Roman Kosecki: wyobraźmy sobie, że tak jak Pique postępuje Arek Milik, a Śląsk chce się odłączyć od Polski jak Katalonia od Hiszpanii

- Pięknie jest zachowywać swoje tradycje, dbać o język, o swój region, ale przecież mając to wszystko jesteśmy jednym krajem, Polską. Katalonia mówi po katalońsku, Baskowie mówią po baskijsku, ale jedni i drudzy są Hiszpanami - uważa Roman Kosecki, były piłkarz m.in Atletico Madryt.

Łukasz Jachimiak: Co Pan sądzi zamieszaniu związanym z referendum w Katalonii i tej symbolicznej deklaracji niepodległości?

Roman Kosecki: Śledzę sprawę i moje zdanie jest takie, że nie ma Katalonii bez Hiszpanii i nie ma Hiszpanii bez Katalonii. To by była wielka szkoda, gdyby doszło do odłączenia się Katalonii. A w sporcie bałagan byłby może nawet jeszcze większy niż w polityce. Nie wiem, co by się działo z FC Barceloną, ale też z Espanyolem Barcelona i Gironą, które również grają w Primera Division. Dla tych klubów powstanie jakaś liga? Przyłączą się do którejś z lig zagranicznych? Na pewno władze z Madrytu nie akceptują sytuacji i to ogłoszenie niepodległości przez Katalonię nie będzie oznaczało jej odłączenia się od Hiszpanii. Ale atmosfera stanie się jeszcze bardziej napięta. Jestem ciekaw wyjazdowych meczów Barcelony, tego jak kibice gospodarzy będą się zachowywać wobec gwiazd Barcy. Na razie w świecie sportu temat przycichł, bo trwa końcówka eliminacji do mundialu w Rosji. Ale za chwilę kwestia Barcelony i Katalonii stanie się sprawą najważniejszą, najszerzej komentowaną. Zwłaszcza że swoje aspiracje niepodległościowe pewnie przypomną Baskowie, a i w innych krajach odezwą się przedstawiciele takich regionów, którym źle, które uważają, że byłyby szczęśliwsze, gdyby pozakładały swoje własne państwa czy księstewka.

Czyli Pan dążenia Katalonii do niepodległości nie rozumie?

- Rozumiem to, co mówi Gerard Pique, ale bardziej podoba mi się to, co ma do powiedzenia w tej kwestii Rafael Nadal.

Tylko Pique jest, a Nadal nie jest Katalończykiem, nawet jeśli potrafi mówić po katalońsku i ma sponsora z Katalonii.

- Ale on mówi z sercem i z sensem, podkreśla, że razem Katalonia i Hiszpania są mocniejsze, nie wyobraża sobie Hiszpanii bez Barcelony. Oczywiście zdania wśród wybitnych sportowców są podzielone, ale większość jest jednak za tym, by utrzymać obecną sytuację.

Tu może się Pan powołać np. na Mireię Belmonte, mistrzynię olimpijską w pływaniu, która pochodzi z Katalonii, a jednak mówi, że Katalonia powinna pozostać częścią Hiszpanii.

- Takich sportowców rozumiem, bo wyobrażam sobie, jakie byśmy mieli zamieszanie, gdyby od Polski chciał się odłączyć na przykład Śląsk. Wyobraźmy to sobie wszyscy: Ruch Autonomii Śląska wychodzi z taką inicjatywą i region chce niepodległości, a tak jak Pique w Hiszpanii u nas atmosferę podgrzewa np. Arkadiusz Milik. Ślązacy też mają swój język, swoją kulturę, swoje uwagi dotyczące przeszłości. Jak grałem w Hiszpanii, to będąc w Katalonii nigdy nic nie rozumiałem. Zresztą, tak samo było w mojej Pampelunie, kiedy po swojemu zaczęli mówić tamtejsi Baskowie. U nas jak chłopaki na kadrze czasami gadali po śląsku, to tylko słuchaliśmy, próbując wychwycić coś, co zrozumiemy. Ale jak to zrobić skoro np. skoki do wody to entki, a skoki z saltem, z przewrotką, to entki z kopyrtką? Jak nam to Janek Futok objaśniał, to nie wytrzymywaliśmy ze śmiechu. Pięknie jest zachowywać swoje tradycje, dbać o język, o swój region, ale przecież mając to wszystko jesteśmy jednym krajem, Polską. W Hiszpanii też większość ludzi tak na to patrzy. Katalonia mówi po katalońsku, Baskowie mówią po baskijsku, ale jedni i drudzy są Hiszpanami.

