Reprezentacja Brazylii zmienia koszulki! W takich barwach nie grali od prawie 70 lat

Dla jednych był to zabobon, dla innych świętość: Brazylia od czasu klęski w mundialu 1950 nie zakłada białych trykotów. Teraz po blisko 70 latach Brazylijczycy zrobią wyjątek. W ogóle w koszulkowych zasadach futbolu wyjątków jest coraz więcej.
Zobacz wideo

W 1919 roku grająca na biało Brazylia po raz pierwszy w historii wygrała Copa America. W stulecie tego sukcesu, w organizowanych przez siebie mistrzostwach kontynentu, Brazylijczycy znów zagrają w znienawidzonym przez część rodaków kolorze. Wbrew klątwie Maracanazo (przegranej w decydującym meczu mundialu 1950 z Urugwajem) i blisko 70-letniej tradycji. A w tym roku finał znów odbędzie się na Maracanie i Urugwaj jest jednym z faworytów.

Nowe koszulki reprezentacji BrazyliiNowe koszulki reprezentacji Brazylii Twitter

Narodziny Canarinhos

Po dramacie z mundialu 1950 gazeta „Rio Correio da Manha” szybko ogłosiła konkurs na zaprojektowanie nowych strojów. Warunek był jeden – projekt miał uwzględniać wszystkie cztery kolory brazylijskiej flagi – zielony, żółty, niebieski i biały.

Chodziło oczywiście o zerwanie ze wspomnieniami z Maracany, ale przy okazji Brazylijczycy chcieli, by nowy strój pozwalał im bardziej identyfikować się z narodowymi barwami – trochę zazdrościli tego Argentynie i Urugwajowi. To, co po przegranym finale było najważniejszym wymogiem, jeszcze w 1919 roku, podczas Copa America okazało się barierą nie do przejścia. Wtedy Brazylijczycy uznali bowiem za niedopuszczalną grę w kolorach z flagi. Futbol był niegodny tego zaszczytu, elita uznała taki pomysł za profanację symbolu narodowego, więc piłkarze grali na biało.

W konkursie wzięło udział ponad 300 osób, wśród nich Aldyr Schlee, 19-letni ilustrator gazet z Pelotas, brazylijskiego miasteczka przy granicy z Urugwajem. Jego projekt okazał się najlepszy, a ironia losu polegała na tym, że wygrał człowiek, który po Maracanazo niedowierzał i płakał ze szczęścia, bo kibicował Urugwajowi. – Największy problem był z kolorami. Żadna drużyna nie grała w stroju, który zawierałby cztery kolory, w dodatku zupełnie do siebie nie pasujące. Jak połączyć na koszulce żółty i biały? Przecież to barwy Watykanu – mówił. – Naszkicowałem dziesiątki kombinacji i na koniec zdecydowałem, że niebieski musi iść w parze z bielą, więc mogą to być spodenki. Koszulka musiała być żółta, a żeby wykorzystać też zielony użyłem go do jej wykończenia. Białe getry współgrały ze spodenkami – tłumaczył Schlee.

Projekt spodobał się tak bardzo, że połączenie kolorów zastosowano również w innych dyscyplinach. Pech chciał, że pierwsze mistrzostwo świata w 1958 roku Brazylijczycy zdobyli ubrani w granatowe koszulki. W finale ich rywalem byli Szwedzi, gospodarze turnieju, więc FIFA ustaliła, że to oni zagrają w swoich podstawowych strojach, a Pele i spółka mają się dostosować. Szef brazylijskiej federacji zdecydował, że kolorem koszulek nawiążą do szaty Matki Bożej z Aparecidy, patronki Brazylii. Przyniosła szczęście, bo Canarinhos wygrali 5:2.

Reprezentacyjny galimatias

Aldyr Schlee, zwycięzca konkursu, dostał 20 tys. dolarów nagrody, a jego połączenie kolorów obowiązuje do dziś. – Kiedy Nike zaczęło sponsorować Brazylię, na początku za bardzo kombinowało z tymi strojami, więc piłkarze wyglądali jak papugi, a nie kanarki – krytykował po latach. – Nie był to najważniejszy projekt w moim życiu, ale bardzo się cieszę, że kolejne cztery mistrzostwa świata piłkarze świętowali w moich koszulkach – mówił.

Nie tylko Brazylijczycy mieli do pewnego momentu stroje w niczym nienawiązujące do barw narodowych. W holenderskiej fladze nie uświadczymy przecież pomarańczowego koloru, a „Oranje” jednoznacznie się z nim kojarzą. Kolor strojów jest odwołaniem do rodu królewskiego Oranje-Nassau. Podobnie jest z Włochami grającymi w niebieskich koszulkach – nawiązujących do czasów dalece przedrepublikańskich, gdy ten kolor pokrywał sztandary dynastii sabaudzkiej.

