Może nadeszła już pora, żeby Lewandowski uderzył się także we własne piersi? Godlewski dla Football Live #30

- W Rosji Robert miał się ścigać o miejsce w historii z Bońkiem, Latą, czy Deyną, ale nawet nie podjął rękawicy. Nie okazał się napastnikiem turniejowym, ani liderem, który jest w stanie natchnąć kolegów, nawet jeśli okoliczności są niesprzyjające - mówi specjalnie dla Football Live Adam Godlewski, publicysta dziennika "Sport".

- Jak znacząca może być rola lidera na mundialu, nawet jeśli przyjechał bez wielkiej formy, w meczu z Nigerią zaprezentował Leo Messi. Kapitan reprezentacji Argentyny miał co prawda duży udział w nerwówce, jaką zafundował sobie zespół Albiceleste przed ostatnią rundą grupową, nie wykorzystał przecież rzutu karnego w zremisowanym spotkaniu z Islandią, ale gdy widmo przedwczesnego wyjazdu, a zatem i wielkiego wstydu zajrzało faworytom w oczy – harował za dwóch. Walczył o odbiór piłki, wślizgi stosował niczym Jacek Góralski nie oszczędzając pośladków, a przede wszystkim dał jakość. I gola, a był bliski także zdobycia drugiej bramki, gdy jeszcze w pierwszej części z wolnego trafił w słupek.

OK., Messi na rosyjskich boiskach nie jest w takiej formie jak piłkarze Realu Madryt, Toni Kroos, Cristiano Ronaldo, czy Luka Modrić – daleko mu do takiej dyspozycji – ale też nikt nie usłyszał od Lionela, że Argentyna znalazła się nad przepaścią, ponieważ jakości zabrakło jego partnerom. Niedwuznacznie nawiązuję w tym momencie do wypowiedzi Roberta Lewandowskiego, który co prawda tłumaczył potem – osobliwie na łamach niemieckiego „Sport Bildu” – że został źle zrozumiany, bo zawsze murem stoi za kolegami i trenerem z reprezentacji, tym niemniej niesmak pozostał. Lewy gryzł się ostro w język na wspomnianym spotkaniu z dziennikarzami, zorganizowanym dzień po wysokiej porażce z Kolumbią, która wszystkich w Polsce odarła ze złudzeń – można było odnieść nawet wrażenie, że wypowiada frazy, które ktoś mu podsunął, a nie takie, które rzeczywiście cisnęły mu się na usta i chciałby wypowiedzieć. Być może właśnie z tego powodu wystawił złą opinię innym naszym reprezentantom, która po dementi w niemieckiej prasie wcale nie poszła w niepamięć. A może nadeszła już najwyższa pora, żeby Robert uderzył się także we własne piersi?

W Rosji RL9 miał się przecież ścigać o miejsce w historii ze Zbigniewem Bońkiem, Grzegorzem Latą, czy Kazimierzem Deyną, ale nawet nie podjął rękawicy. Nie okazał się napastnikiem turniejowym, ani liderem, który jest w stanie natchnąć kolegów z drużyny, nawet jeśli okoliczności są niesprzyjające, a sportowej formy ewidentnie brakuje. Cóż, kiedyś nasi piłkarze także – jak Messi – woleli wypowiadać się przede wszystkim na boisku, przy pomocy wszystkich dostępnych środków technicznych i taktycznych – jak powiedziałby Adam Nawałka. Wtedy, czyli w latach 70-tych i 80-tych poprzedniego stulecia, też nie było sielanki w polskim zespole i nie wszyscy ze wszystkimi chodzili na piwo, a tym bardziej nie było wielkiej zbiorowej miłości, za to zgadzały się wyniki. OK, Argentyna – prezentując taką formę jak w meczu z Nigerią – nie ma szans osiągnąć wielkiego wyniku na mundialu w Rosji, ale dzięki liderowi uniknęła zawstydzającego wyjazdu do domu już po pierwszej fazie.  Natomiast nasz zespół – nie – gorzko podsumował Godlewski, publicysta dziennika „Sport”.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.