Serie A. Mariusz Stępiński z Chievo Verona: Nie zazdroszczę Piątkowi. Reprezentacja? Tęsknię za nią

Polacy są bardzo dobrze postrzegani we Włoszech. Mamy opinię pracowitych piłkarzy. Wysyłamy sygnał, że warto na nas stawiać. A to z kolei otwiera drogę dla kolejnych młodych i zdolnych graczy z Ekstraklasy, którzy marzą, aby jak najszybciej spróbować swoich sił za granicą. Taka jest prawda. Na początku celem jest debiut w polskiej lidze, a później człowiek tylko myśli, żeby się niej wyrwać - mówi Mariusz Stępiński, napastnik Chievo Werona.
Zobacz wideo

 

Damian Bąbol: Krzysztof Piątek fenomenalnie zaczął występy w AC Milan. Spodziewałeś się aż tak mocnego otwarcia w jego wykonaniu?

Mariusz Stępiński: To był jego wieczór. Zastanawiałem się, czy równie szybko odnajdzie się w nowym klubie, ale jak widać nic sobie nie robi ze zmiany otoczenia. I super. Krzysiek jest świetnym napastnikiem i bez zahamowań pokazuje swoje największe atuty. Bardzo mu kibicuję. Obaj jesteśmy z tego samego rocznika [1995], gramy na tych samych pozycjach i pochodzimy z niewielkich miejscowości. Trzymam kciuki, żeby dalej tak się rozwijał i utrzymywał skuteczność. No, może z wyjątkiem marcowego meczu, kiedy czeka nas mecz z Milanem.

No właśnie, z Piątkiem sporo was łączy, ale to ty zadebiutowałeś w Ekstraklasie trzy lata wcześniej od niego i szybciej wyjechałeś do zagranicznej ligi. Nie zazdrościsz mu trochę?

- Przede wszystkim bardzo się cieszę, że Polacy tak dobrze sobie radzą we Włoszech i są tutaj doceniani. Jesteśmy naprawdę dobrze postrzegani, mamy opinię pracowitych zawodników. Dajemy sygnał, że warto na nas stawiać. A to tylko otwiera drogę dla kolejnych młodych i zdolnych graczy z Ekstraklasy, którzy przecież marzą, aby jak najszybciej spróbować swoich sił za granicą. Nie oszukujmy się, taka jest prawda. Na początku celem jest debiut w polskiej lidze, a później człowiek myśli, żeby tylko się z niej wyrwać.

Wracając do Krzyśka, to sam sobie zapracował na swoją pozycję. Zbiera teraz zasłużone gratulacje. Cieszę się, że to właśnie jego Milan kupił, a nie napastnika innej narodowości. Absolutnie nie patrzę na jego obecną pozycję z zazdrością. To dla mnie obce uczucie. Koncentruję się wyłącznie na swojej grze w Chievo. Mamy bardzo trudną sytuację w tabeli, a przed nami arcyważne spotkanie z Empoli. Jeżeli wygramy, to do bezpiecznego miejsca będziemy tracić sześć punktów. Liczę, że w sobotę nastąpi to przebudzenie.

W ostatnim meczu z Fiorentiną (3:4) strzeliłeś piątego gola w tym sezonie, ale domyślam się, że zamiast trafienia wolałbyś się w końcu cieszyć z kompletu punktów.

- No tak, strzelony gol dla napastnika zawsze jest dodatkowym paliwem i daje satysfakcję, ale w naszym przypadku punkty są na wagę złota. Cieszę się z tego trafienia, ale jestem też wymagający wobec z siebie i wiem, że to się musi zamienić w większą regularność.

Nie miałeś pretensji do trenera, że zdjął cię z boiska przy stanie 2:2? Stwarzałeś przecież całkiem sporo zagrożenia pod bramką Fiorentiny.

- Taka była decyzja szkoleniowca i nie zamierzam jej podważać. Uważam się za ambitnego piłkarza i nigdy nie byłem zadowolony, kiedy przed końcem meczu musiałem opuścić boisko. Teraz było podobnie. Widocznie muszę dać więcej argumentów, żeby zapracować sobie większy kredyt zaufania.

Trener rotuje składem i każdy na treningach walczy o miejsce w podstawowej jedenastce. W grudniu po strzelonym golu w meczu z Parmą, w którym wystąpiłem przez 90 minut, wydawało się, że w kolejnym spotkaniu ze SPAL znów zagram od początku, a tymczasem usiadłem na ławce. Po prostu muszę to uszanować i jak najlepiej wykorzystywać swoje szanse.

Twój kontrakt obowiązuje do 2021 roku. Bierzesz pod uwagę występy z Chievo w Serie B?

- Nie myślę teraz o tym, co będzie się działo po sezonie. Było sporo spekulacji na temat mojego ewentualnego odejścia już zimą [mówiło się o zainteresowaniu m.in. SPAL i Fiorentiny], ale powiedziałem, że nigdzie się nie wybieram. Postanowiłem, że cokolwiek by się nie działo, to zostaję w Weronie i walczę o utrzymanie. Przez najbliższe cztery miesiące zamierzam dać z siebie wszystko, strzelić kilka bramek i dopiero po zakończeniu rozgrywek będę zastanawiał się nad tym co dalej.

A o reprezentacji nie myślisz? Za niecałe dwa miesiące czeka nas pierwszy mecz o punkty w eliminacjach do mistrzostw Europy 2020.

- Tęsknię za kadrą. Chciałbym się przydać w meczach o punkty. Ostatni raz w biało-czerwonych barwach zagrałem w meczu towarzyskim z Meksykiem w listopadzie 2017 roku. Mam swoje cele, które jeśli będę konsekwentnie realizował, to na pewno przybliżą mnie do kadry. Powołania zawsze traktowałem, jako ogromny zaszczyt i wielkie wyróżnienie.

Robert Lewandowski, Krzysztof Piątek, Arkadiusz Milik i Mariusz Stępiński. Widzisz się w tym gronie?

- Widzę, ale wszystko zależy od mojej postawy w najbliższych meczach. Jak już powiedziałem: jeden gol w Serie A niczego nie przesądza, przydałaby się seria i zdaję sobie z tego sprawę. Na ten moment na pewno nie mogę być pewny powołania. Chętnych do gry w reprezentacji jest sporo. Selekcjoner na pewno bierze pod uwagę Kamila Wilczka, Adama Buksę, którego powołał jesienią i przygląda się innym napastnikom z Ekstraklasy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA