Kulesza w wywiadzie Staszewskiego: Gattuso w Jagiellonii? Przegrałby z Duchem Puszczy

- Limit obcokrajowców blokuje naszą działalność. Takie blokady osłabiają całą Ekstraklasę - mówi Sebastianowi Staszewskiemu w wywiadzie z cyklu "Wywiadówka Staszewskiego" Cezary Kulesza. Prezes Jagiellonii zdradza Sport.pl dlaczego do Białegostoku zamiast Gennaro Gattuso i Myrona Markewicza trafił Ireneusz Mamrot, kiedy przydały mu się znajomości z branży disco polo i na co zamierza wydać 13 mln zł.

Sebastian Staszewski: Jagiellonia Białystok to Cezary Kulesza?

Cezary Kulesza: Nie jestem tutaj sam. Na sukces Jagi pracuje sztab ludzi, którzy tworzą klub.

Kto tak naprawdę jest właścicielem Jagiellonii? Cracovią rządzi Janusz Filipiak, w Legii jest Dariusz Mioduski, w Lechu – klan Rutkowskich. A w Jadze?

Właścicieli jest aż dziesięciu, w tym ja. Każdy z nas posiada ważny głos. Mamy Zarząd, którego jestem prezesem, a nad nami jest Rada Nadzorcza. Nie jest łatwo poruszać się w tak licznym gronie, bo dziesięć osób to dziesięć głów i dziesięć pomysłów. Czasem jestem jak premier, który rozmawia z różnymi ważnymi ministrami i musi znaleźć złoty środek. Kiedy na przykład pozyskujemy piłkarza, wszyscy właściciele o tym wiedzą. Zawsze mogą wypowiedzieć swoje zdanie. Zazwyczaj jednak darzą mnie zaufaniem. Pamiętam tylko jakieś incydentalne przypadki, gdy któryś z akcjonariuszy stwierdził, że nie chce w Jagiellonii tego czy tamtego piłkarza.

Jest pan dumny z tego żółto-czerwonego projektu? Bo dziesięć lat temu, w 2007 roku, klub walczył w II lidze o awans i zajął wówczas drugie miejsce. W poprzednim sezonie też zajął drugie, ale w Ekstraklasie.

Mnie wtedy jeszcze w Jagiellonii nie było. Przyszedłem kilka miesięcy później. I na pewno czuję dumę, bo przecież wyniki, jakie osiągnęliśmy, są historyczne. Zdobyliśmy Puchar Polski, Superpuchar, w lidze byliśmy na czwartym, trzecim i drugim miejscu. Zagraliśmy też w Lidze Europy. Zawsze można powiedzieć, że mogliśmy osiągnąć więcej, że można było wygrać mistrzostwo. Jasne że tak, ale myślę, że naszej pracy nie da się nie docenić.

Jak to wszystko się zaczęło?

Na początku 2008 roku dostałem ofertę od Wojtka Strzałkowskiego, przewodniczącego Rady Nadzorczej. Miałem wejść do klubu, zostać doradcą ds. sportowych, prokurentem Zarządu. Przez kilka miesięcy byłem też akcjonariuszem. Przyjrzałem się jak funkcjonuje drużyna i w końcu postanowiłem podjąć rękawicę. No i tak zostałem prezesem.

Dużo siwych włosów przybyło przez te dziewięć lat?

No właśnie nie! Chociaż trudnych chwil nie brakowało. Taką na pewno była końcówka sezonu 2015/16. Przed meczem z Podbeskidziem Bielsko-Biała zmierzaliśmy na dno tabeli. Graliśmy w maju, a miesiąc wcześniej przegraliśmy z nimi 0:3. I w tym drugim spotkaniu, w 34. kolejce, przegrywaliśmy 1:2... Gdybyśmy nie wygrali, myślę, że spadlibyśmy z ligi. Ale wygraliśmy 3:2. To był trudny okres. Wiele osób namawiało mnie na zwolnienie Michała Probierza. Przemyślałem to i postanowiłem, że wytrzymam ciśnienie. Opłaciło się, bo niedawno zdobyliśmy wicemistrzostwo. O! Dużo nerwów zabrali mi też sędziowie, którzy przez te wszystkie lata zrobili Jagiellonii wiele krzywdy.

