Zaczynają się bycze dni w Bayernie Monachium. W środę starcie z RB w Lipsku w Pucharze Niemiec. W sobotę w Monachium mecz z RB Lipsk w Bundeslidze. A tydzień po meczach z Bykami z Lipska znów będzie hit kolejki, spotkanie z Borussią w Dortmundzie. Dziesięć dni, trzy mecze wielkiej trójki, czas prawdy dla nowego trenera Bayernu Juppa Heynckesa, dla Borussii Petera Bosza, próba ognia RB Lipsk, najlepiej grającej w ostatnich tygodniach drużyny w Niemczech. Czego chcieć więcej? Aż do wiosny Bayern będzie miał jeszcze tylko jedno takie wyzwanie: grudniowy rewanż z Paris Saint Germain w Lidze Mistrzów. Ale to będzie już po zamknięciu głosowania w plebiscycie Złotej Piłki.
Bundesliga w centrum uwagi
Najbliższe półtora tygodnia to będzie jeden z tych momentów w roku, na których niedostatek narzekał Robert Lewandowski w wywiadzie dla „Der Spiegel”: moment, gdy niemiecki futbol jest w centrum uwagi. Było z tym ostatnio gorzej, opadła fala zainteresowania, która wezbrała po niemieckim finale Ligi Mistrzów 2013, po modzie na szaleństwa Juergena Kloppa, po zatrudnieniu Pepa Guardioli, mistrzostwie świata Niemców. Fala była dość wysoko jeszcze w czasach pięknej Borussii Thomasa Tuchela i tuż po przyjściu Carlo Ancelottiego. A potem to przygasało, akurat zbiegając się w czasie z gaśnięciem Bayernu Ancelottiego.
Niemieckie pomysły dalej są wzorem dla wielu, nadal jest tu mnóstwo ciekawych historii, z RB Lipsk i Julianem Nagelsmannem na czele, ale brakuje takich fajerwerków jak te niedawne. A najbliższej wiosny może minąć już pięć lat bez niemieckiej drużyny w finale LM.
Gole to za mało
Kto nie jest Messim, Cristiano i Neymarem, kto nie gra w finałach Ligi Mistrzów i wielkich turniejów, ani w Barcelonie i Realu, kto nie ma globalnych kontraktów reklamowych, ten musi odpalić jakieś fajerwerki, by się zapisać w pamięci i być wysoko w plebiscytach. Nie wystarczy już strzelanie nawet kilkudziesięciu goli w sezonie, niezawodność w klubie i kadrze, rekordy w eliminacjach (- Już raz królem strzelców eliminacji byłem, i nic nie poczułem – mówił Lewandowski po meczu z Armenią w Erywaniu). Trzeba mieć jakiś wyskok który zostanie zapamiętany. Tak jak choćby pięć goli w dziewięć minut z Wolfsburgiem.
Bayern już nie jest „tym trzecim”
To jest jeden z problemów, z którym się mierzy Robert Lewandowski, gdy przychodzi do wielkich plebiscytów. Bayern przestał być „tym trzecim”. Klubem, z którego prowadzi najkrótsza po Barcelonie i Realu droga do czołówki plebiscytów. Tak było przez ostatnie lata: tuż za plecami Cristiano Ronaldo i Leo Messiego lądowali Franck Ribery i Manuel Neuer, w pierwszej piątce był Robert. Dziś nie ma takiego trzeciego klubu. Rok temu na podium był Antoine Griezmann z Atletico, teraz pół kroku od podium Gianluigi Buffon z Juventusu. Obaj – finaliści Ligi Mistrzów.
Lewandowski z niedosytem, ale co ma powiedzieć Kane?
Można oczywiście zbyć plebiscyty machnięciem ręki, ale jednak dla piłkarzy są ważne (z piłkarzy ścisłej czołówki każdy ma w kontrakcie premie lub podwyżki za wygranie Złotej Piłki lub miejsce na podium). Dla Roberta też. Jemu się marzy podium, może i więcej. A na razie w czołowej piątce był raz, w plebiscycie Złotej Piłki za 2015 rok. Po pięciu golach z Wolfsburgiem. Czyli właśnie po fajerwerku. Teraz jest lepszym napastnikiem niż wtedy, bardziej wszechstronnym i regularnym. Dzisiaj wystarczą dwa jego kolejne mecze bez gola, jak obecnie, i już zastanawiamy się, czy nie dzieje się z nim coś złego. Bo poprzednie dwa mecze o stawkę bez gola w były pół roku temu. Trzy bez gola – blisko rok temu, w listopadzie 2016. A jednak w plebiscytach Lewandowski utknął w drugiej dziesiątce. Szesnaste miejsce, 14 głosów w wyborach FIFA – niby niedosyt. Choć to właściwie całkiem niezły wynik, patrząc na to, że inny napastnik strzelający jak na zawołanie, niezawodny, na fali, czyli Harry Kane, dostał siedem głosów. Dwukrotny z rzędu król strzelców Premier League, ligi globalnej.
Czas ucieka
To być może najbardziej wymowny dowód, że gole to za mało. Trzeba porwać jurorów czymś więcej. Lewandowski porwał kiedyś wieczorem w Wolfsburgu, Jamie Vardy bajką o Kopciuszku z Premier League (choć nastrzelał wtedy mniej goli niż Kane). I co ważne, Lewandowski zrobił to jesienią, w tygodniach poprzedzających głosowanie. Jeśli chodzi o Złotą Piłkę 2017, to już ostatni moment żeby o sobie przypomnieć: głosowanie (pierwszy raz głosujący wpisują pięć nazwisk, a nie trzy) kończy się w listopadzie, niedługo po barażach o mundial.