FK Krasnodar, bajka z eliminacji Ligi Mistrzów: o dobrym miliarderze, rosyjskim Messim i trenerze z zakazem podglądania

Wielkie FC Porto właśnie zostało wyrzucone z Ligi Mistrzów przez klub, który istnieje od 11 lat, w pucharach gra od pięciu, a jego młody trener jeszcze nie ma wszystkich uprawnień, żeby być oficjalnie głównym trenerem. Tak to robią w FK Krasnodar.
Zobacz wideo

Idą byki. Dwa już są w fazie grupowej Ligi Mistrzów: RB Lipsk i Red Bull Salzburg. A jeszcze może dołączyć trzeci, z Rosji, też z bykiem w herbie. Jest o rundę od awansu. FK Krasnodar nie jest wprawdzie z tej samej stajni napojów, tylko z imperium handlu detalicznego Magnit, ale pomysły na podbój futbolu są tu pod pewnym względami bardzo podobne. Jest właściciel miliarder, budujący swój przyczółek w futbolu w błyskawicznym tempie: albo zupełnie od podstaw, albo radykalnie zmieniając to co było. Są potężne inwestycje w klubową akademię i skauting. Jest stawianie na młodość, szkolenie, wychowanków i ultranowoczesny, ofensywny futbol. Są duże pieniądze na transfery, ale z naciskiem na transfery piłkarzy, którzy dopiero w Krasnodarze w pełni rozkwitną. Na szukanie własnej drogi.

Siergiej Galicki, trochę inny oligarcha

„Byki” z Krasnodaru to dziecko Siergieja Galickiego, twórcy sieci tanich marketów i supermarketów Magnit, który swój biznes sprzedał w 2018 państwowemu bankowi za 2,7 mld dolarów. I jeszcze mocniej poświęcił się klubowi, który buduje tak jak kiedyś budował Magnit: nigdy nie żałował pieniędzy na to, co konieczne do rozwoju, ale ciął koszty wszędzie indziej. Zbudował w Krasnodarze stadion i akademię, które wyglądają jak piłkarski Disneyland, ale już przy transferach i płacach nie jest tak rozrzutny jak niektórzy rywale z rosyjskiej ligi. Nazywają go czasem dobrym oligarchą. A na pewno innym: budował swoje imperium bez prywatyzowania po znajomości państwowego majątku, bez ekscesów. I bez wyprowadzki do większego miasta. Pierwszy sklep Magnit powstał w 1998 Krasnodarze. Klub też musiał powstać tutaj.

FK Krasnodar jest jednym z zaledwie kilku prywatnych klubów w elicie rosyjskiego futbolu. Istnieje dopiero od 11 lat i co sezon podkręca tempo. Pięć lat temu debiutował w europejskich pucharach, z Arturem Jędrzejczykiem (wspominającym pobyt w Krasnodarze z ogromnym sentymentem) w kadrze. Od tego czasu grał w fazie grupowej Ligi Europy aż czterokrotnie, trzy razy wychodząc z grupy. Wiosną 2019 zrobił kolejny krok, a po nim od razu drugi: wyeliminował w 1/16 finału Bayer Leverkusen, a do tego skończył ligę rosyjską na podium, na trzecim miejscu, pierwszy raz awansując do eliminacji Ligi Mistrzów. A w nich właśnie pogonił FC Porto po sensacyjnym rewanżu na Estadio do Dragao. U siebie Krasnodar przegrał 0:1, w rewanżu już po 34 minutach prowadził 3:0 i wprawdzie potem stracił dwa gole, ale awans obronił.

Ostatnia LM bez Porto? W 2010. Krasnodar był wtedy w drugiej lidze

To prawda: Porto, ćwierćfinalista ostatniej LM, jest w przebudowie. Ale Krasnodar też jest. Odeszli przed obecnym sezonem Mauricio Pereyra, mózg drużyny i drugi lider środka, Charles Kabore. Kontuzje wyeliminowały obrońcę Jurija Gazińskiego i szwedzkiego skrzydłowego Viktora Claessona i napastnika Ariego. Przyszli świetni piłkarze: Remy Cabella z Saint Etienne za 12 mln euro, Tonny Vilhena z Feyenoordu za 9 mln, Marcus Berg wrócił z urlopu od poważnej piłki w Emiratach Rusłan

Kambołow przyszedł z Rubina. Krasnodar ma znakomitych obcokrajowców, m.in. reprezentanta Ekwadoru Cristiana Ramireza i skrzydłowego Wandersona (zwanego Wamberto), brazylijskiego Belga, syn Wamberto, byłego piłkarza Ajaksu. Ale grę trzeba było ułożyć na nowo. A Krasnodar słynie z wyrafinowanego stylu. Trzeba było go trochę z konieczności uprościć, zagrać z Porto szybkim atakiem, pogodzić się z tym, że piłkę częściej będzie mieć rywal.

