Portugalia - Włochy. Tym bardziej szkoda, że w Bolonii nie udało się Polakom wygrać. Włosi są w rozsypce

Dość smutne wnioski można wyciągnąć z bezpośredniego meczu rywali Polaków w Lidze Narodów. Portugalia pokonała Włochów 1:0, a oglądający to spotkanie piłkarze Jerzego Brzęczka, mogli czuć jeszcze większy niedosyt niż tuż po meczu w Bolonii.

To był ważny mecz dla polskich kibiców. Dla piłkarzy i trenerów pewnie mniej, bo akurat im porównanie się na tle rywali nie jest wyjątkowo potrzebne. Kibice lubią jednak oszacować szanse swojego zespołu na podstawie tego, co zobaczyli w bezpośrednim starciu przeciwników. Wnioski są dość smutne, bo Polacy zremisowali z zespołem wyraźnie słabszym od Portugalczyków. Skład Włochów został niemal całkowicie zmieniony i po meczu z Polską miejsce na boisku utrzymało tylko dwóch piłkarzy – Donnarumma i Jorginho. Zmiany nie odmieniły jednak w żaden sposób gry zespołu, który podobnie jak w poprzednim spotkaniu nie miał jasnego planu na dotarcie do bramki rywala, a jego obrońcy znów popełniali dość proste błędy.

Postawa Włochów w meczu z Portugalią jeszcze dobitniej pokazała z jak przeciętnym zespołem mierzyła się Polska, która mimo to, skończyła mecz dzieląc się punktami. Polakom będzie w Lidze Narodów już tylko trudniej, bo Portugalczycy są obecnie zespołem o klasę lepszym od Włochów i to grając bez Cristiano Ronaldo.

Obrona do wymiany

Roberto Mancini jest na absolutnym początku odbudowy reprezentacji Włoch. Wciąż szuka materiałów, które mu się do tego przydadzą. W dwóch meczach Ligi Narodów przetestował ponad dwudziestu piłkarzy i na większości się zawiódł. Selekcjoner wie już przynajmniej, którzy zawodnicy nie nadają się, by tworzyć fundament tej reprezentacji. Przeciwko Portugalii zawiedli przede wszystkim obrońcy, którzy w pierwszej połowie sprokurowali przeoczony przez sędziego rzut karny i byli bliscy trafienia samobójczego, gdy piłka po odbiciu od Christante wylądowała na poprzeczce. Z dobrej strony pokazał się w tym meczu Donnarumma, którego efektowna interwencja pozbawiła Bernardo Silvę pięknego gola.

Przy strzale innego Silvy – Andre, był jednak bez szans. Okazję wypracował mu Bruma, który nieatakowany przebiegł z piłką około 20 metrów i celnie podał wzdłuż pola karnego. Silny i celny strzał przy słupku wystarczył by pokonać bramkarza Milanu. Gol padł na początku drugiej połowy, ale Włosi, by się przebudzić potrzebowali blisko pół godziny. Portugalczycy po objęciu prowadzenia nie dążyli za wszelką cenę do strzelenia kolejnych goli. Postawili na utrzymanie się przy piłce i dowiezienie korzystnego wyniku do końca. Dopiero w ostatnim kwadransie Włosi zaczęli stwarzać zagrożenie pod bramką Rui Patricio, choć większość tych akcji i tak była kontrolowana przez piłkarzy Fernando Santosa, którzy w całym meczu pozwolili Włochom na oddanie zaledwie dwóch celnych strzałów. Gospodarze całkowicie zdominowali środek pola, gdzie inteligencją imponowali Carvalho i Neves.

Inne priorytety

Kibice mogą narzekać na przebieg spotkania, bo nie było to pasjonujące widowisko. Obaj selekcjonerzy przystąpili do tego spotkania z zupełnie innymi celami. Santosowi zależało przede wszystkim na zwycięstwie, a Mancinemu na dalszej selekcji i sprawdzeniu kolejnych piłkarzy. To selekcja negatywna, bo niewykluczone, że Lazzari zagrał na lewej obronie po raz pierwszy i ostatni za kadencji Roberto Maciniego. Temu meczowi zabrakło Cristiano Ronaldo i jego nieustannego dążenia do zdobywania bramek, bo pewnie, gdyby piłkarz Juventusu był na murawie w Lizbonie nie zadowoliłby się jednobramkowym prowadzeniem. Skorzystaliby na tym postronni kibice, bo ci z Portugalii i tak są zadowoleni. Ich reprezentacja wygrała pierwszy mecz w Lidze Narodów i objęła prowadzenie w tabeli grupy 3.

Włochy faworytem do spadku. Portugalia i Polska odstają poziomem

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.