Jorge Sampaoli nowym trenerem Argentyny: cudotwórca, czy Pan Paoli z czwartej ligi? Argentyńczykom już wszystko jedno, byle awansował na mundial w Rosji

W Chile żegnali go wojną na kwity, w Sevilli niektórzy - gwizdami, w Argentynie są tacy, którzy zapowiadali, że uciekną z kraju jeśli Jorge Sampaoli przejmie reprezentację. Właśnie przejął: trener, który zna piękny futbol, ale i brzydkie chwyty

Carlos Bilardo, trener który bandę Diego Maradony doprowadził do mistrzostwa świata w 1986 roku, nie bardzo mógł się zdecydować: raz mówił, że jeśli Sampaoli zostanie selekcjonerem, to wsiada na statek i płynie do Urugwaju. Innym razem, że wsiada w samolot – i do Turcji.

Sampaoli to katastrofa jako człowiek

– Jeśli on zostanie trenerem, to pora zamykać szkołę trenerską w Argentynie. On się do niczego nie nadaje, ani jako trener ani jako człowiek. Promuje go ze dwóch czy trzech dziennikarzy z Chile. On do wszystkiego doszedł gadając. Ja go kiedyś broniłem, a potem on mi zarzucił, że wyznaję antyfutbol. Kim on jest żeby się o mnie wypowiadać. Nie denerwujcie mnie, pogadajmy o poważnych trenerach. A to jest jakiś pan Paoli z czwartej ligi – mówił Bilardo, gdy negocjacje z Sampaolim w sprawie odejścia z Sevilli do Argentyny już trwały, mimo że żadna ze stron tego nie potwierdzała. A Claudio Borghi, poprzednik Sampaolego w reprezentacji Chile, mówił że jest dwóch Sampaolich. – Jako trener jest znakomity. Wyjątkowy. Ale jako człowiek to katastrofa. Dzwoni do ciebie, pyta ile zarabiasz. Mówisz mu: sto. To on dzwoni do twoich szefów i mówi: wezmę tę pracę za 30. Jest w pracy jakaś etyka i ten gość zupełnie jej nie przestrzega – mówił.

W chowanego na lotnisku

Ten gość właśnie wylądował ze swoimi czterema psami w Argentynie, by ratować dla niej mundial w Rosji. Przejmuje drużynę na cztery kolejki przed końcem eliminacji, na miejscu barażowym: ze stratą ledwie dwóch punktów do drugiego Chile, ale też przewagą ledwie dwóch punktów nad szóstym Ekwadorem.

Po przylocie Sampaoli unikał mediów jak mógł, o to poprosiła go argentyńska federacja, bo trzeba było jeszcze trochę poudawać, że Sampaoli nie jest dogadany z kadrą. Nikt nie miał złudzeń że jest, że to Sampaoli wysyłał ostatnie powołania, że już od tygodni ciałem jest w Sewilli ale duchem w nowej pracy i obserwuje piłkarzy dla kadry. Ale oficjalnie nic jeszcze powiedzieć nie mógł. Trwały negocjacje na temat odstępnego dla Sevilli za zwolnienie go z kolejnego roku kontraktu. Gdyby Argentyna podebrała go Sevilli wcześniej, musiałaby za to zapłacić 8 mln euro. Czekała aż klauzula spadnie do 1,5 mln.  A i na te półtora miliona ledwo ją stać, bo w kasie pustki. Związek jeszcze nie spłacił do końca dwóch ostatnich trenerów, Gerardo Martino i Edgardo Bauzy. Sampaolego może zatrudnić tylko dlatego, że dostanie pieniądze od rządu.

Pustki w kasie i teatr absurdu w federacji piłkarskiej. Głosowało 75, wynik 38:38

W sobotę strony ustaliły, że wprawdzie Sevilla nie zejdzie z ceny, ale zgodzi się na rozłożenie płatności na osiemnaście miesięcy. Czyli: Sampaoli przychodzi, by dać Argentynie awans na mundial, potem sukces w turnieju w Rosji i pomóc podnieść federację piłkarską z upadku. A Argentyna ostatnią ratę za to przeleje Sevilli pół roku po mundialu. Ale przynajmniej można go już oficjalnie przedstawić jako trenera. A już 2 czerwca Sampaoli poleci z kadrą do Australii i Singapuru na mecz towarzyskie z Brazylią i Singapurem.

To tylko jedna scenka z teatru absurdu, który od miesięcy rozgrywał się w federacji. Bałagan był tam taki, że podczas wyborów w jednym głosowaniu było 38:38, mimo że głosujących było tylko 75. A organizacja wyjazdów kadry stała na tak słabym poziomie, że piłkarze, z Leo Messim na czele, za niektóre rzeczy musieli płacić z własnej kieszeni i publicznie oskarżali AFA o nieudolność. Teraz, po wyborze nowego prezesa, Claudio Tapii, związek ma zacząć stawać na nogi. A Sampaoli ma uspokoić sytuację wynikami. Pracuje nie tylko na spokój federacji. Również na spokój wokół siebie.

