MŚ U-20. Mali - Francja 2:3. Futbol ekonomiczny w wykonaniu les Bleus

Piłkarze Mamoutou Kane wystawili Trójkolorowych na ciężką próbę. Postawili na wysoki pressing, w ten sposób znacznie ograniczając im pole gry. Dlatego Francuzi przez dłuższy czas nie potrafili skutecznie przejąć inicjatywy.

Największa zmora

Gdyby każda reprezentacja mogła wybrać jeden motyw, który straszyłby ich po nocach, to les Bleus bez wahania wskazaliby wysoki, dobrze zorganizowany pressing. A jeśli obok opisu koszmaru znalazłoby się trochę miejsca na zdjęcie, to wylądowałaby na nim cała młodzieżowa reprezentacja Mali. Bowiem problemy Francuzów zaczynały się już we wstępnej fazie rozegrania – właśnie przez ograniczone pole gry.

Zobacz wideo

Dlatego nie byli w stanie przeprowadzać roszad w linii obrony, które zaledwie kilka dni temu, w spotkaniu z Arabią, nadawały grze płynność. Również z tego powodu każde krótkie podanie, które miało prowadzić do zawiązania ataku pozycyjnego, było obarczone sporym ryzykiem. I wreszcie – Trójkolorowi nie byli w stanie skutecznie przejąć inicjatywy, żeby móc zagrać ten mecz na własnych, wymarzonych warunkach.

Piłkarze Mamoutou Kane konsekwentnie, od samego początku do mniej więcej 50.-60. minuty podchodzili bardzo wysoko, praktycznie odcinając przeciwnikowi wszystkie możliwości gry w obrębie od 16. do 30. metra przed bramką Ilana Mesliera. Tercet ofensywny (Sekou Koita, Ibrahima Kone, Aboubacar Konte) robił to na tyle skutecznie, że Francuzi dopiero w drugiej połowie byli w stanie częściowo przejąć kontrolę nad grą. Dobór strategii okazał się być bardzo trafny, ponieważ do pewnego momentu naprawdę wydawało się, że Trójkolorowi nie dadzą wcielić planu „B”. I tak naprawdę nie musieli nic zmieniać. Kluczem do przejęcia inicjatywy była konsekwentna gra. Dlatego nastąpiło to automatycznie dokładnie w tej chwili, kiedy Malijczycy spuścili z tonu.

Zanim do tego jednak doszło, warto zwrócić uwagę na reakcję zawodników Bernarda Diomede na wysoki pressing. Przede wszystkim należy podkreślić, że niezależnie od fazy spotkania czy tego, jak grał przeciwnik, twardo trzymali się swojej koncepcji. A więc nawet jeżeli Sekou Koita ograniczał przestrzeń bramkarzowi, to on i tak starał się zagrać na kilka metrów do przodu. Jak łatwo można się domyślić, les Bleus wiele razy znaleźli się w poważnych opałach. Taki styl gry wiązał się z ogromem prostych błędów w przyjęciu i to, że piłka wylądowała poza boiskiem, stanowiło najmniejszy wymiar kary.

Kontrolowany plan

Za swoisty trzon, dzięki któremu Francuzi byli w stanie utrzymać część defensywną w ryzach, można uznać Thomasa Basila, który wyjściowo w tym starciu był ustawiony na pozycji środkowego obrońcy, ale jego rola nie była ograniczona do zadań typowych dla tej pozycji. 20-latek dyrygował całą strefą – od niego zaczynały się wszelkie przesunięcia i w razie kłopotów to właśnie on w ostatniej chwili uzupełniał luki po swoich kolegach.

Dość dobrze obrazują to sytuacje, w których wyżej wspomniany gracz przesuwał się do boku, a wówczas miejsce w jego sektorze zajmował Sambou Sissoko. Zdarzało się również, że dochodziło do bardzo szybkich roszad, które miały na celu zdynamizowanie gry i zmylenie rywala. Wówczas Jean-Clair Todibo (zszedł w 31. minucie) schodził na pozycję stopera, by po chwili zostać wypchniętym do przodu przez Thomasa Basila. Mimo że pressing przeciwnika sprawiał, iż często w obrębie linii obrony dochodziło do zgrzytów, to Francuzi imponowali pewnością siebie. Odważnie próbowali wprowadzać piłkę pod naciskiem i nie zrażali się po jednej, drugiej, trzeciej czy jeszcze następnej stracie. Nawet jeżeli doszło do niej w tym samym miejscu co wcześniej.

