Matthäus w wywiadzie Staszewskiego: Lewandowski nie odejdzie z Bayernu!

Na koncie ma mistrzostwo świata, mistrzostwo Europy i Złotą Piłkę. Uwielbia ostre tezy i Roberta Lewandowskiego. - Myślę, że Lewandowski zostanie do końca kontraktu. Przez cztery lata zdobędzie 125 bramek i zostanie najlepszym obcokrajowcem w historii Bundesligi! - mówi Sebastianowi Staszewskiemu w rozmowie z cyklu "Wywiadówka Staszewskiego" legendarny Lothar Matthäus.

Sebastian Staszewski: Nie nudzą się panu pytania o Roberta Lewandowskiego?

Lothar Matthäus: Często przeprowadza pan wywiady?

Tak.

Z poważnymi ludźmi?

Zdarza się.

Więc sam pan wie, że gdyby pojechał pan do wielkiego piłkarza bądź słynnego trenera i nie zapytał o Lewandowskiego, byłby to pana ostatni dzień w pracy.

Może nie byłoby aż tak źle.

Oby nie. Ale w Szwecji wszyscy mówią o Zlatanie Ibrahimoviciu. W Portugalii o Cristiano Ronaldo. A w Polsce o Lewandowskim. Dla mnie mówienie o nim to przyjemność.

Sądziłem, że są chwile, gdy ma pan dość tych pytań. Kiedy tylko Lewandowski pojawia się w mediach, od razu rozdzwania się pana telefon.

Robert jest wielkim zawodnikiem. A o takich się dyskutuje. W latach 70. Polska miała Grzegorza Lato, którego podziwiałem, bo był królem strzelców mistrzostw świata w 1974 roku. Później pojawił się Zibi Boniek. A teraz jest Robert. W Niemczech jest podobnie. Rozmawiamy o Franzu Beckenbauerze, Karlu-Heinze Rummenigge, o mnie, o Philippie Lahmie. Niedługo do tego grona dołączy Manuel Neuer. To nazwiska z topu, tak jak Lewandowski. Na co dzień pracuję jako ekspert w telewizji Sky Sport. Roberta oglądam na boisku, kilkukrotnie spotkałem go także w restauracji. Gdy urodziło mu się dziecko, pogratulowałem. Mam do niego wielki szacunek i sporą sympatię. Ale przede wszystkim znam jego futbolowe możliwości. I to nie tylko te z Bundesligi, ale także z reprezentacji Polski. Sam siebie też pytałbym o „Lewego”.

Wygrał pan zakład z Uli Hoenessem? W lutym 2013 roku zaproponował pan menadżerowi Bayernu, że przekaże mu pan 10 tys. euro, jeśli do 31 sierpnia 2014 roku Lewandowski nie trafi z Borussii Dortmund do Monachium. W razie transferu on miałby wypłacić panu tyle samo i na dodatek publicznie przeprosić.

Zaoferowałem ten zakład, bo wiedziałem, że Lewandowski zmieni klub – albo zimą za 30 mln euro, albo latem za darmo. Rozmawiałem z różnymi osobami, które przekazały mi taką informację. I wiedziałem, że ludzie, którzy mi o tym powiedzieli, wiedzieli co mówią.

Hoeness stwierdził szyderczo, że jeśli prowadził pan jakieś rozmowy, to co najwyżej z kobietami.

On też mógłby co nieco o nich opowiedzieć. Przecież Uli przez dwa lata żył w separacji ze swoją żoną mając w tym czasie dziewczynę, ok? Nie tylko ja mam relacje z kobietami. Może mam ich trochę więcej, niż inni, ale Uli też nie jest święty. Ale nie o tym rozmawialiśmy.

Hoeness przyjął zakład?

Nie, bo wiedział, że mam rację. W mediach powiedział tylko o tych kobietach. Zaatakował mnie personalnie. Mógł milczeć, ale wolał wbić szpilę. Więc zaproponowałem ten zakład. Nie chciałem jego pieniędzy. Kasa miała iść na cele charytatywne. Pomyślałem jednak, że dzięki temu ludzie dostrzegą, że mam rację. Uli strasznie się wkurzył, że wypuściłem tę informację do mediów. Skąd miałbym wiedzieć, co dzieje się między Lewandowskim a Bayernem? Ale wiedziałem. A że jestem dziennikarzem, to o tym powiedziałem.

Mój niemiecki kolega żartował niedawno, że Matthäus najpierw był obrońcą na boisku, a teraz jest obrońcą w mediach – obrońcą Lewandowskiego. Kiedy w prasie pojawia się krytyka uderzająca w Polaka, pan natychmiast staje po jego stronie. Tak było na przykład po jego głośnym wywiadzie w „Der Spiegel”.

Robert nie jest egoistą. Nie myśli tylko o sobie. Myśli też o klubie i o jego wynikach. To świadczy o wielkiej jakości nie tylko na boisku, ale także poza nim. Jest liderem, a lider musi mówić. Właśnie z troski o przyszłość Bayernu powiedział o jego problemach.

Polak nie zrobił błędu opowiadając o wszystkim publicznie?

Musimy go zrozumieć. Jest głody trofeów. Chce wygrywać. A do tego potrzebne są inwestycje, których Bayernowi brakuje.

A może to początek gry nastawionej na odejście Lewandowskiego?

Nie. Lewandowski nie może odejść z Bayernu Monachium.

Praktyka pokazuje jednak, że każdy piłkarz może opuścić swój klub.