Od ponad dwudziestu lat jest pan właścicielem wytwórni Green Star, która jest liderem na rynku disco polo. Futbol ma w sobie coś z show biznesu?

Twierdzę, że to jednak coś zupełnie innego. Chociaż doświadczenie z pracy z muzykami na pewno mi nie zaszkodziło. A raz nawet pomogło. Wtedy, gdy trzeba było załatwić „Boysów” na wesele Kamila Grosickiego.

Jagiellonia ma wyznaczony cel długoterminowy?

Ustaliliśmy niedawno, że będziemy finansować naszą akademię. Dostaliśmy od miasta teren i 30-letnią umowę dzierżawy. Chcemy tam zbudować pełnowymiarowe boisko ze sztuczną murawą, drugie pod balonem i jeszcze jedno, trochę mniejsze. No i oczywiście infrastrukturę dla zawodników i trenerów. Koszt operacji to jakieś 12-13 mln zł. Inwestujemy, bo chcemy stawiać na wychowanków. Już teraz mamy wielkie talenty, jak Mikołaj Nawrocki i Bartosz Bida z rocznika 2001, którzy świadczą o sile reprezentacji Polski do lat 16. Dlatego dalej chcemy szkolić.

Dlaczego Michał Probierz nie pracuje na Słonecznej?

Bo taką podjął decyzję.

Probierz miał podbijać Grecję, Niemcy lub Turcję, a ostatecznie trafił do oddalonego od Białegostoku o 500 km Krakowa. Był pan tym zaskoczony?

Jest takie powiedzenie: „miał to drobny węgiel”. Jeszcze na początku maja rozmawiałem z Michałem i proponowałem mu przedłużenie kontraktu. Ale on chciał wyjechać. Stwierdził, że nie będzie pracował w Polsce. Powiedział: „Czarek, zrozum mnie”. No to zrozumiałem. Ale później widocznie plan nie wypalił.

Nie pomyślał pan: „Co on robi? Zamiast walczyć w eliminacjach Ligi Europy, wziął Cracovię, która przed chwilą broniła się przed spadkiem”?

Może Michał lubi drużyny, które są niżej w tabeli i które trzeba odbudowywać? Albo profesor Filipiak dał mu worek złota na transfery? Kupili przecież Jaroslava Mihalíka za 850 tys. euro, więc krakowska kasa chyba się otworzyła. A mówiąc serio to do teraz nie wiem czym Cracovia przekonała Probierza. Ale gdyby Michał przyszedł do mnie i powiedział, że jednak nie ma nic ciekawego, to byśmy się dogadali. Ale w nieskończoność też nie mogłem czekać.

Kto wpadł na pomysł, aby w Białymstoku zatrudnić Ireneusza Mamrota?

Ja go wymyśliłem.

To była idée fixe czy nie znaleźliście nikogo lepszego?

To był wynik analizy. Rozmawiałem z różnymi trenerami. Z dwoma spotkałem się w Białymstoku, z trzema w Warszawie. I ostatecznie postanowiłem wybrać Mamrota.

Mamrot to trener, który w Głogowie pracował aż siedem lat. Chce pan, aby stał się podlaską wersją Sir Alexa Fergusona, trenera na wiele sezonów?

Spokojnie, dajmy mu czas. Musimy się poznać. Na razie nie widzę jednak żadnych kłopotów, szybko złapał kontakt z drużyną.

Wymagania stawiane przed Mamrotem są współmierne do możliwości? Bo po wicemistrzostwie zdobytym w takim stylu, każdy w Białymstoku liczy na to, że Jaga znów powalczy o tytuł. A o to łatwo nie będzie.

Tak jest zawsze. Apetyt po dobrym sezonie rośnie. Ale jestem realistą. Latem opuścił nas na przykład Jacek Góralski, który wyjechał do Ludogorca Razgrad. Już zimą miałem oferty zagraniczne dla czterech piłkarzy. Dlatego w tej chwili priorytetem Mamrota jest awans do pierwszej ósemki. A później zobaczymy.