Najczęściej takie manewry przypadały Thomasowi Basili, który dysponuje bardzo dobrą kontrolą nad piłką, ale zdarzało się również, że właśnie Jean-Clair Todibo przesuwał się w głąb pola, będąc osaczonym przez dwóch-trzech Malijczyków. Warto również zaznaczyć, że tak samo, jak Trójkolorowi trzymali się jednego ogólnego planu na atak pozycyjny, tak też inne elementy strategii były powtarzalne niezależnie od liczby następujących po sobie strat piłki. Bardzo często podejmowali próby przyspieszania gry prostopadłymi podaniami (np. Jean-Clair Todibo do Michaela Cuisance). Mogli sobie na to pozwolić ze względu na dość dobrze kontrolowane ustawienie.

Poszczególni zawodnicy raczej starali się trzymać dość blisko siebie, dzięki czemu istniała możliwość szybkiej reakcji. W ten sposób Michael Cuisance mógł zająć miejsce bocznego obrońcy, jeśli defensywa w danym fragmencie ustawiła się zbyt wąsko. Również Ibrahima Diallo mógł przesunąć się do boku, żeby wspomóc Nicolasa Cozzę w odbiorze w środku pola. Ten drugi element był o tyle istotny, że gra – zwłaszcza w pierwszej połowie – w dużej mierze toczyła się w centralnym sektorze boiska. Dlatego tak niezbędne było szybkie przemieszczanie się od strefy do strefy, żeby maksymalnie ograniczyć przestrzeń rywalowi. Krycie było notorycznie podwajane, a nawet potrajane (np. układ: dwóch środkowych pomocników i boczny defensor lub oderwany od pozycji stoper) z uwagi na to, że Mali dysponuje bardzo silnymi i zwrotnymi graczami.

Siły mierzone na zamiary

Ostatecznie konsekwencja i trzymanie się jednej strategii okazały się być kluczem do zwycięstwa, ale do przerwy czy jeszcze po pierwszym kwadransie drugiej połowy, tak naprawdę trudno było powiedzieć z pełnym przekonaniem „tak, Francuzi doskonale wiedzą, co robią”. Wręcz przeciwnie – imponowali odważną grą, ale bardzo często tracili piłkę po wymianie dwóch-trzech podań na swojej połowie i na własne życzenie nadziewali się na minę. Tylko że ta „mina” zdawała się nic nie zmieniać w ich podejściu.

Dość istotna w kontekście całego meczu okazała się sytuacja z 12. minuty, kiedy Michael Cuisance wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Najważniejszy nie był gol sam w sobie, a sposób, w jaki akcja została przeprowadzona. Strzelec bramki i Jean-Clair Todibo doskoczyli do przeciwnika, wygarnęli mu piłkę, a bezpośrednio po przechwycie zawodnik Borussii Moenchengladbach oczekiwał podania zwrotnego (zagrał do niego Nabil Alioui, również po odbiorze).

Warto na chwilę zatrzymać się przy 19-latku ze Strasburga, bo w pewnym sensie można go porównać do Thomasa Basila. Podczas gdy defensor jest trzonem jednej części ustawienia, pomocnik stanowi serce całej drużyny. Dysponuje świetną techniką i łączy ją z bardzo dobrym wyczuciem miejsce-czas. Bez cienia zawahania podejmuje decyzje, ale nie robi tego na łapu-capu. Zdaje się mieć wszystko zaplanowane. Dlatego doskonale wie, w którym momencie powinien wystartować do piłki, kiedy może pozwolić sobie na petardę z dystansu i gdzie leży granica dryblingu. Nie jest przywiązany do pozycji i łączy to ze świadomością taktyczną, przez co ciągle szuka sobie wolnej przestrzeni.

Dla Francuzów wysoki pressing w tej konfrontacji wyglądał na rzecz ostateczną. Podeszli wyżej na krótki moment, zdobyli bramkę i wrócili do tego, co lubią najbardziej – futbolu ekonomicznego. Zamiast szarżować, potraktowali sprawę w sposób racjonalny. Zwłaszcza że awans do 1/8 finału mieli już zapewniony, więc nie musieli drżeć do ostatniej minuty. I chociaż nie byli w stanie ułożyć sobie tego meczu pod własne dyktando, to mimo wszystko trzymali się swoich autorskich zasad – tak, aby tych sił nie zabrakło na kolejne spotkania.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.