Co jakiś czas, jak bumerang powraca sprawa prawidłowego żywienia profesjonalnych piłkarzy. Za sprawą Roberta Lewandowskiego i jego żony, wśród polskich piłkarzy zapanowała moda na bycie ,,fit”. Czasem jednak zdarza się, że ktoś zostanie przyłapany w złym miejscu i o niewłaściwej porze, a wtedy na zawodników wylewa się fala krytyki. Tak było i tym razem. W środku nocy trzech piłkarzy Śląska Wrocław zostało przyłapanych na jedzeniu, ale zawodnicy wcale nie zamówili placków z ciecierzycy i deseru z nasion chia.
Postanowiliśmy zwrócić się do dr Krzysztofa Mizery, fizjologa sportu i trenera personalnego, który od lat współpracuje z profesjonalnymi sportowcami (w tym z olimpijczykami) i pomaga im w wykrzesaniu maksimum możliwości z ich organizmów. Fachowiec rozprawia się z kilkoma żywieniowymi mitami, które od lat krążą po środowisku piłkarskim.
Dr Krzysztof Mizera: Zacznijmy od tego, że jedzenie w nocy nie jest najlepszym pomysłem, bo nasz organizm nie jest do tego przystosowany i zaburzamy tym metabolizm. Oczywiście nie dotyczy to osób, które pracują w nocy, ale to jest zupełnie inna historia. Tutaj mamy przykład piłkarzy, którzy pochłaniają ,,śmieciowe jedzenie’’. Odbywa się to właściwie kilka godzin po meczu, czyli jest to okres tzw. żywienia około treningowego. Posiłek po dużym wysiłku powinien być odpowiednio zbilansowany, by przyśpieszyć regenerację organizmu. Kebab w tym nie pomaga.
- Nie do końca, my mówimy o jedzeniu fast foodów tuż po wysiłku. Opiekuję się też kilkoma piłkarzami i wiem, że wszystko da się zaplanować. Takie rzeczy najlepiej robić około dwóch dni po meczu i trzy dni przed kolejnym. Mówimy wtedy o tzw. „cheat meal”. Planujemy w diecie zawodnika jakiś nie do końca zdrowy posiłek, ale dieta nadal pozostaje zbilansowana, bo w zamian musimy z czegoś zrezygnować. W zależności od dyscypliny, takie zabieg możemy zrobić maksymalnie 2-3 razy w tygodniu. To wszystko powinno odbywać się jednak pod kontrolą specjalisty.
- Nie jest to najlepsze rozwiązanie. Znam wielu sportowców, którzy przez sześć dni w tygodniu trzymają odpowiednią dietę, a siódmego dnia jedzą pizzę, hamburgery, kebaby. Wbrew pozorom jest to bardzo złe wyjście, bo potem organizm potrzebuje 2-3 dni na dojście do odpowiedniej formy i pozbycie się złych substancji.
- Po meczu trzeba wyrównać poziom glikogenu, czyli po prostu uzupełnić węglowodany. Pamiętajmy jednak, że węglowodany nie są sobie równe. Można zjeść 3 "snickersy", albo miskę brązowego ryżu - niby jedno i drugie to węglowodany, ale działanie na organizm będzie zupełnie inne. Pizza na upartego może być dopuszczalna, ale są zacznie lepsze sposoby na uzupełnienie glikogenu. Wszystko jest dla ludzi i nie można wszystkiego zabraniać. Z drugiej strony, trzeba pamiętać, że nie mówimy o zjedzeniu całej pizzy. Trzeba do tego podejść racjonalnie, a dwa kawałki nikomu nie zaszkodzą, choć osobiście zaleciłbym po meczu np. koktajl węglowodanowo-białkowy.
- Absolutnie nie. To są bardzo dawne mity, które od lat krążą w środowisku sportowców. Trzeba pamiętać, że piwo wcale nie nawadnia organizmu. Wręcz przeciwnie. Wypicie dwóch piw, jest równoznaczne ze stratą około 1,5 litra wody. Kiedyś myślano, że piwo dobrze wpływa na zakwasy i pozwala ja eliminować, ale to są bzdury.
- Dla mnie jest to kompletnie bez sensu. Złego działania papierosów nawet nie ma co komentować, bo fatalnie działają na wydolność i pracę płuc. Jeśli jednak skupiamy się na napojach energetycznych, to według mnie, już sam mecz czy trening powinien wywoływać u piłkarza odpowiednią energię i wysoki poziom motywacji. Jeśli ktoś potrzebuje jeszcze do tego napoju, to mam wrażenie, że ma problemy mentalne.
Napoje energetyczne mocno podnoszą ciśnienie, mogą powodować niekorzystne skoki insulinowe. Ważną kwestią jest również to, że mają w sobie bardzo dużo cukru. Na jedną puszkę wychodzi około 5-6 łyżeczek cukru… Często spotykam się z tym wśród młodych zawodników, którzy myślą, że jak wypiją 2-3 puszki, to będą latać po boisku. Niestety, to tak nie działa.
- To już w ogóle bez sensu. Wiadomo, że kofeina podnosi ciśnienia, powoduje również odwadnianie organizmu, do tego jest tam masa substancji chemicznych i konserwantów. Wiadomo jak to przekłada się na regenerację organizmu. Zdecydowanie lepsze będą napoje izotoniczne.
Znam przypadki, kiedy młodemu tenisiście, pływakowi czy piłkarzowi dietę rozpisał kulturysta. Umówmy się, żywienie np. młodego piłkarza nie ma nic wspólnego z żywieniem kulturystycznym - inne wysiłki, inne zapotrzebowanie na składniki, inne cele diety itd. Takowa dieta często przynosi więcej problemów (także zdrowotnych), niż korzyści. Dlatego, jeśli ktoś myśli o takiej diecie, to powinien zgłosić się z tym do odpowiedniego specjalisty, a nie działać na własną rękę.