Legenda Szachtara Donieck wywołała polityczny skandal. "To zdrajca, nie zasługuje, by grać w reprezentacji"

Jarosław Rakicki był legendą Szachtara i podporą reprezentacji Ukrainy, ale po odejściu do Zenita St. Petersburg wg kibiców jest "zdrajcą" i "człowiekiem niegodnym noszenia reprezentacyjnej koszulki". Jego transfer wywołał skandal na Ukrainie i stał się przyczyną do szerokiej dyskusji nad sensem łączenia polityki ze sportem.
Zobacz wideo

"Dziękuję legendo" – napisał na Twitterze Rinat Ahmetow, właściciel Szachtara. Kibice szybko wyjaśnili, że Jarosław Rakicki żadną legendą już nie jest. Nie po odejściu do Zenita. Teraz to "zdrajca", "człowiek bez honoru" i "sprzedawczyk" – w najłagodniejszych słowach. Wiadomości kierowane do Rakickiego pod jego zdjęciami na Instagramie nie nadają się do cytowania. 

Zdaniem kibiców Jarosław Rakicki zdradził Ukrainę

12 milionów euro za doświadczonego obrońcę, który szukał nowych wyzwań po tym jak na Ukrainie wygrał już wszystko (siedem tytułów mistrzowskich, sześć razy puchar kraju i sześć superpucharów) z pozoru wygląda na całkiem logiczny transfer. Tylko z pozoru, bo Ukraina wciąż jest w stanie wojny ze wspieranymi przez Rosję separatystami. Na froncie nadal giną żołnierze i w tych okolicznościach odejście Rakickiego potraktowano jako zdradę nie klubu, a całego narodu. 

Kibice Szachtara nie wierzyli, że Rakicki zrezygnuje ze statusu legendy. Przez całą karierę grał tylko dla nich, wystąpił w ponad trzystu meczach. Ktoś taki miałby odejść? Do Rosji? Przecież od 2014 roku zdecydowało się na to tylko trzech Ukraińców. Rakicki jednak odszedł. Podpisał 3,5-letni kontrakt i będzie zarabiał 2,5 miliona euro rocznie.

– Ukraińcy dają piłkarzom ultimatum: albo grają dla rosyjskiego klubu i regularnie rywalizują w europejskich pucharach, albo zostają na Ukrainie i mogą grać w reprezentacji – uważa Igor Lebiediew, członek komitetu wykonawczego rosyjskiej federacji. – Niepowoływanie ukraińskich piłkarzy grających w Rosji śmierdzi nacjonalizmem. Ukraińscy nacjonaliści tak alergicznie reagują na wszystko związane z Rosją, że przenoszą swoje poglądy na tematy kompletnie niepowiązane z polityką – dodał w wywiedzie dla portalu "Championat".

Kibice w dyskusji rzeczywiście odwołują się do spraw o wiele poważniejszych niż gra w piłkę. Sprawa angażuje osoby niezwiązane ze światem sportu. To zresztą nie pierwszy raz, gdy konflikt między Ukrainą, a Rosją wpływa na wydarzenia sportowe. Ukraińscy politycy bezskutecznie próbowali nakłonić inne kraje do bojkotu mundialu w 2018 roku, a ministerstwo sportu wstrzymało finansowe wsparcie dla zawodników biorących udział w zawodach w Rosji. Walka we wschodnich regionach Ukrainy pogrążyła tamtejsze kluby w kryzysie i doprowadziła na skraj upadku. W najwyższej lidze nie rywalizuje już 16 zespołów, a tylko 12.

77 procent kibiców nie chce, by Szewczenko powołał go do reprezentacji

„Piłka nożna i polityka nie powinny być ze sobą powiązane” – twierdzi Ruslan Rotan, selekcjoner reprezentacji młodzieżowej. „Przeprowadzka do Rosji jest niedopuszczalna. Trzeba szanować swoje pochodzenie. Decyzja Jarosława jest tak krytykowana, że trudno będzie nam się zjednoczyć” – uważa z kolei Artem Fedecki, obrońca Karpat Lwów. Oleksandr Horskow, który grał na Ukrainie, po czym odszedł do Zenita przewiduje, że Rakicki może zostać odtrącony nie tylko przez kibiców, ale również przez innych piłkarzy. – Jeśli nadal będzie powoływany, może to prowadzić do konfliktów wewnątrz drużyny – powiedział. Podzieleni są nie tylko piłkarze i trenerzy, ale całe społeczeństwo. W ankiecie przeprowadzonej przez portal „football24” aż 77 proc. głosujących zdecydowało, że Rakicki nie powinien nigdy więcej otrzymać powołania do reprezentacji Ukrainy. 