Ciekawie jest z wyjazdowymi kompletami reprezentacji Niemiec. Najczęściej były zielone, mimo że historycznie nasi zachodni sąsiedzi nie mają z tym kolorem nic wspólnego. Dość powiedzieć, że po raz pierwszy ten kolor pojawił się na ich koszulkach dopiero po II wojnie światowej. Po zakończeniu walk niemieckiemu związkowi piłkarskiemu zależało na odejściu od barw kojarzących się z III Rzeszą. Postawiono na zielony oraz biały, które od dawna były w związkowym logo.

Jest też bardziej romantyczna wersja tej historii, niezwykle popularna i również związana z II wojną światową. Otóż Niemcy po 1945 roku mieli duże problemy ze znalezieniem przeciwnika do rozegrania sparingu. Zgodziła się Irlandia, więc Niemcy na dowód wdzięczności zaczęli używać ich podstawowych barw w swoim drugim komplecie strojów. Wiele osób dodatkowo „podkręca” tę historię twierdząc, że po meczu piłkarze wymienili się koszulkami, a biedni po wojnie Niemcy w kolejnym spotkaniu zagrali w koszulkach Irlandczyków z doszytym logo swojego związku.

Legenda jest tak silnie zakorzeniona, że opowiedział ją nawet były premier Irlandii Enda Kelly w rozmowie z ESPN, by podkreślić dobre stosunki łączące Irlandię z Niemcami. Problem w tym, że historia przekazywana z pokolenia na pokolenia jest nieprawdziwa. Niemcy dopiero piąty mecz po wojnie zagrali z Irlandią, wcześniej mierząc się dwa razy ze Szwajcarią, Austrią i Turcją. Na zielono grali już z Turcją. Natomiast ich podstawowy kolor strojów – białe koszulki i czarne spodenki jest łatwiejszy do wytłumaczenia, bo odnosi się jeszcze do czasów Prus, gdy flaga była właśnie biało-czarna.

Z kolei Japończycy uchodzą za naród przesądny i znajduje to odzwierciedlenie również w granatowych strojach reprezentacji. To stosunkowo nowe barwy, bo jeszcze trzydzieści lat temu – do Pucharu Azji w 1992 roku, grali ubrani na biało-czerwono. W granatowych strojach wystąpili na igrzyskach olimpijskich w Berlinie w 1936 roku przeciwko Szwecji. Wygrali wówczas 3:2 odwracając wynik w drugiej połowie. Kolor dobrze się kojarzył, a poza tym niebieski symbolizuje w japońskiej kulturze młodość i siłę.  

- Zdarza się, że drużyny ukrywają przed meczami, że mają ze sobą strój w danym kolorze, bo bardzo nie chcą w nim zagrać. Przesądy, widzimisię bramkarza, trenera, biznes… Różne są powody. Sędzia nie może zrewidować szatni czy autobusu – mówi Rafał Rostkowski, były sędzia międzynarodowy. – Sędziowaliśmy mecz Gruzja – Włochy, Włosi byli już mistrzami świata. Długo upierali się, że Gianluigi Buffon nie założy rezerwowego stroju, bo bardzo go nie lubi. Przestali dopiero, gdy zrozumieli, że sędziowie nie negocjują, tylko przekazują decyzję – opowiada. 

- Innym razem polecieliśmy na mecz towarzyski Japonia – Australia. To było prestiżowe spotkanie, bo na dwa czy trzy miesiące przed pucharem Azji, w którym obie drużyny były faworytami. I już wtedy rozpoczęło się takie siłowanie, kto w jakich zagra strojach, i znów chodziło o bramkarzy. Raczej rzadko się zdarza, aby sędziowie zostali zaproszeni na osobne negocjacje w sprawie strojów na mecz. To już nie był meeting techniczny, a specjalne dodatkowe spotkanie w sprawie strojów. Przeciąganie liny, nikt nie chciał ustąpić – wspomina Rostkowski.

Zamiast niebieskiego ptaka - chiński smok

Odejście Brazylijczyków od prawie 70-letniej tradycji nieużywania białych koszulek podzieliło kibiców. Są zwolennicy, bo „czas wreszcie zerwać z zabobonami”, ale też tacy, który mówią, że to dowód na nieliczenie się Nike, sponsora kadry, z uczuciami kibiców. Chodzi tylko o to, żeby sprzedać partię kolejnego wariantu koszulek.

Gdy w 2012 roku Cardiff City nagle odszedł od niebieskich strojów używanych od 1908 roku i zaczął grać na czerwono, takiemu pomysłowi sprzeciwiali się niemal wszyscy. Niemal, bo właścicielowi klubu Vincentowi Tanowi bardzo się te stroje podobały, w końcu sam był inicjatorem zmiany. Kupił klub, obiecał w niego inwestować, ale chciał czegoś w zamian. Malezyjczyk nie uznawał żadnej świętości, więc za jednym zamachem zmienił też herb klubu i obecnego od lat niebieskiego ptaka zastąpił chińskim smokiem. Miało to przynieść szczęście, bo w Azji smok jest symbolem siły, odwagi i waleczności, a czerwony to kolor radości, uroczystości i świętowania. Chodziło też o zyskanie popularności wśród azjatyckich kibiców. Miejscowi nie podzielali jednak entuzjazmu właściciela i wszczęli bunt – odsyłali na adres klubu kupione na cały sezon karnety, apelowali do właściciela pisząc transparenty, nie kupowali nowych koszulek i przychodzili na stadion w niebieskich barwach.