Ile prawdy jest w tym, że do Białegostoku zgłosił się legendarny Gennaro Gattuso?

Nie on, tylko jego menadżer. Nawet nie wiem czy Gattuso o tym wiedział. To głośne nazwisko, ale nie zrobiło na mnie wrażenia. Chociaż przez chwilę myślałem o trenerze z zagranicy. Tylko, że doszedłem do wniosku, że taki facet nie miałby czasu, by przygotować drużynę po swojemu, by poznać chłopaków, nauczyć się języka. A to jednak istotna kwestia. Jeśli miałbym wziąć obcokrajowca, to zrobiłbym to zimą. Wtedy okres przygotowawczy jest dłuższy. Bo co z tego, że przyszedłby Gattuso, gdyby z nikim się nie dogadał, nikogo by nie znał, nie rozumiałby też specyfiki Ekstraklasy? No i poza tym nie wiadomo jak taki Włoch odnalazłby się w naszych realiach. Tam tylko winko winko, a u nas mocniejsze trunki: Kopnięcie Łosia, Duch Puszczy, haha. Mógłby nie dać rady.

A bułgarski trop? Poważnym kandydatem był Ljubosław Penew.

Penew był nawet w Białymstoku, negocjowaliśmy. To fachowiec, ale mówi tylko po bułgarsku i hiszpańsku, a więc istniałaby bariera językowa. Rozmawiałem z Krasimirem Bałykowem. Mieliśmy kandydatów z Ukrainy. Jednym był Roman Hryhorczuk, trener Q?b?li, z którą graliśmy w eliminacjach Ligi Europy. Drugi to Myron Markewicz. Świetny szkoleniowiec, mówi po polsku, bo ma polskie korzenie, ale gdy zadzwoniłem do niego, był akurat w szpitalu.

Zgodzi się pan z twierdzeniem, że lato nie było dla Jagi zbyt szczęśliwe? Odszedł Probierz, odszedł Konstantin Vassiljev. Bardzo mocno walczyliście o Krzysztofa Mączyńskiego, ale tę walkę przegraliście z Legią. Dlaczego reprezentant Polski ostatecznie nie trafił na Podlasie?

Oferowaliśmy mu najwyższy kontrakt w historii Jagi. Wiśle Kraków natomiast zaproponowałem kwotę adekwatną do wieku piłkarza i faktu, że z klubem wiązała go roczna umowa. Bardzo zależało nam na Mączyńskim, był naszym numerem 1. Byłoby dla nas wzmocnieniem sportowym i marketingowym. Ale w przyszłości raczej byśmy na nim nie zarobili. No chyba, że od FIFA, która płaci klubom za udział piłkarzy w mistrzostwach świata.

Mączyńskiemu dawaliście pieniądze niewiele mniejsze niż te, które proponowała mu Legia. To był jednorazowy skok czy Jagiellonię stać dziś, by finansowo rywalizować nawet z mistrzem Polski?

Nie, na pewno nie. To była ułańska szarża. Przecież Jaga ma budżet na poziomie 20 mln zł, a Legia – 250.

Z drugiej strony odmówił wam też Bartosz Śpiączka. To dlatego w Jadze przyjęliście zasadę, że do umów piłkarzy nie wpisujecie kwoty odstępnego?

Słyszałem, że Termalika też jej nie wpisała.

Wpisała.

A my nie wpisujemy, bo to pożywka dla menadżerów, którzy na siłę zaczynają szukać piłkarzom klubów. I nie chcieliśmy robić wyjątku dla Śpiączki. Ale nikogo nie trzymamy na siłę. Gdyby tak było, Thiago Cionek do dziś grałby w Białymstoku. Bo miał kwotę odstępnego w wysokości 800 tys. euro. Do Padovy puściliśmy go za 300 tys.

Były już prezes Legii Bogusław Leśnodorski powiedział mi kiedyś, że stołeczny klub wciąż nie nauczył się działać na rynku wschodnim, który jest niezwykle specyficzny. Jagiellonia na wschód zagląda częściej, chociażby z powodów geograficznych. To futbolowy rynek wciąż niezbadany przez Polaków?