Gdy Porto ostatni raz nie dotarło do fazy grupowej LM, czyli w 2010 roku, FK Krasnodar był jeszcze klubem drugoligowym. Nawet we wtorkową noc sensacji w LM, gdy LASK Linz eliminował FC Basel, CFR Cluj – Celtic Glasgow, a Ajax męczył się z PAOK, wynik z Porto zrobił wrażenie. Przed FK Krasnodar już tylko jedna runda walki o LM, z Olympiakosem Pireus. Ale nieważne czy ją Byki przejdą teraz, czy za rok, czy za pięć, tego co wyrosło w Krasnodarze od 2008 przeoczyć nie można.

Galicki zarządził: tu ma być piękny futbol, styl jest najważniejszy

2008 to był rok wielkiego sukcesu rosyjskiej piłki, gdy wielkie pokolenie Andrieja Arszawina i spółki doszło do półfinału mistrzostw Europy, a Zenit Sankt Petersburg zdobył Puchar UEFA. To był też rok początku hiszpańskich dynastii: reprezentacji, która zdobyła mistrzostwo Europy, i Barcelony Pepa Guardioli, która właśnie startowała na kosmiczny pułap. A Galicki wymyślił, że on to wszystko połączy tutaj, na południu Rosji: 300 km od Krymu, niespełna 300 od Soczi. Że ten klub, pod który właśnie wbija łopatę (tak naprawdę Galicki wolał wykupić i uzdrowić Kubań Krasnodar, klub z tradycją, ale lokalne władze nie chciały mu odsprzedać kontrolnego pakietu), ma kiedyś słynąć z pięknego, ofensywnego stylu gry, z akademii, i rosyjskich wychowanków. Ma ich wyszkolić tak, żeby kiedyś dorównali obcokrajowcom ściąganym do Rosji. I ci wychowankowie będą stanowić co najmniej połowę składu.

Nie stanowią jeszcze połowy. Wiele rzeczy w FK Krasnodar wyprzedziło rozkład jazdy: były błyskawiczne awanse z ligi do ligi, szybko powstała supernowoczesna akademia, o której Financial Times napisał, że wygląda jak kampus z Doliny Krzemowej, a Fabio Capello powiedział, że infrastruktura jest tu najlepsza na świecie. W 2013 stanął stadion nazywany potocznie Galiseum, bo sfinansowany w całości przez Galickiego i inspirowany Koloseum, a w 2014 już były na tym stadionie europejskie puchary. Nawet wielka Hiszpania już tu się sprowadziła na jakiś czas, bo to była jej baza podczas mundialu w Rosji (meczów Krasnodar nie dostał, władza wolała dać je Soczi, może dlatego, że Galicki jest tym innym oligarchą). Ale połowy wychowanków w składzie jeszcze nie ma.

Krasnodar szkoli młodzież: 27 boisk, szachy, języki, trzy Footbonauty

Pierwszym rocznikiem zbudowanej za 90 milionów dolarów akademii był 1996, dziś rezyduje w niej 320 piłkarzy drużyn młodzieżowych, a łącznie na 27 boiskach należących do FK Krasnodar ćwiczy aż 11 tysięcy dzieci. Akademią kieruje Serb Aleksandar Marjanović, szkoła na terenie ośrodka jest jedną z najlepszych w mieście, dzieci mają kursy językowe, szachowe, są tu już trzy FootBoty, czyli maszyny zbudowane przez Rosjan na wzór Footbonauta, maszyny znanej z Borussii Dortmund i Hoffenheim. I na siłę, punktami za pochodzenie, dałoby się już tę połowę drużyny z wychowanków zestawić. Ale po co, już i tak limit obcokrajowców rozpieścił rosyjskich piłkarzy. Z wychowanków Krasnodaru gra ten, kto zasłuży. To mają być wychowankowie wybitni, tacy o których będzie głośno. I o niektórych już jest.

W Porto w podstawowym składzie zagrało dwóch. Bramkarz Matwiej Safonow, ze świetnym refleksem i niesamowitym wyrzutem piłki (Matwiej to syn koszykarza), jest w tym sezonie w znakomitej formie. A Magomed Szapi Sulejmanow, dwudziestolatek nazywany rosyjskim Messim – niski środek ciężkości, zwinny, świetna lewa noga - i ostrożnie wprowadzany do wielkiej piłki, tym razem wyszedł w podstawowym składzie i strzelił Porto dwa gole. Wielkie okazje niosą Szapiego, wiosną strzelił też gola Bayerowi Leverkusen. Trzeci wychowanek, Iwan Ignatiew, wszedł w Porto z ławki. Obrońca z rocznika 2000 Ilia Martinow już był na liście największych talentów futbolu, ułożonej przez „Guardiana”. Ale może najbardziej obiecującym dziś wychowankiem Krasnodaru jest ten, który w europejskich pucharach nie ma na razie prawa siadać na ławce: 35-letni Murad Musajew. Czyli główny trener, który nie może być oficjalnie głównym trenerem, bo gdy go mianowano, nie miał jeszcze wszystkich wymaganych uprawnień do pracy na tym szczeblu. Zabrakło m.in. stażu w samodzielnej pracy z seniorami.