Ale Lewandowski tego nie zrobi. Z Bayernem ma kontrakt do 2021 roku. I zostanie tam do końca. A może nawet dłużej. Bayern nie chce pieniędzy, Bayern chce jednego z najlepszych napastników na świecie. Wiele klubów potrzebuje kasy, ale nie Bayern. Oni mają ich pełne szafy. Dlatego Roberta nigdzie nie puszczą. Wolą płacić wielkie pensje zawodnikom, niż wielkie pieniądze klubom za transfery. To nie przypadek, że żadna z gwiazd Bayeru nie ma w kontrakcie klauzuli odstępnego. Dlatego też z tego klubu nie odszedł ani Arjen Robben, ani Franck Ribéry, ani Manuel Neuer.

Ale Robert podobno marzy o grze Realu Madryt.

W Monachium ma wszystko, czego potrzebuje. Piękny dom, piękne miasto, wspaniały klub. Czego może chcieć więcej? Dwóch milionów euro? Naprawdę go uszczęśliwią?

Myślę, że podobnie o Ousmane Dembélé myśleli niedawno działacze Borussii Dortmund. I dziś Francuz gra w Barcelonie. Skutecznie szantażował swój klub.

To akurat zły wzorzec. Dembélé naciskał na BVB, nie pierwszy raz zresztą, bo podobnie było, kiedy odchodził z Stade Rennais. To bardzo demoralizujący przypadek. Nie chcę rozmawiać o tym chłopaku, bo on daje wszystkim zły przykład. Jeśli chcesz zmienić drużynę to idź do szefów i negocjuj. A nie płacz jak bobas w gazetach. Bądź facetem. W przypadku Bayernu jest inaczej, niż w przypadku Borussii. Jeśli Bayern mówi „nie” to znaczy „nie”. I nikt ani nic tego nie zmieni. Gdyby Dembélé szantażował Bayern, to pięć kolejnych lat spędziłby na ławce. Albo nie – na trybunach! Szybko pożałowałby swojego zachowania.

Nie wierzy pan więc w transfer Lewandowskiego do Realu?

Nie. Robert wie, że Bayern nie zmieni nagle filozofii i nie wyda 70 milionów, jak Barcelona czy Paris Saint-Germain. Dlatego dziś w Monachium nie ma Alexisa Sancheza. Ale Polak chciał zmotywować klub do przeanalizowania swojego systemu. Czy aby na pewno jest odpowiedni. Bo Bayern wzmacnia się, ale nie płacąc miliony tylko szukając odpowiednich ludzi. I wierzę, że działacze zrobią wszystko, aby transferami uszczęśliwić Roberta. A on sam nie udzielił tego wywiadu, aby odejść. Udzielił go, aby za sezon czy dwa grać w znacznie silniejszej drużynie. Takiej, która będzie w stanie ograć Real Madryt.

Ostatnie tygodnie raczej nie wskazują na to, że Bayern idzie w tę stronę.

Spokojnie. Spójrzmy na ich skład. Mamy tam pół reprezentacji Niemiec plus najlepszego skrzydłowego Francji, najlepszego skrzydłowego Holandii, najlepszego napastnika Polski, najlepszego obrońcę Austrii i najlepszego pomocnika Kolumbii. Nie tak źle, prawda?

Robert przypomina panu kogoś z dawnych kolegów?

Tak. Mnie samego.

Dlaczego?

Też taki byłem. Kiedy widziałem coś, co można poprawić, mówiłem o tym. Ale nie robiłem tego w mediach, tylko w zaciszu gabinetu prezesa, dyrektora czy trenera. „Lewy” wybrał inne wyjście, ale to nie był jego pomysł, tylko pomysł menadżerów. Bo kontrakt Roberta jest skonstruowany tak, że bez kontroli służb prasowych Bayernu teoretycznie nie może powstać żaden wywiad. A jednak powstał. Sztab Lewandowskiego zdawał sobie sprawę, że tak kontrowersyjne słowa mogą wywołać burzę. I wywołały. Zareagowali na nie wszyscy.

Lewandowski jest najlepszym Polakiem, jakiego widział pan w Bundeslidze?

Niesamowity był Miro Okoński z HSV. Był wyjątkowym dryblerem, szybkim jak wiatr. Ale nie można porównać jego wpływu na Hamburg do tego, jaką różnicę robi Lewandowski. W ostatnich latach wielką robotę wykonali też Łukasz Piszczek i Kuba Błaszczykowski. Wraz z Robertem pisali historię Borussii Dortmund, która odrodziła się między innymi dzięki nim.

Robert zostanie najlepszym obcokrajowcem w historii ligi?

Tak. Jeśli wytrzyma w Bayernie do końca kontraktu, strzeli co najmniej 125 bramek. W cztery lata powinien więc zapewnić sobie miejsce na podium klasyfikacji najlepszych strzelców.

A co ze Złotą Piłką?

Życzę mu jej, bo go lubię. Przydałby mu się jednak sukces z reprezentacją.

Lada dzień Polska powalczy o awans na mistrzostwa świata w Rosji. Uda się?

Jestem o tym przekonany. Macie świetną generację zawodników, takich, którzy robią różnicę. Dzięki nim nie walczycie o drugie czy trzecie miejsce w grupie, ale o pierwsze. Polacy swoją klasę pokazują nie tylko w piłce klubowej, ale także reprezentacyjnej. Sam Lewandowski nie byłby w stanie zdziałać czegokolwiek, tak jak Lato, Boniek. Potrzebowali partnerów. Ja też, kiedy w 1990 roku wygrałem Złotą Piłkę. Zdobyłem mistrzostwo świata, bo miałem wokół siebie wielkich kompanów. Robert także ich ma. Dlatego wierzę w Polskę

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.