Wcześniej nie mogliśmy z nimi rywalizować, bo tamtejsze kluby płaciły piłkarzom po 30, 40, 50 tys. euro miesięcznie. I to netto. Dziś rynek się zmienił, na Ukrainie trwa kryzys gospodarczy. Nie ma tam pieniędzy. Więc tak, na pewno powinniśmy przeszukiwać ten market.

Pan umie się na nim poruszać?

Kiedyś wypożyczyliśmy z Niemana Grodno Pawieła Sawickiego, z Homla kupiliśmy króla strzelców ligi białoruskiej Maycona. Ale obaj się nie sprawdzili. Dziś mamy jeszcze dwóch Litwinów i Ukraińców, ale żadnego nie wzięliśmy z ich rodzimych lig. W takim samym stopniu, co na wschód, patrzmy na zachód i południe. Chociaż mam świadomość tego, że dla chłopaków z bloku wschodniego, Białorusi, Litwy czy Ukrainy, Polska to lepsza liga, lepsza kasa. I miejsce w którym można się wypromować.

Jest pan za podniesieniem limitu obcokrajowców spoza Unii Europejskiej?

Oczywiście. Bo jaka jest różnica między Chorwatem a Serbem?

Chorwat ma w paszporcie unijne gwiazdki.

I tyle. A różnica między Hiszpanem a Ukraińcem? I ten jest obcokrajowcem, i ten. Powinniśmy podnieść ten limit, bo jego istnienie w obecnej formie to blokowanie naszej działalności. A takie blokady osłabiają Ekstraklasę. Ukraina się otworzyła i powinniśmy z tego skorzystać. Bo lepszy dobry Ukrainiec, niż słaby Portugalczyk.

Nie ze wschodu, ale z południa sprowadziliście Martina Pospíšila. Dlaczego ten transfer był tak trudny? Czecha próbowaliście kupić od półtora roku.

Temat istniał od dawna, chcieliśmy go pozyskać za darmo, bo wygasała jego umowa z Jabloncem. Ale w klubie rządzi Miroslav Pelta, prezes Czeskiego Związku Piłki Nożnej, i swoją, hmmm, osobowością przekonał Martina, aby przedłużył umowę. Chłopak się wystraszył i zrobił tak, jak kazał prezes. Ale na szczęście w końcu jest u nas. To dobry zawodnik, powinienem dać dużo jakości.

Skoro rozmawialiśmy o Probierzu, muszę zapytać także o Konstantina Vassiljeva. Miał wyjechać do Rosji, miał zarabiać w Arabii, a zamiast tego podpisał kontrakt z Piastem Gliwice. Pomieszanie z poplątaniem.

Poszedł na łatwiznę. Proponowałem mu umowę na dwa lata z możliwością przedłużenia kontraktu o rok, jeśli w drugim sezonie rozegrałby 50 proc. spotkań. Wolał pewny, 3-letni deal. Chłopak nie ma charakteru. A może po prostu Piast zaoferował mu dużo lepszą ofertę? Nie wiem. Wiem, że szału na Kostię nie było.

Czy Jagiellonia jest skazana na bycie tam, gdzie jest obecnie?

Idziemy do przodu wolnymi kroczkami. Ale pewnymi. Latem zyskaliśmy na przykład nowego sponsora, firmę STS, która podpisała z nami dwuletnią umowę.

Ale bez dokapitalizowania nawet Legia ma problemy. Jest szansa, aby klubowy budżet nawiązał rywalizację z Lechem czy Lechią?

Kiedyś były jakieś niezobowiązujące rozmowy o inwestowaniu podmiotów zewnętrznych, ale skończyło się na sondowaniu. Dziś nie przewidujemy zmian w naszej strukturze.

Kiedy doczekacie się w Białymstoku mistrzostwa Polski?

Co roku każdy zespół startuje z pozycji zero. My też. I każdy zagra o mistrzostwo Polski. My też. A przeszłość pokazała, że potrafimy zaskoczyć. Wierzę, że tak będzie i tym razem.

Wywiad ukazał się w Przewodniku Kibica - Ekstraklasa 2017/18.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.