Polski trener współtwórcą sukcesu piłkarskiej akademii w Leverkusen. Jedna z gwiazd warta nawet 100 mln euro

Właśnie znów zakwalifikowali się do europejskich pucharów, tym razem nawet do Ligi Mistrzów. Rzadko sprowadzają graczy za miliony, raczej sami ich tworzą. Owocem ich akademii jest m.in Kai Havertz warty 100 mln euro. Oto, jak szkoli się w Bayerze Leverkusen, jednej z najlepszych szkół piłkarskich w Niemczech. Jednym z twórców jej sukcesu jest Polak, Sławomir Czarniecki.

W futbolowej Westfalii jest ogromna konkurencja. W odległości kilkunastu, czy kilkudziesięciu kilometrów od Leverkusen znajduje się Kolonia, Dusseldorf, Duisburg, Gelsenkirchen, czy Dortmund. W tym regionie Niemiec działa w sumie 13 akademii piłkarskich. - Zawsze po jakimś czasie pytam naszych młodych piłkarzy: Dlaczego to nas ostatecznie wybraliście? Wymieniają m.in. model gry, który staramy się zaszczepiać, rodzinne środowisko, możliwość rozgrywania meczów i trenowania na najwyższym poziomie już w młodym wieku oraz przede wszystkim poziom i uznanie dla sztabu w Leverkusen – tłumaczy Sławomir Czarniecki, koordynator sportowy w akademii Bayeru.

Zobacz wideo

- Jeśli któryś z rodziców, oddający swoje dziecko pod nasz dach, ma co do treningów wątpliwości, własne sugestie, uwagi, mówimy mu jedno. Ten trener pracuje w naszym klubie z rocznikiem U-8 dwa razy dłużej niż żyje państwa syn. Wie, co trzeba robić – dopowiada Czarniecki.

Grasz w młodym Bayerze, będziesz w Bundeslidze

Rocznik U-8 to pierwsza grupa młodych chłopaków, która trenuje w Bayerze. Młodszych grup klub nie prowadzi. Jak się tu załapiesz, albo cię sami wybiorą, to twoje szanse zostania profesjonalnym piłkarzem są duże. Duże jest prawdopodobieństwo, że zagrasz w jednej z trzech najlepszych lig w Niemczech. Skoro niemal połowa zawodników z grupy U-8 dochodzi do szczebla U-17, a połowa siedemnastolatków z klubowej szkółki wedle statystyk znajduje zatrudnienie w co najmniej trzeciej Bundeslidze, to w Leverkusen ze swej pracy mogą być zadowoleni. To klub, który stawia przede wszystkim na piłkarzy z regionu, w kolejnym kroku mieszkańców Niemiec.

- To prawda, że stawiamy na swoich. Rzadko się zdarza, że bierzemy kogoś z zagranicy. Dlaczego? Do tego skłaniają nas lata praktyki. Inna kultura, inny język. W Niemczech do 18. roku życia jest obowiązek chodzenia do szkoły. To wszystko, co spada na głowę młodego chłopaka, to trochę za dużo - tłumaczy Czarniecki.

Sito skautów, minimum trzy treningi i wiek biologiczny

Leverkusen w wynajdywaniu talentów z okolicy osiągnęło wyższy stopień doskonałości. Przyjęto tu zasadę, że piłkarzy do szkółki wyszukuje się w obrębie 70 kilometrów od miasta, choć w praktyce działa zasada, że dojazd na trening nie powinien przekraczać połowy czasu samych zajęć, tzn. najlepiej, by nie był dłuższy niż 30 minut. Wyszukiwaniem talentów zajmuje się na tym terenie sześciu zawodowych i głównych skautów. Do tego klub korzysta też ze wsparcia 30 innych specjalistów. Mówimy tu o osobach odpowiedzialnych jedynie za samą Westfalię.