- Żeby wykorzystać nasz potencjał, należy podejmować odważne decyzje biznesowe i finansowe – przekonywał Tan. Po blisko trzech latach gry w czerwonych strojach, właściciel ugiął się pod naciskiem kibiców i klub znów wrócił do swoich tradycyjnych barw.

Podobnie, tyle że na wiele mniej drastyczną zmianę, zareagowali fani Bayernu Monachium, gdy Adidas zaprezentował wyjazdowe stroje na obecny sezon. „Coś takiego na urlopie, a nie na boisku” – napisali na transparencie, a obok umieścili kibica siedzącego na plaży w miętowej koszulce Bayernu, ze słomianym kapeluszem i drinkiem w ręku. Wcześniej protestowali też przeciwko połączeniu koloru czerwonego z niebieskimi wstawkami na podstawowej koszulce. „Naszymi klubowymi barwami są czerwony i biały. Co to za niebieskie koszulko-gów..?” – napisali tym razem.

Polska, niekoniecznie biało-czerwoni

Również reprezentacji Polski zdarzało się wystąpić w nietypowych strojach. Na początku lat ’90 Polaków ubierała angielska firma „Admiral”, a produkowane przez nią stroje były tak niewygodne, że przed kluczowym meczem z Anglią podczas el. MŚ w 1993 roku reprezentanci się zbuntowali i wymusili na związku zamówienie wygodnych koszulek. Załatwił je Andrzej Grajewski, który z Niemiec przywiózł stroje Adidasa. - Sprzęt przyjechał z Hamburga – wspomina obrońca, Dariusz Adamczuk. – Dzień przed meczem, o godz. 22 trzeba było przyszywać orzełki, żeby przykryć logo HSV i żebyśmy mogli w nich wyjść na boisko – mówił na kanale „Łączy nas piłka”, Andrzej Strejlau, ówczesny selekcjoner.

Największe kontrowersje wzbudziły jednak czarne koszulki, w których Polacy zagrali w 1998 roku z Luksemburgiem. I to u siebie. Problem wyniknął ze słabej organizacji gości, którzy przyjechali do Warszawy z jednym kompletem strojów – czerwono-białym. Prezes PZPN Marian Dziurowicz zdecydował pójść im na rękę i kazał Polakom zagrać w trzecim komplecie strojów. – Kierownik drużyny je rozłożył, a piłkarze spojrzeli na niego, wytrzeszczyli oczy i nie chcieli ich założyć. Byli zdezorientowani. "Ale trenerze... Czarne?!" - pytali, nie dowierzając – mówił po meczu Janusz Wójcik.

– Czuliśmy się dziwnie. Nikt nam wcześniej nie powiedział, że będziemy grać na czarno. Luksemburg, to nie Anglicy albo Włosi, żebyśmy szli na ustępstwa. Ktoś popełnił wielki błąd – stwierdził napastnik Sylwester Czereszewski w rozmowie z TVP. – Decyzja zapadła tuż przed meczem, nie mieliśmy czasu na jakąkolwiek reakcję. Podejrzewam, że zdziwieni byli również kibice. Początkowo mylili nas z przeciwnikami – śmiał się.

Polacy pokonali Luksemburg 3:0 i zaczęli pozować do zdjęć sądząc, że po raz ostatni Polska gra w czarnych koszulkach. Minęło jednak 12 lat, a reprezentacja znów zagrała w ciemnych strojach. „Obsydianowych” – jak określał je producent, czyli ciemnogranatowych, niemal czarnych. W dodatku z flagą Monako, a nie Polski na rękawkach. Franciszek Smuda przygotowywał reprezentację do Euro 2012, grał na stadionie Polonii Warszawa z Bułgarią, a kibice protestowali przeciwko takim strojom. Wywiesili transparent: „O kolorach białym i czerwonym, o symbolach orła i korony” – odwołując się do piosenki „Pamiętaj”, Funky’ego Polaka. 

Półtora roku później PZPN znów zszokował kibiców, prezentując koszulki bez godła. Zastąpiło je logo związku, które niby orłem było, ale wcale niepodobnym do tego z godła. Miało być nowocześniejsze i nieco ożywić reprezentacyjną koszulkę. Pod presją kibiców, z obu tych pomysłów szybko zrezygnowano, co jasno pokazuje jak ważne jest przywiązanie do barw i symboli. Oby tylko nikt nie zauważył, że grając w nietypowych strojach reprezentacja zawsze osiągała dobre wyniki – z Anglią zremisowała 1:1, a z Luksemburgiem i Bułgarią wygrała do zera.

Więcej o:
Copyright © Agora SA