Ostatni mecz ligowy z Sheffield (1-4) był już trzecią porażką ekipy Hull City z rzędu. Po wyjazdowej przegranej drużyna Kamila Grosickiego spadła na 20. miejsce w Championship i jak na razie wiele wskazuje na to, że zamiast o szybki powrót do Premier League, będzie się bić o utrzymanie na jej zapleczu.
- Gdy tylko tracimy piłkę, automatycznie przestajemy grać. Wtedy wszyscy się zatrzymują, nie biegają. Na treningach wyglądamy dobrze, ale na boisku wyglądamy jak manekiny - komentuje postawę swojej drużyny Leonid Słucki.
Rosyjski szkoleniowiec objął Hull latem bieżącego roku i miał za zadanie wywalczyć w tym sezonie szybki powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej. W tym celu mieli mu pomóc sprowadzeni do klubu zawodnicy, którzy jak na razie nie wnieśli do gry drużyny nic dobrego. - Latem przyszło do nas wielu nowych piłkarzy. Być może wyżej stawiają sobie cele indywidualne niż zespołowe - dodaje trener Tygrysów.
Największym problemem zespołu Słuckiego jest gra w obronie. W tym sezonie Hull straciło już 30 bramek. Więcej dali sobie strzelić jedynie piłkarze zamykającego tabelę Sunderlandu (31).
Zdecydowanie lepiej wygląda gra ofensywna. W obecnych rozgrywkach Hull strzeliło 28 goli, co jest drugim najlepszym wynikiem w lidze. Więcej bramek zdobyło tylko liderujące Wolverhampton (29). Jednym z autorów "ofensywnego sukcesu" drużyny Leonida Słuckiego jest Kamil Grosicki. Reprezentant Polski jak na razie ma na swoim koncie pięć goli i cztery asysty.
Nie od dziś wiadomo jednak, że marzeniem "Grosika", które realizował jedynie przez chwilę, jest gra w Premier League. Wygląda więc na to, że jeśli Hull szybko nie odmieni swojej postawy i nie zacznie piąć się w górę stawki, 29-latek będzie musiał poszukać sobie nowego klubu.