Wyszukiwani są zazwyczaj piłkarze od 8 do 14 lat. Jeśli jakiś zawodnik zostanie wzięty pod obserwację i podczas treningów czy meczów zostanie zaopiniowany przez kilka osób, zaprasza się go na trzy sesje treningowe. Trzy, bo na ich podstawie lepiej można kogoś ocenić. Do akcji wkraczają wtedy trenerzy szkółki i zarząd akademii. Zwykle dochodzi jeszcze kolejna dawka zajęć. Bada się w nich motorykę, sprawdza technikę, a przy starszych piłkarzach również opiniuje elementy taktyczne. Wykorzystuje się do tego przeważnie gry dwa na dwa i cztery na cztery. Ważnym punktem funkcjonowania w klubie piłkarzy jest określenie ich wieku biologicznego. Klub współpracuje w tym zakresie z Uniwersytetem Sportowym w Kolonii. Grupy wiekowe w Leverkusen ustalane są m.in z jego pomocą właśnie według tego klucza. To znaczy, że niektórzy 14-latkowie często na stałe grają z 15-latkami, co ma ogromny wpływ na ich rozwój, nawet jeśli czasem nieco ustępują im parametrami fizycznymi. Jeśli jednak biologiczny wiek 15-latka jest mniejszy, to gra on z młodszą grupą tak, by miał czas na właściwy rozwój.

Dla przykładu jedna z obecnych gwiazd klubu, zawodnik wyceniany na kilkadziesiąt milionów euro, Kai Havertz trenując w grupie U-12, był w niej najmniejszym graczem. Zdaniem trenerów to, że od małego miał trochę trudniej niż koledzy, bardzo mu pomogło. Ukształtowało i zahartowało.

Co ciekawe w Leverkusen nie ma drużyny rezerw, czy ekipy U-21. To dlatego, by piłkarze mieli w świadomości, że po zakończeniu edukacji w U-19 muszą być tak dobrzy, żeby być gotowym na pierwszą drużynę Bayeru. Zawieszenie poprzeczki wyżej daje lepsze efekty. Kiedyś, gdy Bayer miał rezerwy, przejście do nich było naturalne. Wielu piłkarzy się w nich zadomowiło, spoczywali na laurach, trudniej im było postawić kolejny krok. Oczywiście 19-latkowie nie zawsze są w stanie grać z seniorami. Wtedy często klub ich wypożycza, co też jest dla nich swego rodzaju testem. Sprawdzianem w innym środowisku. Potem taki gracz zwykle do Bayeru wraca. Jeśli konkretnemu 19-latkowi nie daje się wielkich szans na grę w "dorosłym" Bayerze, ani od razu, ani po jakimś czasie na wypożyczeniu, to klub się z nim rozstaje.

Warto podkreślić, że brak rezerw wpływa też na to, że grupy U-17 i U-19 funkcjonują bardzo profesjonalnie. Tylko przy tych dwóch drużynach pracuje łącznie 19 osób.

Wpływ rodziców na piłkarzy

W Leverkusen bardzo zwraca się uwagę właśnie na cechy osobowościowe zawodnika oraz na jego środowisko rodzinne. By przyjrzeć się tym pierwszym potrzeba czasu, choć jest kilka metod, które na pewne badania pozwalają szybko. Jedną z nich jest zaproszenie zawodnika na całodniowy turniej. Podczas takiego testu spędza on czas nie tylko na boisku, ale i poza nim. Można wtedy lepiej obserwować jego funkcjonowanie w grupie. Jeśli chodzi o sytuację rodzinną trenerzy niemal zawsze od razu mają styczność z mamą i tatą młodego piłkarza. Również bacznie obserwują ich zachowanie.

- Powiem szczerze, że jeśli mamy do wyboru dwóch równorzędnych chłopaków z niemal identycznymi parametrami i umiejętnościami, ale rodzice jednego z nich mają popieprzone w głowie, to weźmiemy tego drugiego – wyznał szczerze Czarniecki.

Jak podkreśla Polak, w klubie podczas szkolenia i meczów, które rozgrywają młodzi piłkarze, stawia się m.in na naukę posiadania piłki. - Tylko będąc przy piłce można się nauczyć w nią grać – uśmiecha się Czarniecki. Uczy się też młodych ludzi analizować ćwiczenia, grę i pytać dlaczego coś robi się tak, a nie inaczej. Najlepiej przy tym, jak piłkarz sam może coś sprawdzić, porównać i ocenić, czyli właściwie samemu próbować odpowiedzieć sobie na wątpliwości. Metoda sprawdzania oraz uczenia się na błędach jest w klubie pożądana.

- Jak ktoś sam dotknie gorącej płyty to nauczy się co to znaczy "parzy" - obrazuje Czarniecki.

Na treningach oprócz wskazówek teoretycznych i powtarzania najważniejszych ćwiczeń dba się też o to, by rozwijała się kreatywność graczy. Cyklicznie organizuje się tzw. wolną grę, czyli pozwala robić podczas wewnętrznego 25 minutowego sparingu to, co danemu zawodnikowi pasuje i się podoba.

