- Cały czas gram z zapaleniem Achillesa, ryzykując tym własne zdrowie. Taka sytuacja sprawia, że na boisku nie mogę pokazać pełni swoich umiejętności i coraz częściej popełniam tragiczne w skutkach błędy. Trzeba się zastanowić i zobaczyć co dalej - powiedział szczerze Kosecki po dotkliwiej porażce Śląska z Legią (1:4). - Nikt mnie jednak do niczego nie zmusza. To moja świadoma decyzja i mój wybór - dodał skrzydłowy zmieniony w przerwie meczu ze względu na kontuzję... kolana.
- Realia są takie, że musieliśmy grać w bardzo odmienionym składzie, ze względu na ogromną liczbę kontuzji w kadrze (sześciu kontuzjowanych piłkarzy - red.). W tej chwili sytuacja jest już na tyle zła, że ciężko jest skleić kadrę meczową.
Śląsk od początku spotkania w Warszawie kompletnie nie mógł poradzić sobie z szybkimi, kombinacyjnymi akcjami gospodarzy. Już po pierwszej połowie zespół z Warszawy prowadził 4:1 - hat-tricka (pierwszego w karierze) zaliczył Kasper Hamalainen, a na listę strzelców wpisał się również Jarosław Niezgoda. Na ich gole odpowiedział jedynie Robert Pich.
- To było bardzo ciężkie spotkanie. Legia nie pozostawiała nam miejsca do gry. Świetnie stosowała wysoki pressing, z którym nie mogliśmy sobie poradzić. To zespół dysponujący wysoką jakością w ofensywie i niestety było to widać w meczu z nami - skomentował Kosecki. - Legia jest zbyt silnym zespołem, żeby w meczu z nią popełniać tak dużo błędów, jak my. Drugą bramkę biorę na siebie. Hamalainen strzelił po mojej bezsensownej stracie - przyznał.
Kosecki trafił do Śląska Wrocław w lipcu 2017 roku, kiedy wrócił do Ekstraklasy po nieudanej przygodzie w SV Sandhausen. Do Niemiec 27-latek przeniósł się z… Legii, w barwach której w latach 2008-2016 rozegrał 107 spotkań. - Przyjemnie było wrócić na Łazienkowską, ale nie tak wyobrażałem sobie ten mecz. Życie układa jednak różne scenariusze, trzeba to sobie uświadomić i przyjąć na klatę - zakończył.