Kacper Sosnowski: Czy Jerzy Dudek nie żałuje, że urodził się 8 lat za wcześnie. W XXI wieku jesteśmy świadkami chyba największych sukcesów kadry i najbardziej rozbudzonych apetytów jej kibiców? Lewandowski i spółka bardzo przebijają ekipę Jerzego Engela?
Jerzy Dudek, reprezentant Polski w latach 1998-2013, były gracz Liverpoolu i Realu Madryt: Teraz rzeczywiście mamy znakomity okres dla tej kadry i jej kibiców, ale myślę sobie, że moje czasy w reprezentacji były dobre. Przecież drużyna Engela też znajdowała się wysoko w rankingu FIFA, była w jego drugiej dziesiątce. Pierwszy raz po 16 latach awansowała na mistrzostwa świata. To wszystko była dla nas czymś wspaniałym i nowym. Spójrzmy na naszą obecną drużynę szerzej, nie zawsze było tak, że Lewandowskiemu i spółce wszystko wychodziło. On już przecież w kadrze trochę gra. Myślę, że chłopaki mają teraz większe doświadczenie i zwiększoną świadomość futbolu. To przynosi sukcesy. Lewandowski i Nawałka oczywiście robią różnicę w tej reprezentacji, ale też funkcjonują w trochę innych czasach. Nie chcę mówić, że od razu jest łatwiej, chociaż np. na mistrzostwach Europy gra więcej drużyn niż za naszych czasów. Na mistrzostwach świata zaraz też będzie więcej ekip. Teraz jest po prostu większa szansa by coś wygrać.
Kadra się zmienia. Jeśli chodzi o bramkarzy to na zgrupowaniach nie ma już Artura Boruca. Niebawem PZPN zorganizuje mu pożegnanie. Właśnie mijają cztery lata od kiedy Pan się uroczyście pożegnał z biało-czerwonymi barwami meczem w Krakowie. To są wydarzenia potrzebne?
- Najfajniej jest zagrać swój ostatni mecz przy okazji jakiegoś wielkiego turnieju, czy meczów eliminacyjnych mistrzostw Europy czy świata. Mój pożegnalny mecz jednak też był bardzo fajny (Polska zagrała towarzysko z Liechtensteinem – przyp. red) . Mogłem się pożegnać z całą świtą kibicowską, która mnie wspierała przez tyle lat. To są genialne momenty. Pamiętam swój ostatni mecz w Realu Madryt czy Liverpoolu, nie miałem czasu pożegnać się w Feyenoordzie, bo z "The Reeds" podpisałem umowę właściwie będąc na obozie reprezentacji. Jeśli ktoś na to zasługuje, a ludzie chcą cię pożegnać to trzeba takie rzeczy organizować.
A rezygnacją Boruca z kadry był Pan zaskoczony?
- Myślę, że to jest przemyślana decyzja. Artur miał do pogodzenia i Premier League i reprezentację, a w kadrze był tylko trzecim bramkarzem. Lepiej czasem dać sobie czas na regeneracje w klubie i mieć mniej obowiązków. To był dobry moment, nie tuż przed Euro czy MŚ a gdzieś w środku sezonu.
O pozycję numer jeden w polskiej bramce będą walczyć Łukasz Fabiański i Wojciech Szczęsny. Ten ostatni może zaraz zmieni klub. Najbardziej chciałby pewnie wrócić do Londynu, ale Arsenal woli go sprzedać. Dla Romy jest za drogi, pisze się o Juventusie...
- Ja bym na miejscu Wojtka wcale się tym nie przejmował. On zrobił swoje. Zmienił otoczenie i dorósł piłkarsko, nabrał świadomości. To już nie był ten Arsenal gdzie wychowywał się od 16-latka. Znał tam wszystkich, wiedział jaką ma pozycję. Przeprowadzka do Włoch to była bardzo dobra decyzja. We włoskiej lidze, gdzie gra się przecież inaczej, jeszcze raz podkreślę, bardzo dojrzał. Teraz może tylko czekać na decyzję. W takiej formie w jakiej jest, nie powinien mieć żadnego problemu, by ułożyć sobie życie poza Arsenalem.
