bayernu w starciu z Schalke. Lider ekstraklasy został zaś zatrzymany w Gdańsku, choć do narzekania na wynik powodów mieć nie powinien. O tym (i nie tylko) w kolejnym Taktycznym Podsumowaniu Weekendu

Bundesliga. Schalke - Bayern Monachium 0:3. Zobacz kapitalną bramkę Roberta Lewandowskiego na 0:2 [ELEVEN SPORTS]

Zobacz wideo

Punkty ze stałych fragmentów (Schalke 04 - Bayern 0:3)

Gospodarze postawili na dość proste środki, ustawiając się w 4-4-2 i pracowicie przesuwając się za linią piłki. Próbowali przeszkadzać Bayernowi dość daleko od własnej bramki, jednak ataki Harita i Burgstallera (rzadziej też Ramana) nie tyle miały na celu próby odbioru, co raczej wybicie z rytmu konstruujących atak pozycyjny rywali. Długimi momentami przynosiło to bardzo dobre efekty. McKennie i Mascarell skutecznie asekurowali się nawzajem, przynajmniej jeden z nich zagęszczał strefę tuż przed linią obrony. Bayern próbował odpowiadać rozszerzeniem pola gry, zwłaszcza w sytuacjach, gdy Raman i Caligiuri szukali pressingu. Wtedy piłka wędrowała do Comana i Gnabry'ego. Bocznym obrońcom Schalke udawało się jednak opóźniać ich rajdy, przez co partnerzy zyskiwali nieco czasu, by odbudować ustawienie i zagęścić pole karne. W efekcie pod kątem tworzenia zagrożenia z akcji Bayern udało się zneutralizować, a o zwycięstwie decydowały stałe fragmenty.

Punkty z bomb (Lechia - Śląsk 1:1)

Śląsk po raz kolejny powielił klasyczny dla siebie schemat, w którym skutecznej obronie towarzyszy szybkie wyprowadzanie akcji i opłacające się ryzyko przy wykończeniu. Zależy w tej grze nieco od szczęścia, ale liczba punktów póki co się zgadza. Lechia z kolei, zmuszona do niezbyt lubianego przez siebie przejmowania inicjatywy, starała się przyspieszać akcję szybkim rozegraniem na skrzydłach. O ile zdobywanie terenu funkcjonowało w ten sposób bez zarzutu, znacznie gorzej wyglądała finalizacja akcji. Lechia z braku innych możliwości została zmuszona do szukania dośrodkowań w momencie gdy Śląsk miał przewagę liczebną w polu karnym. Nieco rozsądniejsze ataki zaczęły się w drugiej połowie. Lechia pressowała sprawniej, z lepszym wyczuciem momentu doskoku. Choć jak na ironię akcję po której zdobyła bramkę ponownie uparcie przeniosła na skrzydło. Na szczęście dla gdańszczan, Peszko nie szukał wrzutki.

Punkty spod pressingu (ŁKS - Legia 2:3)

ŁKS-owi należą się słowa uznania za aktywny pressing, próby przeszkadzania rywalom wysoko i angażowanie w to znacznych sił. Również ciężko mieć zastrzeżenia o sposób w jaki wyprowadzają piłkę. Ruch bez niej funkcjonuje sprawnie, a łodzianom stosunkowo łatwo udaje się docierać na 30-40 metr. Gdyby to spotkanie ŁKS rozgrywał z pierwszoligowcem, prawdopodobnie przekonująco by je wygrał. Nawet jednak mocno rezerwowy skład Legii ma wystarczająco dużo doświadczenia, by braki łodzian wykorzystać. Warszawianie pressing wymuszali dość świadomie, by wyciągnąć przeciwników z dala od bramki. Wychodzenie spod naporu ŁKS-u trudno nazwać lagowaniem, ale w momencie kiedy kilku graczy równocześnie ruszało w jeden sektor boiska, aż się prosiło, by zagrać w inny, nieobsadzony. W ten sposób ŁKS, częściowo niezdecydowaniem, częściowo lekkim pressingowym chaosem pozwalał na mijanie kilku zawodników jednym zagraniem. Przy tej (jak na polskie warunki) jakości, okazywało się to nie odrobienia przez gospodarzy bliżej własnej bramki.

Więcej o:
Copyright © Agora SA