Powrót po operacji serca i serii kontuzji. Tym występem rozpoczął gdybaninę

To triumf cierpliwości. Zwieńczenie powrotu do piłki po operacji serca i serii drobnych kontuzji, ponowne rozpędzenie się po wymuszonym hamowaniu. To był wieczór, na jaki Jarosław Niezgoda długo czekał - zakończony pierwszym w karierze hattrickiem i chóralnymi śpiewami na jego cześć. Napastnik poprowadził Legię Warszawa do zwycięstwa 3:1 nad Rakowem Częstochowa i został bohaterem 5. kolejki ekstraklasy.

Jest takim napastnikiem, na jakiego przy Łazienkowskiej czekali. Nie „defensywnym” jak Sandro Kulenović, ale wybitnie ofensywnym - potrzebującym czterech strzałów do zdobycia trzech bramek. - Gdzie grał u Ricardo Sa Pinto? Co najwyżej na fortepianie - mówił Aleksandar Vuković po spotkaniu z Rakowem Częstochowa. Przekonywał, że na Niezgodę czekał, wierzył w niego i przygotowywał do takiego występu.

Jarosław Niezgoda zdobył pierwszego hattricka w karierze

Żaden piłkarz Legii nie skorzystał z gry w europejskich pucharach tak, jak Niezgoda. I wcale nie chodzi o to, że wybitnie zagrał w kwalifikacjach, dzięki czemu dostrzegł go większy klub – w tych meczach zazwyczaj nawet nie pojawiał się na boisku. A jeśli już, to na końcówki. Goli nie strzelał. Przydawał się w lidze, gdy tym grającym w pucharach potrzebny był odpoczynek. Wykorzystał szansę przeciwko ŁKS-owi, któremu wbił dwie bramki i pozwolił Legii wygrać 3:2. Po takim meczu Vukoviciowi trudno byłoby racjonalnie wytłumaczyć posadzenie go na ławce w kolejnym, więc Niezgoda zagrał od początku, mimo że wicemistrzowie Polski zdążyli już przegrać rewanż z Rangersami i odpaść z pucharów tuż przed fazą grupową.

I w niedzielę Niezgoda zagrał jeszcze lepiej – przede wszystkim przypomniał o swojej największej zalecie, czyli boiskowej inteligencji. Pierwsza bramka padła, bo przytomnie zachował się w polu karnym, wyprzedził obrońcę Rakowa i świetnie trafił piłkę głowa. Druga – bo zachował spokój, na małej przestrzeni w polu karnym znalazł trochę miejsca dla siebie i uderzył tak, że obrońcy mający zablokować ten strzał, okazali się naturalną zasłoną, która uniemożliwiła Michałowi Gliwie skuteczną interwencję. Uderzenie byoł też odpowiednio wymierzone – piłka wpadła tuż przy słupku. Trzecia – to zasługa spokoju i siły psychicznej. Niezgoda przyznał, że to koledzy namówili go, by wykonał rzut karny i spróbował skompletować hattricka. On nieco się wzbraniał, bo wcześniej karnych nie wykonywał, a to zadanie niezwykle odpowiedzialne, przez co trudniejsze niż wielu mogłoby się wydawać. Ale uderzył, jak weteran i rzeczywiście cieszył się z hattricka. A kibice skandowali: „Jarosław, Jarosław!”

- Koledzy chcieli mi pomóc tym rzutem karnym. To bardzo miłe z ich strony. Jeśli dobrze pamiętam, to nie strzeliłem jeszcze w seniorskiej piłce hattricka, więc tym bardziej się cieszę, że ta sztuka mi się udała. To był na pewno jeden z lepszych meczów Legii w ostatnim czasie – komentował po meczu.

Nie tak dawno zestawiano Niezgodę i Krzysztofa Piątka

Kibicom jego występ tak się spodobał, że stał się przyczynkiem do gdybania. Co by było, gdyby Niezgoda grał już w pierwszym meczu z Rangersami albo pojawił się w rewanżu na dłużej niż tylko pół godziny. Może byłby awans? Nawet te nieco ponad trzydzieści minut na Ibrox pokazało, że jest lepszym napastnikiem niż Kulenović.

- Tamten sezon był do zapomnienia. Już wtedy miałem nadzieję, że wejdę i przypomnę o sobie kibicom, ale przytrafiło się dużo urazów. Forma nie była taka, jak bym chciał – komentował po meczu z Rakowem. Dlatego jest też drugi tor tego gdybania. Jeszcze szerszy. Otóż, gdzie byłby dzisiaj Jarosław Niezgoda, gdyby nie kontuzje pleców, choroba Wolfa-Parkinsona-Whithe’a, czyli dość rzadka, wrodzona wada serca, czy mniejsze urazy, które hamowały jego powrót na boisko? Przed całą serią tych nieszczęśliwych zdarzeń Niezgoda był zestawiany z Krzysztofem Piątkiem – ze względu na pozycję na boisku, liczbę bramek zdobywanych w ekstraklasie czy wiek. I nierzadko w tych porównaniach wypadał lepiej. Ale to on jest dziś w Legii, a Piątek w Milanie. Takimi występami jak z Rakowem można to jeszcze zmienić. Odbudować się i dalej ścigać z Piątkiem. - Na razie jednak skupiam się na tym, żeby dalej utrzymać zdrowie i dobrą formę – mówi Niezgoda.

Więcej o:
Copyright © Agora SA