Polska - Urugwaj. Eksperyment Nawałki wypalił. Zabrakło tylko jednego - różnicy

Kibice łapali się za głowy widząc taktyczne i personalne decyzje Adama Nawałki. Zamiast godnego pożegnania Artura Boruca miała być stypa. Ale nie było. W meczu z Urugwajem Polacy zdali egzamin. Zmiennicy nie zawiedli, a selekcjoner może być zadowolony z funkcjonowania testowanego ustawienia.

5 lat temu reprezentacja Urugwaju wcieliła się w rolę srogiego belfra, który udzielił Polakom bolesnej lekcji futbolu. Kilku z naszych kadrowiczów zapamiętało ją na długo. W rozmowie ze Sport.pl Adrian Mierzejewski wspominał „nie mieliśmy z nimi żadnych szans”, a Marcin Komorowski dodawał: „Luis Suárez latał nad murawą. Jeśli chciał założyć komuś siatkę, to po prostu ją zakładał”. Co prawda w piątek w Warszawie gwiazdor Barcelony się nie pojawił, ale rywal wciąż był najwyżej klasy. I tym razem nie skarcił nas tak, jak w Gdańsku. Na PGE Narodowym nie tylko byliśmy obecni na zajęciach, ale zaliczyliśmy je na ocenę co najmniej dobrą. Chociaż jak mawia selekcjoner – wciąż są rezerwy.

Próba ognia

Jarosław Jach to totalny debiutant. Dla Jacka Góralskiego mecz z Urugwajem był dopiero drugim spotkaniem w biało-czerwonej koszulce. Kamil Wilczek natomiast grał po raz trzeci, ale premierowo wyszedł w podstawowym składzie. Wielu kibiców widząc taki skład personalny łapało się za głowy. Bo nie tylko zagrać mieli nowicjusze, ale na dodatek czekała ich próba ognia w zupełnie nowej taktyce 5-2-3. Na urugwajskiej lekcji żaden z nich nie okazał się nieukiem. Chociaż nie wszyscy byli równie dobrze przygotowani.

Nawałka docenił Jacha

Zaskoczył szczególnie Jach. Nie tylko skutecznie rozbijał ataki rywali i dobrze współpracował z Kamilem Glikiem, ale na dodatek był atutem przy ofensywnych stałych fragmentach gry. Raz nawet miał szansę na zdobycie bramki, ale jego uderzenie z 53 minuty (po dośrodkowaniu z rzutu rożnego) poszybowało nad poprzeczką. Młody piłkarz częściej natomiast powinien korzystać z umiejętności wyprowadzania piłki, którą przecież posiada. Ale momentami zachowawcze podania można tłumaczyć tremą debiutanta. Grę Jacha docenił selekcjoner, który obrońcy Zagłębia Lubin pozwolił zagrać 90 minut i zamiast 23-latka, z murawy zdjął swojego żołnierza Thiago Cionka.

Bulterier z Bydgoszczy

Ponad godzinę spędzili na murawie Jacek Góralski i Kamil Wilczek. Dla żadnego z nich nie był to debiut. A mimo to zarówno pomocnik Łudogorca Razgrad, jak i napastnik Brøndby Kopenhaga grali o wielką stawkę. Pierwszy musiał udowodnić, że jest realną alternatywą dla Krychowiaka. Albo jego potencjalnym partnerem. Drugi – że jest w stanie udźwignąć ciężar roli zastępcy Lewandowskiego. Egzamin znacznie lepiej zdał bulterier z Bydgoszczy, który siał postrach w środku pola grając ostro, ale efektywnie. Mimo niezbyt imponujących warunków fizycznych kilkukrotnie wygrał walkę bark w bark, odzyskując piłkę. I choć wniósł niewiele jakości futbolowej, to w starciu ze świetnie wyszkolonymi technicznie Urugwajczykami jego zadziorność okazała się nie do przecenienia.

Więcej zastrzeżeń można mieć do Wilczka. Chociaz z wilczym apetytem szarżował na bramkę Martína Silvy, niewiele z tego wynikało. Snajper z Wodzisławia Śląskiego miał problemy z utrzymaniem się przy futbolówce, kilkukrotnie ją tracił pod naciskiem rywali. Walczył zacięcie, dużo biegał i pomagał kolegom w drugiej linii, ale odcięty od podań stracił swoje atuty. Nie pomógł mu też przestrój formy w lidze duńskiej, gdzie do siatki po raz ostatni trafił 15 października. Wilczek był co prawda bliski zdobycia bramki, ale w 62 min na jego drodze stanął niepokonany dziś Silva. Trudno stwierdzić, że 29-letni piłkarz zawiódł. Nie zaprezentował jednak nic ekstra.

Cionek podeptał Cavaniego

Warto podkreślić determinację z jaką zagrali Polacy. Szczególnie w drugiej połowie. Chociaż przed przerwą też „były momenty”. W pewnej chwili polską akcję w polu karnym przerwał... Edinson Cavani, kapitan Urugwaju. I chociaż goście mieli wtedy aż 71 proc. posiadania piłki, to supersnajper PSG oglądał ją z daleka. Tak jak zmorą Kamila Glika w 2012 roku był Luis Suárez, tak na PGE Narodowym koszmarem Cavaniego stał się Thiago Cionek. Urodzony w Brazylii defensor nie odstępował rywala na krok, przy okazji dwukrotnie stając mu na stopie.

Udany eksperyment

Klęską nie zakończył się także laboratoryjny eksperyment Nawałki. Nowa taktyka może nie przyniosła szokujących efektów po których selekcjoner mógłby krzyknąć, że „on żyje”, ale okazała się ciekawą alternatywą – szczególnie w obronie. Zagęszczenie piłkarzy w fazie defensywnej było tak duże, że brylujący techniką Urugwajczycy długo nie mogli znaleźć pomysłu na przeforsowanie naszych zasieków. Udało się zapobiec temu, co tak boleśnie wspomina m.in. Glik. Pięć lat temu nasi obrońcy byli wprost wkręcani w ziemię. W Warszawie spokojnie oddalali zagrożenie. A brak bramek? Nie zapominajmy, że graliśmy bez Łukasza Piszczka, Piotra Zielińskiego i Roberta Lewandowskiego. Piłkarzy, którzy robią różnicę. A tylko jej dziś zabrało.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.