Real Madryt wchodzi w sezon z zadyszką. Królewscy walczą z czasem

W ciągu inaugurującego sezon tygodnia Real Madryt ma szansę na dodanie do klubowej gabloty z trofeami dwóch pucharowych skalpów. 8 sierpnia Królewscy zmierzą się z Manchesterem United o Superpuchar Europy, a już pięć dni później rozegrają pierwsze spotkanie o Superpuchar Hiszpanii z Barceloną. Do rywalizacji o tytuły Królewscy podchodzą jednak w formie dalekiej od tej, jaką prezentowali w końcówce poprzedniego sezonu, gdy zdobywali podwójną koronę.

Obóz przygotowawczy odbyty w lipcu i sierpniu w Stanach Zjednoczonych pozostawił Zinedine'a Zidane'a z niemałym bólem głowy. Zaledwie kilka dni przed oficjalnym rozpoczęciem sezonu 2017/2018 Real jest cieniem samego siebie i nie wydaje się, aby na pierwsze pucharowe starcia zdążył z formą. Podczas International Champions Cup, towarzyskiego turnieju, w którym udział wzięła większość czołowych europejskich ekip, Real przegrał wszystkie swoje mecze. W regulaminowym czasie uległ 1:4 Manchesterowi City i 2:3 Barcelonie, a po remisie 1:1 z Manchesterem United piłkarze z Madrytu okazali się ostatecznie gorsi w konkursie jedenastek. Także w późniejszym pojedynku z gwiazdami MLS Królewscy nie zachwycili. Wygrali dopiero po karnych.

- Ogólne odczucia nie są dobre. Część rzeczy nam się udała, ale nie jestem zadowolony. Wygraliśmy tutaj na dobrą sprawę tylko jedno z czterech spotkań. Źle weszliśmy w okres przygotowawczy, mamy za sobą złą serię - tłumaczył na konferencji prasowej Zidane po spotkaniu z gwiazdami MLS. Francuz podkreślił jednocześnie, że najważniejsze dla niego jest starcie 8 sierpnia z Manchesterem w Skopje i to właśnie wtedy oczekuje zobaczyć lepszą wersję swojego zespołu. Sami piłkarze nie ukrywają jednak, że w pojedynku z Czerwonymi Diabłami i późniejszym z Barceloną nie będą w najlepszej dyspozycji. - Te mecze przypadają na bardzo wczesny etap sezonu, więc nie będziemy w najwyższej formie. Oczywiście damy z siebie wszystko, żeby wygrać, ale jeśli przegramy, też nic się nie stanie - przyznał w rozmowie z oficjalnym serwisem internetowym UEFA Dani Carvajal.

Zobacz wideo

Za mało czasu

Powodów, dla których Real nie zaczyna z wysokiego C, jest co najmniej kilka. Po pierwsze, kontuzje. Dużą część przygotowań z powodu urazów opuściły dwa ważne ogniwa układanki Zidane'a. Sergio Ramos wrócił dopiero na ostatnie starcie w ramach ICC, wcześniej zmagając się z zapaleniem ucha, a przez kontuzję kostki turniej stracił w całości Toni Kroos. Po drugie, odczuwalny był również brak Cristiano Ronaldo, który dostał dłuższy urlop z uwagi na udział z reprezentacją Portugalii w Pucharze Konfederacji. Ramos, Kroos i Ronaldo są zawodnikami, którzy w zeszłym sezonie grali u Zidane'a najczęściej. Po trzecie, część zawodników rozpoczęła treningi z zespołem z małym opóźnieniem. Mowa o sprowadzonym z Betisu Danim Ceballosie, Marco Asensio, a także wracającymi z wypożyczeń Jesusie Vallejo, Marcosie Llorente i Borji Mayoralu - cała piątka do końca czerwca brała udział w rozegranych w Polsce mistrzostwach Europy do lat 21. Ceballos z turnieju wrócił zresztą z tytułem najlepszego piłkarza młodzieżowego Euro. Z wyjątkiem Asensio, który w Realu rozegrał pełny sezon, pozostała czwórka wciąż "dociera" się z nowymi kolegami. Zidane nie miał wystarczająco dużo czasu, by wkomponować w pełni nowe nabytki w zespół.