Dzięki m.in. Szczęsnemu to znów możemy mieć w tym okienku duże transfery…
-Ten dobry czas i koniunktura na Polaków trwa już od Euro. Dopiero wtedy, 15 lat od mojego przejścia do Liverpoolu pobito kwotę tamtego transferu. Polacy są teraz doceniani i stanowią o sile swoich klubów. Widać to było choćby w Lidze Mistrzów. W fazie pucharowej mieliśmy sporo drużyn z Polakami w składzie. Zielińskiego i Milika w Napoli, Glika w Monaco, Piszczka w Borussii Dortmund, w Bayernie cały czas brylował Lewandowski, dla mnie to najlepsza dziewiątka w Europie. Długo grało też Leicester czy PSG, chociaż Krychowiak miał w klubie trochę problemów. Nasi piłkarze w mocnych klubach, to jest jednak to z czego potem biorą się też wyniki w kadrze. Nasi zawodnicy mają już jakiś poziomi, to wszystkim procentuje. Przecierają ścieżki, zwracają uwagę europejskich klubów. O kolejne transfery będzie wszystkim łatwiej.
Jerzego Dudka, cztery lata po zakończeniu kariery najczęściej widujemy na polach golfowych i czasem z na boisku z dawnymi gwiazdami piłki…
-Po ostatnich występach w Realu Madryt czy reprezentacji Polski futbol nadal jest mi bliski. Mam przyjemność grac w drużynach legend Realu Madryt czy Liverpoolu. Należę też do zespołu Globalnych Legend gdzie gram mecze pokazowe. Cały czas coś się dzieje. Większość piłkarzy z którymi spotykam się w tych meczach graj też w golfa, bawią się tym sportem, to nas też łączy. Szkoda, że w Polsce oprócz Tomka Iwana nikt się w ten sport nie bawi, bo na emeryturze chętnie zagrałbym w golfika z moimi boiskowymi kolegami. W piłkę zaraz nie będziemy mogli grać. Ciało nam na to nie pozwoli, a w golfa można do końca życia. Golf nas zatem w tej drużynie globalnych legend łączy. Oczywiście wszyscy staramy się być w formie, bo nawet jeśli to tylko zabawa czy mecze pokazowe, to każdy chce się zaprezentować z jak najlepszej strony, włącza się ten element rywalizacji. Podczas marcowego meczu Realu z Liverpoolem niby każdy się uśmiechał, a na boisku wślizg zrobił i chciał to spotkanie wygrać.
A jak nie na polu golfowym i boisku to Dudek pojawia się w polskim serialu…
Zostałem zaproszony, by wystąpić w „Barwach szczęścia”. Zgodziłem się pod warunkiem, że będę grał samego siebie. Został dla mnie napisany scenariusz i bardzo miło to wspominam, jako nowe doświadczenie. To jednak tylko przygoda. Sympatycznie było jednak jak dostałem kilka telefonów od mojej rodzinny, która ogląda ten serial. Wszyscy mówili, że nie było tak źle! Było fajnie, zresztą zrobiliśmy chyba w sumie cztery takie moje odcinkowe epizody.
To Jerzy Dudek będzie miał na sportowej emeryturze większą widownię niż miał zapewniając Liverpoolowi tytuł Ligi Mistrzów. Seriale dla Polaków są niemal świętością…
- Na nich też ludzie siedzą oglądają i niemal dopingują. Jest w nich takie życie codziennego, z którym się utożsamiają. Ostatnio zadzwonił do mnie Bobo Kaczmarek i dziwił się, bo żona zapewniała go, że widziała mnie w serialu. Śmiał się, że teraz to przede mną już tylko Hollywood. Ja mu na to, że Al Pacino, też zaczynał od epizodów. Teraz czekam już zatem na poważne propozycje filmowe (śmiech).