O'piłki Marciniaka: Ekonomia futbolu

Przy okazji wielkiego sukcesu naszych siatkarzy rykoszetem oberwali piłkarze. No bo jak to możliwe, że zarabiają tak dużo, a sukcesów kolegom spod siatki mogą tylko pozazdrościć. Brzydki zwyczaj zaglądania innym do kieszeni w połączeniu z dużą dawką populizmu stworzyły toksyczną mieszankę, którą oblano piłkarzy w internecie. Zarobki przedstawicieli różnych dyscyplin są sprawą drugorzędną, problem leży gdzie indziej. I dotyczy nie tylko sportowców, ale znacznie większej grupy Polaków.

Przy okazji wielkiego sukcesu naszych siatkarzy rykoszetem oberwali piłkarze. No bo jak to możliwe, że zarabiają tak dużo, a sukcesów kolegom spod siatki mogą tylko pozazdrościć. Brzydki zwyczaj zaglądania innym do kieszeni w połączeniu z dużą dawką populizmu stworzyły toksyczną mieszankę, którą oblano piłkarzy w internecie. Zarobki przedstawicieli różnych dyscyplin są sprawą drugorzędną, problem leży gdzie indziej. I dotyczy nie tylko sportowców, ale znacznie większej grupy Polaków.

Stugębna, acz nigdy oficjalnie nie potwierdzona plotka głosi, że ostatnie miesiące mocno uszczupliły budżety niemałej grupy zawodników i członków sztabu reprezentacji Polski. Skuszeni wizją wysokiego zwrotu z inwestycji mieli wpakować spore kwoty w obligacje Getbacku. Doradcy finansowi przedstawiali produkt jako całkowicie bezpieczny, a tysiące oszukanych ludzi miało wpłacić łącznie kwotę blisko 3 miliardów złotych. Dla porównania w przypadku afery Amber Gold mówiło się o stratach na 850 milionów złotych. Jako społeczeństwo dajemy się regularnie oszukiwać, a kto sądzi, że to tylko wynik naiwności niech zapozna się ze słowami Pawła Gieryńskiego, prezesa funduszu Arbis, właściciela Getbacku:

- Jeżeli ktoś chce kogoś świadomie oszukać, to nie ma mocnych. Padliśmy ofiarą planowanego, metodycznego oszustwa.

Wywiad z miesięcznika „Forbes” buduje przerażający obraz sytuacji, w której nawet członkowie Rady Nadzorczej niemal do końca byli przekonani, że firma ma tylko przejściowe problemy. Ludzie z dużą wiedzą i doświadczeniem, przyglądając się z bliska działaniu spółki nie byli w stanie odpowiednio wcześnie dostrzec zagrożenia. Obraz finansowych nadużyć dopełnia opowieść byłego pracownika tzw. „Kotłowni”, gdzie w scenerii rodem z „Wilka z Wall Street” wyłudzano pieniądze od rzeźników, właścicieli hurtowni, a nawet księży. (zainteresowanych odsyłam do ciekawej rozmowy Rafała Gębury i kanału „7 metrów pod ziemią”). Jaki to ma związek ze sportowcami? Są wymarzonym celem finansowych hochsztaplerów. Dysponują gotówką, chcą ją zainwestować, nie bardzo orientują się w rynkowych mechanizmach. Jeśli brakuje im rozsądnego doradcy są bezradni w konfrontacji z nieuczciwym agentem sprzedającym im wyobrażenie o „szybkim i pewnym zysku”.

Kariera zawodowego sportowca jest krótka. Piłkarze, siatkarze czy koszykarze maksymalnie eksploatują swoje ciała przez kilkanaście lat i godnie za to zarabiają. Czasem to 15, czasem 30, a w niektórych przypadkach nawet 100 tys. złotych miesięcznie. Dużo zarabiają, ale też dużo wydają. Wynajem mieszkania, leasing samochodu – to zazwyczaj niemałe koszty stałe. Piłkarze są często jedynymi żywicielami rodzin, bo przy licznych przeprowadzkach i wielu domowych obowiązkach ich kobiety nie są w stanie prowadzić normalnego życia zawodowego. Choć są i takie, które mogą, ale nie chcą i zajmują się głównie odchudzaniem portfela męża. Atrakcyjne wampirzyce żerujące na piłkarzach ciągle się trafiają, ale coraz częściej spotykam się z sytuacją odwrotną. Partnerki piłkarzy pełnią w domu  rolę ministra finansów i to im trzeba tłumaczyć dlaczego w tym miesiącu wypłata jest pomniejszona o karę za spóźnienia, nieodpowiedzialną kartkę, albo inne przewinienia. Uwierzcie, że w prywatnych rozmowach wielu zawodników znacznie bardziej niż gniewu trenera obawia się ciężarów na chacie po tym, jak kilka tysięcy złotych zasiliło fundusz socjalny w szatni, a nie domowy budżet. Gdy rodzina się powiększa i dochodzą wydatki na szkołę, wycieczki i ubrania dzieci okazuje się, że nawet bardzo wysoka pensja szybko się rozchodzi. Ciągle zostaje jednak całkiem pokaźna kwota, którą można zainwestować z myślą o bezpiecznej przyszłości. Zostaje oczywiście tylko tym, którzy po drodze nie wpadli w szpony hazardu, nie przeszli trzech kosztownych rozwodów i nie mieli licznej grupy kolegów, którzy chętnie bawili się na koszt znanego piłkarza.