Szybka adaptacja nowych twarzy to priorytet Francuza na najbliższe tygodnie. W zeszłym sezonie sukces, który osiągnął z Realem, zawdzięczał w dużej mierze fantastycznemu zarządzaniu kadrą. Jego rotacje pozwalały odpoczywać najważniejszym graczom, tak by w kluczowych momentach byli oni w szczytowej dyspozycji fizycznej, co przełożyło się chociażby na kapitalne występy Ronaldo w drugiej części sezonu. Aż dwudziestu zawodników z tamtej kadry rozegrało co najmniej tysiąc minut w meczach La Ligi - żadna inna drużyna rywalizująca w Primera Division nie mogła pochwalić się takim wynikiem. By udany sezon powtórzyć, Zidane musi zatem dysponować szerokim, konkurencyjnym składem, a przecież ci, którzy dawali ogromne wsparcie z ławki, a więc Alvaro Morata, James Rodriguez, Pepe czy Danilo, latem stolicę Hiszpanii opuścili.

Status quo

Czy Vallejo, Ceballos, Llorente, Mayoral i wykupiony z Atletico Madryt Theo Hernandez są piłkarzami będącymi w stanie zapewnić równie dużą jakość? Wydaje się, że tak. Ceballos wyróżniał się w Betisie, a nagroda MVP podczas Euro U-21 była tylko potwierdzeniem jego ogromnego potencjału. Vallejo przez ostatnie miesiące prezentował się świetnie w Bundeslidze, i rola następcy Pepe nie powinna go przerosnąć. Theo już podczas ICC pokazał, że będzie stanowił dobrą alternatywę dla Marcelo, a mający za sobą udaną przygodę z Alaves Llorente pozwoli na odpoczynek często eksploatowanemu w roli defensywnego pomocnika Brazylijczykowi Casemiro. Wątpliwości może budzić Mayoral, ale wychowanek Królewskich ma wszystko, by spełnić pokładane w nim oczekiwania. To w końcu król strzelców Euro U-19 z 2015 roku, porównywany przez niektórych, choć może nieco na wyrost, do Raula. Występując w rezerwach Realu, strzelał gola za golem, co poskutkowało przed rokiem wypożyczeniem do Wolfsburga. Choć tam rozegrał w sezonie 2016/2017 zaledwie 426 minut, w Madrycie zdecydowano się dać mu prawdziwą szansę i po powrocie z Niemiec włączyć go do pierwszej drużyny. Jest w kadrze na ten moment jedyną klasyczną dziewiątką obok Benzemy.

Nie można także zapominać, że do zespołu może zostać dołączony zaledwie 18-letni Achraf Hakimi. Kolejny adept szkółki Królewskich La Fabrica jest jednym z głównych kandydatów do zastąpienia w zespole Danilo. Marokańczyk dostał od Zidane'a szansę podczas obozu przygotowawczego w Stanach i zrobił na szkoleniowcu duże wrażenie. Mimo że klub wciąż poszukuje na rynku transferowym prawego obrońcy, to jeśli nie trafi się żadna naprawdę kusząca okazja, madrytczycy postawią na Hakimiego. Kadrowo więc Real jest równie mocny co przed rokiem, a przecież na Estadio Santiago Bernabeu ma jeszcze trafić z AS Monaco rewelacja ubiegłego sezonu Kylian Mbappe. Według "Marki" negocjacje pomiędzy klubami wciąż trwają i prawdopodobnie przeciągną się do końca okienka transferowego, ale finalnie 18-letni Francuz powinien w tym sezonie przywdziać barwy Królewskich.

Bez bicia na alarm

Być może w zbliżających się pojedynkach z Manchesterem i Barceloną Real nie zagra jeszcze na miarę swoich możliwości, być może nawet oba te trofea przegra. Nie powinien to jednak być powód do zmartwień. Latem 2014 roku pod wodzą Carlo Ancelottiego Real odbył słabą pod względem wyników pretemporadę, by później do grudnia zaliczyć rekordową serię 22 wygranych meczów z rzędu. W drugiej, kluczowej połowie tamtego sezonu z madrytczyków zeszło co prawda powietrze i na ostatniej prostej przegrali zmagania o Ligę Mistrzów i La Ligę, ale zespół nie posiadał wówczas tak szerokiej kadry. Ostatni rok pokazał, że sekret sukcesu Królewskich i Zidane'a tkwi w dużej mierze w rotacjach. Biorąc pod uwagę, że Francuz znowu może zmagać się z kłopotem bogactwa przy ustalaniu składu, a także mając w pamięci jego osiągnięcia w ostatnich dwóch sezonach, na bicie na alarm w stolicy jest zdecydowanie zbyt wcześnie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.