Punktowa remontada (Legia - Piast 0-1)
Zupełnie niepostrzeżenie Piast dogonił czołówkę tabeli i gdyby liga trwała dłużej gliwiczanie mogliby być uznawani za faworyta w wyścigu o tytuł mistrza. Podopieczni Waldemara Fornalika zastosowali w tym meczu swój klasyczny pomysł zablokowania środka. Legia zdołała tam przeprowadzić ledwie 13 ataków i skończyć strzałem jeden z nich. Goście wypychali warszawiaków w boczne sektory boiska, skąd mnożyły się dośrodkowania (aż 29 w ciągu całego meczu), które jednak wiele krzywdy gliwiczanom nie wyrządzały. Piast bronił się dość głęboko, zagęszczając własną połowę, odzyskując piłkę poza nią tylko czterokrotnie. Średni i niski pressing skutecznie paraliżował jednak poczynania zawodników z Warszawy, którzy musieli angażować większą liczbę zawodników w działania ofensywne. Pozwalało to gościom na groźne kontry, defensorzy Legii pozostawali na tyłach w sytuacjach 1 na 1 lub 2 na 2, byli jednak w stanie wychodzić z nich obronną ręką, przez co losy meczu ważyły się do ostatnich minut. Ostatecznie jednak Legia mimo sporej przewagi w końcówce, nie była w stanie znaleźć luk w szczelnej defensywie Piasta.
Liczba meczu: 0 - tyle kontr Legii zakończyło się strzałem
Analiza meczu Screen z TV
Ustawienie Piasta w defensywie przy ataku Legii. Zablokowany środek pola, wymuszenie ataku skrzydłem.
Widowisko ponad wszystko (Górnik Zabrze - Wisła Kraków 1-2)
Dość eksperymentalna kadra póki co Wiśle nie odbija się czkawką. Krakowianie bez większych problemów wyprowadzaja piłkę w atakach pozycyjnych. Mało tego, są w stanie utrzymywac dobre tempo atakowania i wzajemnie stwarzają sobie opcje podania, dzięki czemu piłka krąży płynnie nawet na połowie rywala. Dobrze jest przy tym zachowany balans między obroną i atakiem. Wiślacy w większości przypadków dysponują zabezpieczeniem na wypadek kontry, choć najprostszym ich sposobem na zapobieżenie im jest zapewnienie koledze z zespołu opcji bezpiecznego podania, gdy ten znajdzie się pod presją. Przy tych problemach kadrowych krakowianie mogliby grać dużo bardziej zachowawczo, starać się zakamuflować braki jakości i doświadczenia w tyłach. Stawiają sobie jednak poprzeczkę wysoko i dobrze odnajdują się w stylu proponowanym przez Macieja Stolarczyka. Dobre różnicowanie pressingu przekładało się przy tym na skuteczne wybijanie z rytmu atakujących rywali, którym rzadko udawało się sprawdzać umiejętności gry 1 na 1 obrońców Wisły.
Liczba meczu: 4 - tyle razy w defensywie musiał interweniować Daniel Hoyo-Kowalski
Analiza spotkania Screen z TV
Zapewnienie opcji bezpiecznego podania przez Hoyo-Kowalskiego po zagraniu do boku. Gdy partner znajdzie się pod presją, spokojnie odegra do tyłu.
Derby dna (Zagłębie Sosnowiec - Śląsk Wrocław 2-4)
Oba zespoły musiały to spotkanie wygrać, chociaż żadna ze stron za bardzo nie wiedziała, jak to zrobić. Pierwsza połowa to mieszanka niedokładności i chaosu (w pierwszym kwadransie co trzecie podanie było niecelne). Z tego festiwalu nieporadności szybciej wyłamali się goście, zaś po wyjściu przez nich na prowadzenie mecz się nieco otworzył. Momentami widzieliśmy Śląsk sprawniejszy w konstruowaniu ataków niż zwykle, jednak w większej części była to zasługa rozluźnienie szeregów obronnych przez Zagłębie, aniżeli poprawy gry przyjezdnych. Gra Sosnowca wyglądała zresztą w sposób zbliżony, nie może więc dziwić, że bramki padały albo po udanych akcjach indywidualnych, albo dzięki wygranym siłą woli pojedynkom. Kiedy bowiem przychodziło do skonstruowania ataku składającego się z większej liczby podań, próżno było doszukiwać się śladów kreatywności czy płynności w rozegraniu. Efektywny czas gry wyniósł w tym meczu zaledwie 43 minuty, w przeciągu których oba zespoły zdołały stracić piłkę po 83 razy.
Liczba meczu: 50% - taka była celność podań Krzysztofa Mączyńskiego