Galicki: nie chcę Tuchelów, wolę trenera z rezerw, bo tracimy tożsamość narodową

Formalnie trenerem jest Siergiej Matwiejew, ale to fikcja. I Krasnodar niedawno za utrzymywanie tej fikcji w europejskich pucharach został ukarany przez UEFA grzywną, a Musajew – zakazem pojawiania się na ławce w meczach w Europie. Ale to on od blisko półtora roku stoi za sukcesami Krasnodaru.

Gdy w kwietniu 2018 Galicki zdymisjonował w Igora Szalimowa, nie szukał zagranicznego nazwiska, tylko sięgnął po trenera z rezerw. – Nie chcę żadnych Tuchelów. Murad jest stąd, to bardzo ważne, bo tracimy tożsamość narodową – mówił wtedy Galicki w jednym z nielicznych wywiadów. Igor Szalimow też przeszedł przez rezerwy Krasnodaru, zanim dostał pierwszą drużynę. Ale on był świetnym piłkarzem, obieżyświatem, a Musajew to naprawdę chłopak stąd i trenerski wychowanek akademii FK Krasnodar. Nawet jeśli pierwsze kroki w zawodzie stawiał w Krasnodar 2000, klubie który przetrwał tylko 11 lat. Wywiady z Musajewem to rzadkość, a szkoda, bo ten którego udzielił niedawno sport.ru był znakomity. Musajew opowiadał w nim o swojej trenerskiej drodze, o tym jak z bardzo przeciętnego piłkarza stawał się bardzo pojętnym trenerskim samoukiem, wprowadzanym w tajemnice zawodu przez starszych kolegów, zaczytanym w podręcznikach, analizującym mecze Milanu. A potem dołożył do tego formalne wykształcenie. Wspominał, jak trudno mu było zdobyć pracę w akademii Krasnodaru, bo jedną z jej naczelnych zasad jest, że każdy trener musi być dobrym demonstratorem. Od zawsze był w programie nauki bardzo mocny nacisk na technikę. A on umiejętności piłkarskie miał średnie. Ledwo zdał egzamin praktyczny. Za to na egzaminie z teorii (taktyka, fizjologia, psychologia) był jednym z najlepszych. Zaczął pracę z rocznikiem 2000, potem awansował do rocznika 1999, czyli tego z którego są wspomniani już Safonow, Szapi, Ignatiew, oraz przygotowywany do odgrywania coraz ważniejszej roli Danił Utkin.

Musajewowi podoba się intensywność pracy drużyn Juergena Kloppa, inspiruje go Marco Rose, były trener Red Bull Salzburg, a od obecnego sezonu Borussi Moenchengladbach, ale najbardziej mu imponuje Maurizio Sarri i jego gry na małej przestrzeni, z limitem dotknięć. Próbował tego już w dziecięcej piłce, ale zrezygnował, mówi że dzieciom takich ram narzucać nie można. Za to seniorom jak najbardziej. Chciał jechać do Sarriego na staż. A Galicki odpowiedział: - Mógłbym ci nawet pomóc to zorganizować.

Ale ci nie pomogę.

Wymyśl swój futbol. Tak jak kiedyś Anatolij Tarasow wymyślił na nowo radziecki hokej

- Po co masz podglądać Sarriego, kiedy mnie się podobają twoje pomysły? Poświęć ten czas by je rozwinąć – zdecydował Galicki i przypomniał Musajewowi, że kiedyś Anatolij Tarasow, ojciec radzieckiej szkoły hokeja na lodzie, też dostał zakaz kopiowania od Kanadyjczyków. I wymyślił coś, nad czym później sami Kanadyjczycy cmokali.

O swoich ulubionych metodach treningowych Musajew też trochę w sports.ru opowiedział. Boisko treningowe ma podzielone na sześć pionowych pasów, piłkarze mają pilnować, by w danym pasie nie było ich więcej niż dwóch, bo to mocno ogranicza zmianę kierunków ataku. Obowiązuje też zasada 20 sekund: nie może być podczas zajęć dłuższej niż 20 sekund przerwy między jakimś dynamicznym zwrotem w grze: przerzutem, wślizgiem, główką, przyspieszeniem. Jakąś akcją, w którą wkłada się maksimum. Mówi, że próbował już z pierwszą drużyną podczas sezonu mikrocyklu, w których będą dwa razy w tygodniu po dwa treningi. Ale starsi piłkarze tego nie wytrzymywali. Wytrzymywali piłkarze z akademii, bo tam są nawet cztery albo pięć dni podwójnych treningów. – Ani budżetem płac ani transferowym nie damy rady się przebić na szczyt ligi. Możemy tam się znaleźć tylko pracą – tłumaczy. I niezależnie od tego, czy FK Krasnodar przejdzie teraz Olympiakos i będzie trzecim rosyjskim klubem w najbliższej LM, czy nie, jego pomysł na drużynę się nie zmieni: - My zawsze staramy się robić więcej.

Więcej o:
Copyright © Agora SA