Rozsądni sportowcy lokują pieniądze w nieruchomościach, kupują ziemię, która po zakończeniu kariery pełni rolę polisy. Niektórzy próbują swoich sił w biznesie: otwierają szkółki piłkarskie, bary lub restauracje. Inni inwestują w start-upy licząc, że któryś z nich okaże się wielkim sukcesem komercyjnym. Ci, którym brakuje wyobraźni wolą kupować luksusowe auta i szpanerskie koszulki za 500 euro. Ich prawo, ale to oni za kilkanaście lat napiszą pewnie kolejne smutne książki „ku przestrodze dla innych”. Sporo jest na naszym rynku opowieści o sportowcach, którzy najpierw szybowali bardzo wysoko, a gdy dogoniła ich rzeczywistość z hukiem spadali na bruk. Można czytać te historie licząc, że kolejne pokolenia sportowców będą bardziej świadome i odporne na kosztowne pokusy. Można też działać, ale to wymaga wysiłku.

Młodzi zawodnicy są szkoleni wielotorowo. Rozwija się ich ciało, umysł, edukuje z zakresu dietetyki oraz korzystania z portali społecznościowych. W Southampton piłkarze akademii mają warsztaty kulinarne, podczas których kucharz podpowiada jak dobierać odpowiednie produkty i jak szybko przygotować wartościowy posiłek. Część tych dobrych praktyk jest wdrażana także w polskich klubach, ale nie słyszałem do tej pory o szkoleniach z podstaw ekonomii i instrumentów rynkowych, które pozwolą przyszłym gwiazdom boisk dostrzec różnice między obligacjami, a grą w pokera na duże stawki. Przywołane wcześniej przykłady pokazują dobitnie, że jako społeczeństwo regularnie dajemy się nabierać oszustom. Getback, Amber Gold, „kotłownie”. Miliardy złotych oszczędności wyrzucone w błoto. Zrujnowane plany tysięcy pokrzywdzonych. Czy naprawdę możemy sobie pozwolić na tak powszechną ignorancję? Czy sportowcy, którzy w trakcie kilkunastu lat kariery starają się wypracować majątek na kolejne dekady mogą sobie pozwolić na brak elementarnej wiedzy o instrumentach finansowych? Czy jesteśmy skazani na czytanie historii o upadłych gwiazdach?

To dobry moment by odpowiedzieć na te pytania i wziąć się do działania. Pamięć o finansowych piramidach jeszcze się nie zatarła, a sponsorem Ekstraklasy został niedawno największy polski bank. Inny jest od kilku lat partnerem reprezentacji Polski. Pompowanie pieniędzy w rozwój poszczególnych dyscyplin to jedna strona medalu, po drugiej powinna być edukacja i rozwijanie świadomości sportowców. Warsztaty, kursy, spotkania z wiarygodnymi analitykami – możliwości jest wiele. Co jakiś czas pojawia się pomysł utworzenia funduszu, na który zawodnicy obligatoryjnie mieliby wpłacać część swoich zarobków, a pieniądze mogliby odebrać dopiero po zakończeniu kariery. Efekty takich działań pewnie nie przyjdą od razu, ale to lepsze niż stanie założonymi rękami i obserwowanie jak kolejny bohater kibiców rozmienia się na drobne.

***

MŚ siatkówka 2018. Wiadomo, ile reprezentacja Polski otrzymała za triumf w mistrzostwach. Bardzo niska kwota

Prezydent Genoi: Krzysztof Piątek może być lepszy niż Robert Lewandowski

Premier League. W Manchesterze City karne może strzelać tylko Aguero [PODSUMOWANIE 8. KOLEJKI]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.