Oleg Salenko, który przed laty zdecydował się reprezentować Rosję, mimo ukraińskiego pochodzenia rozumie decyzję Rakickiego. Nie ocenia jej. Zakłada, że piłkarz dobrze wiedział na co się decyduje. – Ostatnie słowo będzie należało do Andrija Szewczenki. Federacja nie powinna patrzeć, gdzie gra, ale jak gra. Jeżeli jest dobry, powinien być powoływany do kadry – mówi. 

Choć od transferu upłynęło już kilka dni, nikt z ukraińskiej federacji nie komentuje tej sprawy. Milczy też Andrij Szewczenko. Salenko zwraca uwagę na jeszcze jedną istotną kwestię. – Rozpoczęły się już polityczne przepychanki, a ta sprawa wiążę się pośrednio ze zbliżającymi z wyborami prezydenckimi na Ukrainie – dodał król strzelców mundialu ‘94.

Jarosław Rakicki od lat był oskarżany o brak patriotyzmu

Przede wszystkim dlatego, że jako jedyny nie śpiewał przed meczami hymnu. – Znam oczywiście słowa, ale wolę się w tym czasie skoncentrować, wyciszyć i skupić na meczu – tłumaczył. Przekonał niewielu, a w dodatku od dawna ciągnęła się za nim opinia symulanta, który wymyślonymi kontuzjami unika gry w meczach towarzyskich. Od 2011 do 2013 roku pięć razy łapał kontuzję tuż przed zgrupowaniami kadry. Wśród kibiców popularny stał się żart, że reprezentacja powinna zatrudnić na stałe lekarzy Szachtara, bo tylko oni potrafią cudownie uzdrowić piłkarza, gdy tylko kończy się zgrupowanie. Kibice, którzy i tak nie widzieli w nim oddanego ojczyźnie zawodnika, mówią teraz o „napluciu w twarz”.

Rakicki, chociaż urodził się i wychował na Ukrainie, ma też rosyjskie obywatelstwo. To dlatego Zenit był tak zainteresowany jego sprowadzeniem - udało się kupić solidnego obrońcę spoza Rosji, a liczba obcokrajowców w drużynie (ograniczona przepisami) nie drgnęła. Od ponad 20 lat ojciec Jarosława pracuje w Sankt Petersburgu, a matka prowadzi biznes w kontrolowanym przez separatystów Doniecku. Mówi się, że również piłkarz utożsamia się z regionem Donbasu, ale dotychczas unikał wypowiadania się na tematy polityczne. – Jarosław przez lata wspierał zbuntowany Donbas – powiedział w rozmowie z rosyjskimi mediami Igor Pietrow, prezes nieuznawanej przez UEFA federacji Donieckiej Republiki Ludowej. Nie wyjaśnił jakiego rodzaju było to wsparcie. 

– Bardzo cieszę się, że mogłem zamienić Szachtar, mocny klub, na inną silną drużynę, czyli Zenit – powiedział Rakicki podczas prezentacji. W nowym klubie będzie grał z numerem 44. To symboliczne, bo wcześniej z tym samym numerem występował jego rodak Anatolij Tymoszczuk, który obecnie jest asystentem trenera Zenita, Siergieja Siemaka. 

Wielu obserwatorów tego konfliktu uważa, że jeszcze gorętsza dyskusja wybuchnie w marcu, kiedy w ciągu dziesięciu dni – od 22.03 do 31.03 – reprezentacja zagra dwa mecze w eliminacjach Euro, a Ukraińcy ruszą do urn, by wybrać nowego prezydenta. Rakicki znajdzie się w centrum tych wydarzeń. Dlatego przejścia Luisa Figo z FC Barcelony do Realu Madryt czy gry Williama Gallasa w trzech londyńskich klubach nie da się porównać do transferu Jarosława Rakickiego. To sprawa wagi państwowej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.