Spodziewa się Pan, że teraz na piłkarzach Barcelony będzie się skupiała złość ludzi na polityków z Katalonii?

- Jestem ciekaw czy tak będzie, dlatego powiedziałem, że czekam na wyjazdy Barcelony.

Próbkę już chyba mieliśmy 1 października, bo przecież w dniu katalońskiego referendum Barcelona grała u siebie z Las Palmas przy pustych trybunach, a piłkarze gości wystąpili z hiszpańską flagą wyhaftowaną na koszulkach.

- Wtedy zamknięcie stadionu było spowodowane obawami, że pikieta przeniesie się na trybuny. Sytuacja dzieli ludzi i we władzach Barcelony. Przecież klub chciał odwołać ten mecz, a kiedy bojąc się kary ujemnych punktów prezes zdecydował, że drużyna jednak zagra, to do dymisji podał się jeden z wiceprezesów, a później jeszcze kilku innych działaczy. Zawsze źle się dzieje, gdy do piłki wchodzi polityka, bo przecież sport generalnie łączy, a nie dzieli. Najlepiej by było, gdybyśmy za chwilę się o tym przekonali, gdyby Barcelona na wyjazdach była witana przez kibiców brawami w tym na pewno trudnym dla niej momencie.

Na takie powitania Barcelona może chyba liczyć co najwyżej w Kraju Basków.

- Pewnie tak, w Bilbao czy San Sebastian ludzie mogą tak zareagować.

Wyobraża Pan sobie, że za jakiś czas jednak dojdzie do tego, że Barcelona nie będzie mogła grać w lidze hiszpańskiej i dołączy na przykład do angielskiej Premier League?

- Nie.

Prowadzący Arsenal Arsene Wenger ma chyba rację, kiedy mówi, że dziwne byłoby zaproszenie do ligi angielskiej Barcelony, skoro do tej ligi nie dołączyły Celtic i Glasgow Rangers ze Szkocji?

- Niedawno na kursokonferencji w Polsce był David Moyes [szkocki trener] i rozmawiałem z nim właśnie na ten temat. On uważa, że włączenie Celtiku i Rangersów do Premier League byłoby na pewno korzystne dla szkockiej piłki. Ale jednak gdzieś wyżej zdecydowano, że szkocka liga za dużo by straciła bez tych ekip. A jeśli teraz Anglicy chcieliby zaprosić Barcelonę, to już może lepiej wróćmy do pomysłu utworzenia ligi dla najbogatszych, żeby grali tylko ze sobą nawzajem. Ogólnie za dużo jest w piłce nieprawidłowości, nie podoba mi się, że w Lidze Mistrzów występują kluby, które u siebie mogą zająć nawet miejsce poza podium, a mistrzowie biedniejszych krajów eliminują się nawzajem i do rozgrywek dochodzi tylko kilku z nich.

Gra Barcelony w lidze angielskiej nie wydaje się realna, ale gdyby jednak do tego doszło, to wtedy największym przegranym byłby chyba Real?

- Nie wyobrażam sobie ligi hiszpańskiej bez meczów Real – Barcelona czy Atletico – Barcelona. Trzymam kciuki za to, żeby się wszystko dobrze poukładało i zostało po staremu.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.