Obcy we własnym kraju. Jak kiedyś Messi

Sampaoli to obcy we własnym kraju: nigdy nie prowadził w Argentynie żadnego poważnego klubu. Nigdy nie pracował w Buenos Aires. W 2002 roku wyruszył w świat ze swojej rodzinnej Casildy niedaleko Rosario i wrócił do Argentyny dopiero teraz. Pracował w Peru i Chile, wspinając się coraz wyżej, aż do reprezentacji Chile. Doprowadził ją do pierwszego w historii zwycięstwa w Copa America, pokonał w finale Argentynę. Ale dla wielu Argentyńczyków prawdziwym trenerem jest tylko ten, kto zna zapach szatni River Plate czy Boca Juniors. Albo chociaż – skoro już Sampaoli jest spod Rosario – Newell’s Old Boys. Podobny problem Argentyńczyy mieli początkowo z Leo Messim: no jest wielki, ale czy może być najlepszym piłkarzem świata, jeśli nigdy nie kopnął piłki wśród dorosłych na argentyńskim boisku?

Gwarancja piękna, ryzyko przykrości przy rozstaniu

Sampaoli to od lat gwarancja pięknej gry, obietnica sukcesów, ale też ryzyko, że rozstanie będzie przykre. Potrafi przetrwać maratony analizy meczów, ale trudniej mu wytrwać do końca kontraktów. Z Chile odszedł niewiele ponad pół roku po wygraniu Copa America. Prezes związku, który go zatrudniał, wpadł w korupcyjne kłopoty, nowej władzy nie podobały się zapisy przedłużonego kontraktu z Sampaolim i wyniosła szczegóły do prasy: że część wynagrodzenia płynęła na konto w raju podatkowym, udając wypłatę za prawa wizerunkowe, że trener mógł dostać aż 200 tysięcy dolarów za fikcyjne usługi dla związku, a obiecane premie za sukcesy były wyższe nawet od tych, które Joachim Loew i jego współpracownicy dostali za wygranie mistrzostw świata w Brazylii. I nie było dla tych premii pokrycia w dochodach związku.

Sevilla: dziewczyna z którą można się zabawić. Ale przyszłości się z nią nie planuje

Sampaoli doprowadził do przedwczesnego rozstania za porozumieniem stron, po czym pół roku później zaczął pracę w Sewilli. Zrobił z FC Sevilla najpiękniej grającą drużynę rundy jesiennej w Hiszpanii, kandydata do mistrzostwa, był o krok od pierwszego od ponad pół wieku awansu Sevilli do ćwierćfinałów Pucharu Europy/Ligi Mistrzów. A potem przyszedł kryzys. I plotki: że Sampaoli już myśli nie o Sevilli, a o Argentynie. Albo i Holandii, z którą też był ponoć gotowy rozmawiać o trenowaniu kadry. Słyszał z tego powodu gwizdy na własnym stadionie. Wielu kibiców uznało, że Sevillę potraktował jak dziewczynę, z którą się można zabawić, ale bez poważnych planów. Ale nawet najbardziej zrażeni do niego musieli przyznać, że ta zabawa była świetna. Na końcu zabrakło paliwa by włączyć się do walki o mistrzostwo, uciekło też trzecie miejsce dające bezpośredni awans do Ligi Mistrzów, ale przepustkę do eliminacji Sampaoli zdobył. A piłkarze chwalili, że otworzył im oczy na inny futbol. To obsesjonat treningu i analizy. Uzależniony i od trenowania piłkarzy i katowania samego siebie na siłowni. Trener w tatuażach po ramiona, o którym niektórzy piłkarze mówili, że czuli się jakby umiał czytać w ich myślach.

„Zrozumcie, to nie zdrada”.

Teraz ma otworzyć na nowo oczy piłkarzom kadry. Skłonić do szaleństwa drużynę, która ostatnio grała skrajnie zachowawczo, rozpędzić zespół grający na stojąco, zdeprymowany niedawnymi niepowodzeniami, trzema przegranymi finałami wielkich turniejów z rzędu. Może i go w Argentynie słabo znają, tylko z sukcesów za granicą. Ale jego poprzednika Edgardo Bauzę znali świetnie, jeszcze jako piłkarza reprezentacji. A on, pozbawiony realnego wsparcia federacji, zajętej swoimi problemami, popłynął z nurtem: nie zmienił niczego, wygrał tylko trzy z ośmiu meczów o punkty, tyle samo przegrał. Przejmował drużynę w tym samym momencie co Tite Brazylię. Brazylia była wtedy niżej w tabeli eliminacji, a już jest zakwalifikowana do mundialu. Argentyna w tym czasie dryfowała. Sampaoli ma to zmienić. Ma wsparcie liderów kadry, zaczynając od Messiego. Pierwszą propozycję miał jeszcze zanim zatrudniono Bauzę, ale wtedy był tuż po podpisaniu kontraktu z Sevillą. Wahał się, ale pozostał w Hiszpanii. Do dwóch razy sztuka. Odchodząc, tłumaczył kibicom Sevilli: zrozumcie, wzywa ojczyzna, to nie jest zdrada, bo nie odchodzę do innego klubu. Niektórzy zrozumieli, inni nie. A Sampaoli jest już teraz przejęty głównie tym, żeby zrozumiała go Argentyna.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.