Byli agenci Mosadu mogą zmienić elitarny sport. Piłkarze Realu Madryt nie chcieli takiego trenera

Trenerzy wiedzą, o której ich piłkarz położył się spać, o której wstał, czy pozwolił sobie na drinka. Innowacyjny program opracowany przez byłych izraelskich agentów bezpieczeństwa zbiera ponad 200 parametrów fizycznych, na bieżąco łączy je z historią urazów i profilem fizjologicznym piłkarzy, dzięki czemu obniża ryzyko kontuzji o 75 proc. Real Madryt chciał ściągnąć do siebie specjalistę od "Zone7", ale nie zgodzili się na to piłkarze.
Zobacz wideo

- To narzędzie zmieni elitarny sport – mówi Javier Vidal, trener przygotowania fizycznego Getafe i prawa ręka Jose Bordalasa. Ich zespół, mimo że budżet ma jeden z najniższych w lidze, w poprzednim sezonie był o włos od awansu do Champions League. – Musieliśmy wykorzystać każdą szansę, która mogła nam pomóc – przyznaje Bordalas. Dlatego zdecydowali się wdrożyć najnowszą technologię, którą Jordi Cruyff poznał pracując w Izraelu, a później polecił Vidalowi. Przez cały poprzedni sezon ich piłkarze tylko osiem razy wypadali przez kontuzje, co przy ich wąskiej kadrze okazało się kluczowe w zajęciu tak wysokiego miejsca. Żaden zespół w lidze nawet nie zbliżył się do tego wyniku – przykładowo: w Realu i Atletico urazów mięśniowych było po około trzydzieści.

Z systemu korzysta Getafe. Kto jeszcze? Nie wiadomo, lepiej się nie chwalić

Tal Brown i Eyal Eliakim przez lata byli członkami jednej z najbardziej tajnych grup izraelskich służ bezpieczeństwa - „8200”. To elitarna struktura, która zajmuje się wywiadem i kontrwywiadem elektronicznym, a jej możliwości technologiczne porównywalne są z możliwościami amerykańskiej NSA. Wiadomo o niej niewiele więcej: że tworzą ją najbystrzejsi chłopcy i dziewczęta z całego Izraela, werbowani i szkoleni między 18, a 21 rokiem życia, a później formowani w kilkunastoosobowe działy komputerowe gotowe rozbroić syryjski reaktor jądrowy i analizować miliony wiadomości w internecie, szukając wskazówek antyterrorystycznych. Praca tej grupy napędza działanie słynnej izraelskiej agencji wywiadowczej - Mosad.

Brown i Eliakim stwierdzili, że skoro są w stanie przechowywać miliony danych i interpretować je w taki sposób, że przeciwdziałają wrogom Izraela, to analiza pracy mięśni sportowców i przewidywanie kontuzji wydaje się wręcz trywialne. W 2017 roku stworzyli program, poddali go testom i gotowym produktem zainteresowali Jordiego Cruyffa, który był wtedy dyrektorem sportowym Maccabi Tel Awiw. Sprawdził to w swojej drużynie, a o efektach opowiedział Vidalowi i tak system trafił do Getafe. Kto jeszcze go używa? Potwierdzono, że Getafe było pierwszą europejską drużyną, a z biegiem czasu zainteresowały się tym drużyny z Premier League, Serie A, MLS, koszykarskiej NBA i baseballowiej MLB. Ale które konkretnie – nie wiadomo, bo tę wiedzę lepiej zachować dla siebie.

- W pierwszym sezonie sami uczyliśmy się stosować ten system, ale też doradzaliśmy jego twórcom, co jeszcze mogą poprawić, by dostosować go do piłkarskich wymagań. W kolejnym sezonie zbieraliśmy już owoce tego systemu i zapobiegliśmy naprawdę wielu kontuzjom – mówił Vidal dla „El Mundo”. – Najpierw musieliśmy przekonać prezesa Angela Torresa, że warto w taki produkt zainwestować dość duże pieniądze. Cena była do zaakceptowania, a wyniki okazały się niesamowite. W całym sezonie mieliśmy tylko osiem urazów mięśniowych – chwali się wieloletni asystent Bordalasa.

Jak to działa?

Monitorowanie zmęczenia zawodników, badanie różnych parametrów nie jest w futbolu niczym nowym. – Chodzi o dokładność tego systemu. Niektóre analizy na długo zostawiały nas z otwartymi ustami – opowiada. Urządzenia GPS umieszczone w kamizelkach pod koszulkami zbierają setki danych: od siły wyskoku, po moc strzału. Do tego oczywiście przebiegnięty dystans, szybkość, tętno. A to wszystko połączone z historią kontuzji piłkarza i jego profilem fizjologicznym. Jeśli piłkarz na treningu prezentuje się nieco gorzej, trener zna tego przyczynę – nawet jeśli chodzi tylko o drinka czy skrócenie snu o dwie godziny. Dlatego Jorge Molina i Jaime Mata jednego dnia musieli odpuścić trening strzelecki, a kolejnego serię sprintów. Na podstawie danych trenerzy doskonale wiedzieli, że wykonanie danego ćwiczenia obciąża te partie mięśni, które w ich przypadku „świecą się na czerwono” i mogą doprowadzić do kontuzji. Początkowo tego nie rozumieli, akceptacja przyszła, gdy zapomnieli, na którym piętrze jest gabinet lekarski. Dane są zbierane również podczas meczów, by na bieżąco informować o poziomie zmęczenia piłkarzy i dać trenerom sygnał, że warto zmienić danego zawodnika. System pozwala im z 95-proc. dokładnością przewidzieć, kiedy piłkarz może odnieść kontuzję i z 75-proc. dokładnością zmniejsza ryzyko jej wystąpienia. Bo cały sens tkwi w tym, żeby z ponad dwustu sczytywanych danych potrafić wyciągnąć wnioski. Byli izraelscy agenci to potrafią.

- A oni wciąż je udoskonalają! – ekscytuje się Vidal. – Niedługo zostaną dodane nowe parametry, pozwalą poznać także nastrój piłkarza i jego stan emocjonalny. Potem zagospodarują kolejne sektory – mówi. „Czy kiedyś algorytm ułoży idealną jedenastkę przeciwko danemu rywalowi?” – zapytał go dziennikarz „El Mundo”. – Oczywiście! Przedstawi swoją propozycję, wytłumaczy kryteria, ale wizja trenera zawsze będzie niezastąpiona. Taką przynajmniej mam nadzieję – dodał nieco niepewnie.

System chciał mieć u siebie Real Madryt

W wakacje Real Madryt rozstał się z Antonio Pintusem, trenerem przygotowania fizycznego, którego do klubu sprowadził Zinedine Zidane. „Królewscy” starali się o Javiera Vidala, by przyszedł do klubu razem z systemem „Zone7” i ograniczył liczne kontuzje. Taki pomysł nie spodobał się jednak piłkarzom, którzy szybko podpytali o niego swoich kolegów z Getafe, a ci przedstawili im obraz trenera-zamordysty, ograniczającego korzystanie z telefonów i karzącego grzywną za choćby minimalną nadwagę. Vidal ma korzystać ze zbieranych przez system danych z maniakalną wręcz dokładnością. I jak informuje „AS” piłkarzom Realu miało się to nie spodobać. Zdaniem dziennika część z nich zniechęciła przeszłość twórców systemu, bo bali się, że informacje o nich zostaną wydane agencjom wywiadowczym.

Ostatecznie dołączył do nich Gregory Dupont, który wcześniej pracował z reprezentacją Francji. W oczach piłkarzy był zdecydowanie bezpieczniejszy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.