Artur Wichniarek: - Bayern miał bardzo mały wybór. Pewnie zastanawiano się nad Julianem Nagelsmannem, ale on nie jest jeszcze gotowy do pracy w Monachium. Po świetnym starcie okazało się, że on i Hoffenheim zmagają się z kryzysem. Jestem pewny, że Niemcy chcieli Jürgena Kloppa, który byłby idealnym następcą Juppa Heynckesa, ale jego nie da się wyciągnąć z Liverpoolu. Niko jest więc opcją rezerwową, ale taką, która może wypalić.
- Pasuje, bo on sam był gwiazdą niemieckiej piłki. Grał w najlepszych klubach, wygrał Bundesligę. Wie jak to jest być liderem i wie co to znaczy ciśnienie. Był zresztą w Bayernie, więc rozumie czym pachnie praca w Monachium. Ale to nie są jego jedyne atuty, bo Niko to już nie tylko były piłkarz, ale przede wszystkim trener. Pracował w reprezentacji Chorwacji, uratował Eintracht Frankfurt przed spadkiem z ligi. Te wszystkie elementy wpływają na tworzenie się wokół niego miru człowieka, który da sobie radę.
- Życie trenera rządzi się swoimi prawami. Niko nie jest gwarancją czegokolwiek, bo w Bayernie nie odnalazł się nie tylko Ancelotti, ale ma odpowiedni charakter, aby pracować w takim klubie. Zniesie presję i krytykę. Pamiętam, że w Herthcie do swoich obowiązków podchodził bardzo poważnie. Nie sądzę, aby w tym temacie coś się zmieniło.
- W pracy Niko widać, że wszyscy zawodnicy muszą podporządkowywać się jego założeniom taktycznym. Nie ma wolnych elektronów, nie ma samotnych gwiazd. Uwagę przywiązuje także do przygotowania fizycznego. Eintracht gra co prawda mozolny, ciężki futbol oparty na walce i bieganiu, ale tylko dlatego, że materiał ludzki jest jaki jest. To nie znaczy, że Kovać nie umie pracować z gwiazdami. Po prostu teraz będzie mógł to udowodnić.
- Lewandowski jest na takim poziomie, że trener musi ustawiać taktykę zespołu pod niego. Nie podejrzewam, aby Niko chciał to zmienić. Znam go dobrze, to bardzo inteligentny facet i nie zepsuje czegoś, co już funkcjonuje. Rewolucji więc raczej nie będzie. Kovać zrobi raczej wszystko, aby utrzymać fenomenalną dyspozycję Polaka. Poza tym on ma dopiero 46 lat, jeszcze niedawno sam był piłkarzem. Szybko dogada się z Robertem i całą szatnią.
Nie, bo w Herthcie rozmawialiśmy po niemiecku. Ale na pewno znajdzie z Robertem wspólny język.