Havertz, Kramer, Brandt czy Milik

Skoro połowa piłkarzy, którzy przechodzą przez akademię Bayeru, kontynuuje swoje kariery w 1., 2., lub 3. Bundeslidze to znaczy, że albo jej piłkarze mają sporo szczęścia, albo sporo umiejętności. Prawdopodobnie jednak ważniejsze jest to drugie. Do klubu w 2010 roku dołączył Kai Havertz, miał wtedy 11 lat. Leverkusen bardzo na nim zależało, trenerzy widzieli w nim spory potencjał.

Podczas oglądania obiektów Leverkusen na obiad zaprosił go zresztą sam Rudi Voeller, mistrz i wicemistrz świata jako piłkarz, a także zdobywca srebrnego medalu w roli trenera. Na Havertzie, to co zobaczył i to jak poważnie go tam potraktowano, zrobiło duże wrażenie. W Bayerze gra do dziś. To m.in. dzięki niemu klub zajął czwartą lokatę i zagra w Lidze Mistrzów. Niedawno czytelnicy "Kickera" wybrali go najlepszym piłkarzem minionego sezonu. Poluje na niego Bayern Monachium, choć kwota 100 mln euro, której oczekują za pomocnika w Leverkusen, może okazać się zaporową. Nie da się ukryć, że oprócz talentu, Havertz przeszedł w Leverkusen znakomitą szkołę.

- Jak pamiętam, w młodszych grupach zawsze był najdrobniejszy, najniższy, ale też zawsze wiedział, co chce zrobić z piłką. Nie panikował, gdy biegło do niego dwóch większych rywali. Spokój i myślenie procentowało i procentuje do dziś - mówi Czarniecki, który go do Leverkusen ściągał.

Havertz to nie jedyny powód do dumy akademii Leverkusen. W klubie od dziewiątego roku życia trenował też Christoph Kramer, mistrz świata z 2014 roku. Trzy lata temu za 15 mln euro sprzedano go do Borussii M'Gladbach. Przez 13 lat w Bayerze ćwiczył też Kevin Kampl, który przeszedł przez kilka innych drużyn, ale ostatecznie trafił z Leverkusen do Lipska za 20 mln euro. Gdy dodamy do tego trenującego w Leverkusen przez 14 lat i nie tak dawno sprzedanego do AS Monaco Benjamina Henrichsa (za 20 mln euro), przypomnimy sobie też, że dekadę w klubie spędził Danny de Costa (grający obecnie dla Eintrachtu i wart około 20 mln euro), a przez trzy sezony w ekipach U13, U14 i U15 szkolił się Leroy Sane (obecnie Manchester City) to mamy sporą grupę wychowanków, których można Leverkusen pozazdrościć.

Warto też zaznaczyć, że Bayer miał nosa do kliku nieco starszych piłkarzy. Jako 17-latek do klubu przybył m.in Julian Brandt. W Leverkusen spędził pięć wiosen, właśnie przenosi się do Dortmundu za 45 mln euro. "Aptekarzy" niegdyś zasilił też 19-letni Bernd Leno, który rok temu za 25 mln euro przeszedł do Arsenalu. Warto też wspomnieć o Arkadiuszu Miliku, z którym Bayer wiązał duże nadzieje i w którego potencjał bardzo wierzył.

- Byliśmy do niego bardzo przekonani. Arek trafił do nas w wieku 18 lat. Można powiedzieć, że był juniorem. W naszej pierwszej drużynie seryjnie gole strzelał jednak Stefan Kiessling, a trener grał na jednego napastnika. Polak razem z nami wybrał więc inną drogę. Była to droga skuteczna, bo teraz gra na poziomie Ligi Mistrzów. Szkoda, że wtedy tak wyszło, bo chętnie widziałbym go w naszym klubie - mówi nam Czarniecki.

Jak bardzo opłaca się inwestować i mądrze prowadzić własną akademię uzasadniają powyższe nazwiska i związane z nimi kwoty, które do klubu trafiają? Z jednej strony roczne funkcjonowanie akademii w Leverkusen do najtańszych nie należy. Pochłania sześć mln euro. Z drugiej strony sprzedanie samego Havertza za 100 mln euro, zapewni tej akademii funkcjonowanie przez najbliższych 16 lat. Dodajmy, że koszt wyszkolenia jednego piłkarza, który w Leverkusen przejdzie drogę z U-8 do U-19 to około 100 tys. euro.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.