Piłkarz z Anglii miał wyjawić, że jest gejem. "Nie jestem wystarczająco silny"

Wiadomo o nim niewiele: że ma mniej niż 23 lata, gra w Championship, a trener i prezes klubu wiedzą już, że jest gejem. Kibice mieli się dowiedzieć. Miesiąc temu założył na Twitterze konto "FootballerGay", a 50 tys. ludzi obserwowało jak zapowiada swój coming out. Kilka dni temu się wycofał. "Nie jestem gotowy" - napisał.
Zobacz wideo

Byłby dopiero trzecim w historii piłkarzem, który przyznałby się do bycia homoseksualistą jeszcze podczas trwania kariery. Najmłodszym ze wszystkich. To ważne, bo przypadek Justina Fashanu pokazuje, że ujawnienie się ciąży na dalszej karierze i może szybko doprowadzić ją do końca. Ciąży też na pozasportowym życiu i też może doprowadzić je do końca. W garażu, na sznurze przywiązanym do dachu. Anglik nie wytrzymał nagonki, zainteresowania, które sam podsycał spowiadając się brukowcom, trenera, który odsunął go od zespołu i słów rodzonego brata - również piłkarza, który stwierdził, że z kimś takim nie chciałby przebierać się w jednej szatni. Gdy o gwałt oskarżył go 17-letni Amerykanin, ludzie wydali wyrok, zanim zrobił to sąd. Fashanu też go nie doczekał.

Sześć lat temu Robbie Rogers miał 26 lat. Dokonał coming outu i przewidując co za chwilę nastąpi, ogłosił, że kończy karierę. - Zrzuciłem z serca ten gówniany kamień - napisał na Twitterze i wyjechał na wakacje. Szukał cienia, kryjówki przed mediami, kibicami i kolegami z drużyny. Mieli zapomnieć. - Chciałem uniknąć wywiadów na temat wspólnego prysznica z kolegami. Ocen komentatorów i kibiców, którzy mówiliby: dobrze gra ten gej. A po gorszym meczu stwierdzili, że jestem słaby, bo jestem gejem - tłumaczył. Przez kilka miesięcy Rogers słyszał głosy wsparcia od najważniejszych polityków - Baracka Obamy czy Billa Clintona i zupełnie zwyczajnych ludzi - hetero i homoseksualnych, którzy pisali do niego wiadomości. Ujawnił się też koszykarz Jason Collins, a firma Nike wsparła go specjalną kampanią "Coming out? Just do it". I to był kluczowy bodziec. Rogers zadeklarował, że chce wrócić na boisko, a Los Angeles Galaxy odpowiedziało, że chce go u siebie. - Tęskniłem za piłką, brakowało mi jej, ale strach był zbyt duży. Trudno mi powiedzieć, czego się bałem, bo wyszło na to, że na ludziach bycie gejem nie robi już wielkiego wrażenia - mówił po powrocie.

"Nie jestem wystarczająco silny"

Anglicy czekali na kolejne ujawnienie. Konto "FootballerGay" szybko zaczęło obserwować blisko 50 tys. ludzi, a w sieci ruszyły śledztwa: czy aby na pewno nie jest to oszustwo, kolejna kampania społeczna albo reklamowa. Może jakiś eksperyment? I najważniejsze - kim jest ten piłkarz. Gdy w zeszłym roku pojawiała się plotka, że jeden z piłkarzy Premier League jest gejem, w wyniku podobnych kibicowskich dochodzeń padło na Rubena Loftusa-Cheeka z Chelsea. Oficjalnie zaprzeczył, ale powiedział przy okazji, że udzieliłby wsparcia, gdyby okazało się, że tym gejem jest jeden z kolegów, z którym dzieli szatnię. Podobnie zachował się Mario Gomez, gdy kilka lat temu Niemcy żyli podobną zagadką. Na stadionach w Anglii i Niemczech organizowane są specjalne akcje wspierające osoby LGBT. Piłkarze wiążą buty kolorowymi sznurowadłami, kapitanowie zakładają tęczowe opaski, kluby w portalach społecznościowych kolorują tradycyjne herby, a kibice podnoszą z krzesełek kolorowe kartki tworząc kolorowe trybuny. Wydaje się więc, że środowisko w tych krajach pomaga podjąć decyzję o ujawnieniu się.

"FootballerGay" zapowiadał swój coming out na 24 lipca i przez kilka tygodni pisał o postępach w sprawie. Klub miał dobrze przyjąć tę informację - trener okazać wsparcie, prezes przekonywać, że nic się nie zmienia. Wsparcie płynęło od ważnych w angielskim futbolu postaci –-choćby Garego Linekera. Ale nagle konto zostało usunięte, a krótko przed tym, zmieniony został opis: "Myślałem, że jestem wystarczająco silny. Nie jestem". Tęczowe akcje nie dodały wystarczającej odwagi.

To miał być kolejny test akceptacji osób LGBT

Sprawa wciąż jednak budziła zainteresowanie, więc w angielskich mediach powstało sporo komentarzy pisanych przez byłych piłkarzy i dziennikarzy. Znów poproszono o wypowiedź najpopularniejszego piłkarza-geja Thomasa Hitzlspergera, który ujawnił się po zakończeniu kariery. - Nigdy nie wstydziłem się tego, kim jestem, ale nie zawsze było łatwo, szczególnie, kiedy siedziałem w szatni z 20 młodymi mężczyznami i słuchałem tych wszystkich żartów na temat gejów. Niestety, ale ten temat jest kompletnie ignorowany w piłce - tłumaczył wtedy w "Die Welt". Życzył też młodym piłkarzom siły, by ujawnili się szybciej od niego i przerwali jedyne tabu, które pozostało w futbolu. W licznych komentarzach przywoływano Justina Fashanu. Zawodnicy, którzy z nim grali, wspominali, że w szatni mógł czuć się swobodnie i był sobą. Poza nią było mu o wiele ciężej. Pomijając notorycznie obrażających go kibiców, właściciel jednego z klubów miał podczas meczu wyzywać go od pedała. A gdy zdenerwowany Fashanu ruszył w jego stronę, uciekł do tunelu i zamknął się w pomieszczeniu gospodarczym.

Specjaliści - psychologowie i socjolodzy - sugerowali nawet, że stadiony piłkarskie mogą pokazać, w którym miejscu jest dzisiaj Wielka Brytania w kwestii akceptacji osób LGBT. - Na trybunach wciąż siedzą ludzie z przekonaniami wyniesionymi z lat pięćdziesiątych - stwierdził w rozmowie z BBC Phil Francis, grający w LGBT Bristol City Panthers. On i jego koledzy mieli nadzieję, że "FootballerGay" faktycznie się ujawni i sezon Championship rozpocznie się od mocnego uderzenia. Potrzeba im - maluczkim, coming outu kogoś z wielkim nazwiskiem. Wierzą, że to pomogłoby ujawnić się kolejnym piłkarzom i przełamać tabu, o którym wspominał Hitzlsperger. - Reakcja ludzi byłaby wyznacznikiem, gdzie dzisiaj jesteśmy - dodaje. Po napiętnowaniu Fashanu, po akceptacji Rogersa, sześć lat później odbyłby się kolejny test. Następna okazja na przełomie listopada i grudnia, gdy kluby z Premier League znów udzielą wsparcia osobom LGBT. Na razie, jak mówił Hitzlsperger, gejów w futbolu nie ma. Oficjalnie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.