Droga do marności. Taktyczne podsumowanie weekendu

Ostatnia kolejka Ekstraklasy kosztowała posadę jednego ze szkoleniowców, zaś krzesła kilku kolejnych stały się bardzo gorące. O tym, jak radziły sobie ich zespoły piszemy w kolejnym Taktycznym Podsumowaniu Weekendu.
Zobacz wideo

Marność okresowa (Wisła Płock - Zagłębie Lubin 0-1)

Trzynaście strzałów Wisły Płock w tym meczu to dorobek pokaźny. Niestety, ledwie jeden z nich zmusił golkipera gości do wysiłku. Płocczanie pokazali w tym meczu wszystko, co w nich najlepsze i najgorsze równocześnie. Wymiany podań wyglądały momentami dość sprawnie, zwłaszcza, kiedy rywale zostawiali nieco więcej miejsca. Gdy jednak dochodzili pod pole karne, tempo zwalniało na tyle, że o stworzeniu sobie dogodnej pozycji do wykończenia nie było już mowy. Lubinianie wracali za linię piłki, będąc w stanie skutecznie zablokować podania penetrujące, czy nawet same strzały (na 13 prób Wisły aż 7 zatrzymało się na obrońcach). Gra płocczan była przy tym bardzo nierówna, a momenty sprawnego kreowania akcji przeplatały się z prostymi błędami, stąd ledwie 71% podań atakujących Wisły było dokładnych. Zagłębie jednak długi czas dopasowywało się poziomem do rywali, nieco jednak szybciej będąc w stanie przenosić ciężar pod pole karne przeciwnika i, co istotniejsze, nie wyczekiwać tam z wykończeniem. Wystarczyło to na skromne zwycięstwo.

Liczba meczu: 8 - tyle procent strzałów Wisły Płock było celnych

AnalizaAnaliza Screen z TV

Wykończenie Wisły Płock. Kilka sekund wcześniej sytuacja 4 na 4, by chwilę później 8 zawodników Zagłębia ustawiło się za linią piłki. Strzał został zablokowany.

Marność postępująca (Wisła Kraków - Legia Warszawa 4-0)

Niepostrzeżenie, mecz za meczem, Legia dochodziła do momentu, w którym do uprawiania futbolu przestała jej być potrzebna piłka. Goście robili co się dało, żeby jej się jak najszybciej pozbyć. Pół biedy, gdyby wiązało się to z próbami ryzykownych podań penetrujących, co jakiś choć czas docierających do adresata. Takie zagrania tymczasem Legia w całym meczu miała dwa. O wykreowaniu akcji atakiem pozycyjnym marzyć jeszcze trudniej. Zawodzić zaczyna również to, co jeszcze na początku rundy charakteryzowało Legię, czyli agresywny pressing. Wisła z jego ominięciem nie miała kłopotów, bardzo szybko przenosiła akcję na połowę rywala, ale równocześnie była w stanie zapewnić odpowiednią asekurację. Szybkie tempo ataków gospodarzy oznaczało, że nie potrzebowali oni wielu graczy, by mieć szansę na wykończenie, gdyż Legioniści z powrotem za straconymi piłkami zbytnio się nie spieszyli. A tracili ich sporo. Do tego stopnia, że mimo prowadzenia, to Wisła przez większość meczu była stroną z inicjatywą. Jak pokazywały kolejne gole, jej posiadaniem nie musi być dla ekipy ekstraklasowej przekleństwem.

Liczba meczu: 27 - tyle procent posiadania piłki w ostatnim kwadransie pierwszej połowy miała Legia, mimo, że musiała gonić wynik.

Analiza meczuAnaliza meczu Screen z TV

Piłka odzyskana przez Wisłę na 30 metrze od bramki i szybka kontra. Sytuacja 3 na 3.

Marność nad marnościami (Korona Kielce - Lech Poznań 0-0)

Jeśli trener jest tak dobry, jak jego ostatni mecz, Adam Nawałka raczej nieprędko będzie mógł liczyć na dobrą prasę. Występ Lecha w Kielcach będzie bardzo długo w Poznaniu pamiętany. Poznaniacy nie byli w stanie wykreować żadnego zagrożenia. Ledwie cztery razy zagrali celnie piłkę w pole karne, z szesnastki nie oddali nawet jednego strzału, nie mieli także żadnego podania kluczowego. Jedyne co gościom wychodziło, to dłuższe utrzymywanie się przy piłce, ale  bez choćby prób wykreowania akcji. Dość skutecznie wybijało to jednak z rytmu rywali. Poznaniacy mieli całkiem sporo opcji podania w głębi pola, co czyniło pressing Korony mało efektywnym. Gospodarze stosunkowo rzadko byli w stanie szybko skontrować przeciwników, których bezbramkowy i bezwysiłkowy remis zdawał się satysfakcjonować. Co potwierdzałaby niechęć poznaniaków do wyprowadzania szybkich ataków.

Liczba meczu: 0 - tyle kontr Lecha zakończyło się strzałami

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.